ღ4ღ

358 11 3
                                    


𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪ł 4


Pięć godzin wcześniej...

Obudziłam się kilka minut po ósmej. Do mojego pokoju od razu weszła służba, a kobiety chwilę później, podeszły do mnie. Dwie zaczęły mnie mierzyć w pasie, dekolcie, biodrach, w długości rąk oraz nóg. Oh, czyżby to było coś, czego ojciec o mnie nie wie? Ale z drugiej strony... po co by mu to było? W ogóle tego nie rozumiem.

- Możecie wyjść? Chciałabym się przebrać. - powiedziałam, a trzy kobiety wyszły z mojego pokoju. Została tylko jedna, która wyglądała jakby przeszukiwała moje szafki.

- Przepraszam, że przeszkadzam w tym co pani robi, ale kazałam wyjść.

Kobieta spojrzała na mnie i wyjęła słuchawki z uszu. Wow... ta to chyba jakaś nowa, ale serio? Pracuje w takim miejscu, to chyba słuchanie muzyki w trakcie to nie najlepszy pomysł. Jakby to był pokój ojca, na pewno by ją zabił. Pomijam już fakt, że ona - definitywnie - przeglądała moje rzeczy.

- Wypad. - pokazałam jej drzwi, przez które od razu wybiegła.

To było... dziwne? Nie lubię tego mówić, ani o tym myśleć, ale będę musiała powiedzieć ojcu o całej tej sytuacji. Przecież skoro pracuje tu ktoś taki, kto nie ma żadnych skrupułów by przeszukiwać rzeczy mieszkańców, to coś na pewno znaczy.

Odgoniłam od siebie złe myśli i poszłam się ubrać w coś normalnego. Zaczęłam od koronkowej, czarnej bielizny, którą dostałam od Olo. Kazała o tym nie mówić ojcu, ponieważ nie byłby zadowolony, że jego córka, jedyna i pierworodna, samą bielizną prosi się o ruchańsko. Do tego krótka bluzka podkreślająca moje piersi i krótkie spodenki, które podkreślały moje naturalne krągłości.

- Luca? Nie śpisz już? - do mojego pokoju zapukała ciocia.

Brzmiała jakby nie spała całą noc. Znałam tylko jeden powód dla którego mogła skończyć w takim stanie. Wujek Domenico, który wyjeżdża dziś do Polski załatwić parę spraw z inwestorami. Massimo też powinien uczestniczyć w tej rozmowie, ale... eh. Dziś jest nasz ojcowsko-córkowy poranek. Jak w każdy inny taki dzień, ojciec zabiera mnie mnie na strzelnicę. Lubiłam to przez pierwszy miesiąc, ponieważ było to naprawdę fajne, ale teraz? Teraz jest to wkurzające i doprowadza mnie do szału.

- Nie, nie śpię. - oznajmiłam, spoglądając na drzwi. Olga weszła do środka z jakimiś ubraniami w rękach.

- Co to?

- Nie widać? Moje ciuszki, mała!

 Oh nie... Ubrania cioci to coś na wzór ciuszków rasowej dziwki. No, może nie wszystkie, ale większość. Nie mam zamiaru ich zakładać, ani przymierzać.

- Może lepiej byśmy to przełożyły na inny dzień...

- No co ty wygadujesz?! Teraz i po sprawie.

Nie wiem jak to wygląda w Polsce, ale jeśli tak, jak demonstruje mi to Olga, to nie dziwię się, że tata nie do końca lubi ten kraj. Może to dlatego, że mama była polką i go zostawiła dla wielu innych mężczyzn równie bogatych jak on. Była suką i ojciec chyba dlatego nie przepada za tym miejscem. Mimo wszystko, mam tam sporą część rodziny. Rodzice cioci oraz mamy. Nienawidzę jej, ponieważ złamała serce ojcu, ale to i tak moja matka, i chciałabym żeby odwiedziła nas chociaż na chwilę, by mnie zobaczyć...

- Ciociu, proszę... innym razem.

- Stało się coś? - odłożyła wszystko i usiadł  obok mnie na łóżku.

- Nie... Niby co takiego miałoby się stać?

- Wydajesz się jakaś taka... niemrawa. 

- Niemrawa? - zdziwiłam się, spoglądając na nią.

- To przez kłótnię  z Massimo?

Kurde... słyszała? Ah, jeśli ona to słyszała, to znaczy że nie jedna osoba przepuściła to koło uszu. Trochę to okropne, że mam takie relacje z ojcem, ale co ja mogę? Przecież nie jestem tutaj, bo chciałam tu być. Wręcz przeciwnie. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. È un mostro*!

- Daj spokój! Po co miałabym się tym przyjmować? - mruknęłam na nią.- Kłócę się z ojcem każdego dnia po kilka razy, nie warto się tym przejmować.

- Nie rozumiem was. Jesteście rodziną...

- I? - spojrzałam na nią beznamiętnie.- Jaką mam pewność, że to właśnie on?

Wzdrygnęłam się. Widziałam to... Ona widocznie się przestraszyła. Wiedziałam! Coś jest na rzeczy. Czyli to prawda. Ten mężczyzna... to nie był mój ojciec! 

- Ma bliźniaka, mam rację? - Olo odwróciła ode mnie wzrok.- Ciociu, odpowiedz!

- Luca! - spojrzałam w stronę drzwi.

Cholera... stoi tam. Massimo stał w drzwiach w swoim czarnym garniturze. Mimo, że był już dość stary... garnitur dodawał mu uroku i odejmował parę dobrych lat. Niemożliwe, ale jednak. Teraz... Patrzył na mnie. Był wściekły, ale na którą z nas?

- Olga, wyjdź. W tej chwili. - kobieta nic nie powiedziała. Po prostu wyszła.

- Nie zamknąłeś za sobą drzwi. - zauważyłam.

- W coś się ubrała?

Wow... stop. Czy on właśnie zwrócił uwagę na mój strój? No chyba sobie żartuje. Co go to?

- Miałam się ubrać jak na pogrzeb? - zamierzyłam go wzrokiem.- Nie roz~

- Luca! - wrzasnął na mnie.- Jestem twoim ojcem, masz być posłuszna.

- Ale~

- Nie masz tu nic do gadana!

- Tato~!

- W tym świecie kobiety nie mają prawa głosu.

- Wyjdź stąd! - uniosłam głos.- Natychmiast! Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Nienawidzę cię! - rozpłakałam się.

Emocje wzięły nade mną kontrolę. Nie możliwe... Ojciec i mnie ma tylko za swoją bransoletkę. Świetnie! To się nazywa KOCHANY ojciec!

Massimo patrzył chwilę na mnie beznamiętnie, a potem - chwilę później... wyszedł z mojego pokoju jak gdyby nigdy nic.










C.D.N.

*È un mostro! - (tł. włoski) To potwór!

Koniec 365 dni || Przyszłość rodziny spoczywa w JEJ rękach?!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz