Rozdział 7: Powrót do szarości.

146 6 0
                                    

Uczy, to, że coś nam nie wychodzi nie znaczy, że mamy od razu się poddawać.

Wiatr targał moje włosy, a krople deszczu zmieszane z łzami ciekły po policzkach.
Patrzyłam się przed siebie z nieobecnym wzrokiem.
Szłam przed siebie omijając szare dziury w chodniku i kałuże spowodowane ulewą.

Zza rogu zobaczyłam kątem oka budynek, jakim był mój dom. Uśmiechnęłam się na myśl, że zobaczę mojego kompana po 7 dniach niezwykłych obozów.
Otarłam łzy z policzków i gdy ominęłam próg domu od razu wskoczył na mnie Blue.

– Blue! Tęskniłam. – powiedziałam śmiejąc się, a pies tylko wesoło poszczekiwał.
Wtuliłam się w jego sierść i poczułam jak tęsknota opuszcza moje serce.
Głaskałam jego grzbiet.

Blue dalej poszczekiwał ze szczęścia. Gdy chciałam wstać, ten mi to uniemożliwił i upadłam uderzając głową o klamkę drzwi.
Poczułam promieniujący ból z tyłu głowy, który po jakimś czasie ustąpił.
Towarzysz zaczął lizać mnie po twarzy, a ja starałam się go odepchnąć, jednak on był odemnie silniejszy.

– Blue, złaź! – chciałam krzyknąć stanowczo, jednak bez przerwy się śmiałam – Dosyć, dosyć.

Pies po chwili ustąpił i zszedł ze mnie podchodząc do pustej miski. Od razu podeszłam do szafki, w której znajdowała się psia karma i uzupełniłam pustki wsypując jedzenie.
Blue rzucił się biegiem do miski i od razu zjadł całą zawartość. Zaczął stać na tylnych łapach i zachaczał łapą o worek z psią karmą.
Ja się lekko uśmiechnęłam i wsypałam do miski całą zawartość.
Chwyciłam drugą miskę i nalałam do niej wody. Gdy ją odstawiłam psiak wypił wodę.
Podreptałam na górę i położyłam obok łóżka swoją walizkę, którą po chwili otworzyłam i wypakowałam wszyskie znajdujące się w niej rzeczy.

Opadłam na łóżko, a mój wierny kompan również na nie wskoczył i położył swoje łapy na mój brzuch a swój łeb oparł na łapach. Cicho westchnęłam i schowałam twarz w dłonie.

Miło było wrócić do pustego, szarego domu, jednak coś nie dawało mi spokoju, pustka w sercu dalej była.
Nagle usłyszałam mój dzwonek od telefonu, szybko się zerwałam z łóżka i pobiegłam do telefonu. Od razu odebrałam.

– Halo? – zapytałam nieco zmęczonym głosem.

– Lea! Wróciłaś już?

– Wróciłam. Blue od razu na mnie skoczył przy wejściu – zaśmiałam się cicho.

– A Twój tata? Jak zareagował?

– Em.. Przytulił mnie i powiedział, że za mną tęsknił – odparłam patrząc się przez okno – Jak spędziłaś ten tydzień beze mnie?

– Siedziałam w domu. Nic nie robiłam ciekawego. Może poza oglądaniem seriali i jedzeniem słodkości, ale opowiadaj! Jak było na obozach? Poznałaś kogoś?

– Na obozach było... Okey.

– Tylko tyle?! – zapytała krzycząc – Nie dzwoniłaś ani nie pisałaś, po to bym się dowiedziała, że było okey?!

– Co mam Ci więcej powiedzieć?

– Poznałaś kogoś? Jaka była tam atmosfera? Często widziałaś Dawida? Na jakie warsztaty się zpaisałaś? O której szłaś spać? Były jakieś imprezy?

– Tak, poznałam parę osób, atmosfera była niesamowita. Tak, często widziałam Dawida. Na wokalne. Szłam spać ok. 23.47. Była jedna, jednak były różne zabawy. Wystarczy? – zapytałam przekręcając oczami i wzdychając.

– Nie do końca, ale może być. Jutro do Ciebie wpadnę to pogadamy dłużej.

– Nie! Ja... Pójdę do Ciebie, Blue przyda się spacer – odpowiedziałam spoglądając na psa.

– Okey... Jak chcesz. A jak tam Blue?

– Nie wiem, raczej dobrze. Skacze, je, pije, szczeka, włazi na łóżko.

Usłyszałam śmiech dziewczyny, na co lekko się uśmiechnęłam. Kochałam sprawiać radość innym, nienawidziłam jak Diana była smutna, mimo, że ja byłam bez przerwy smutna. Moja dusza była smutna. Często Czułam się pomijana, byłam w pewnym sensie mgłą.

– Dobrze, ja kończę! – krzyknęła żegnając się i rozłączając się.

Rzuciłam telefon na łóżko i oparłam czoło o szybę. Westchnęłam głośno i przetarłam dłońmi twarz.
Widziałam na dole, ludzi.
Widziałam dużo, ludzi cierpiących, ludzi których dopadła samotność, tęsknota, strata. Ludzi szarych z szarymi myślami. Ludzi, którzy nie potrafili przyznać się, że potrzebowali pomocy, wsparcia od drugiej osoby przy upadku.
Ludzi, którzy wierzą we wszystkie brednie przeczytane w internecie. Ludzi, którzy uczą jak mamy żyć.

Mamy słuchać osób, które uczą jak mamy żyć? Nie wiem. Nie jestem w stanie zdecydować. Są na świecie autorytety, idole. Ludzie ich bez namysłu naśladują, patrzą jak na obrazek. Jednak tacy ludzie, też popełniają błędy, też są tacy sami jak my, też potrafią powiedzieć coś czego nie powinni. Nie są to roboty, które żyją najlepiej na świecie. Żyją tak samo jak my. Ale potrafią nauczyć, czegoś niezwykłego. Jak żyć, by żyć.

Jednak są ludzie, którzy nami manipulują. Są nimi dziennikarze, różne portale, strony internetowe, świat.
Mówią nam jak mamy żyć. Oni nas nie uczą, tylko zmuszają do nauki czegoś czego nie chcemy.  Ale potrafią nauczyć, czegoś okropnego. Jak żyć, by nie żyć.

Uczy, uczą, uczy, uczą, uczy.

Kto jest ważniejszy? Co jest poprawniejsze? Kogo słuchać, a kogo nie? Kto jest autorytetem? Mamy bez przerwy milczeć?

Każde pytanie dostanie odpowiedź. Odpowiedź, która według mnie jest prawidłowa. Ale nie do końca szczególna, tylko myląca.

– Co mam robić? – zapytałam zamykając oczy.






***
Książka odwieszona! Fabuła uległa małej zmianie. Jednak tylko w ten sposób mogłam wyjść z załamania fabularnego. Ale dzięki temu, będzie lepsza historia. Uwierzcie mi na słowo. A jeżeli będzie źle, to usunę książke i napisze ją od nowa, inną historią, innym sensem i z innym przekazem, okey?

Następny rozdział niedługo!

Ps. Jak pogubicie się w fabule, to poinformujcie mnie o tym, a ja postaram się wszystko wyjaśnić.

Z góry przepraszam za błędy.



Uśmiechnij Się |D.K|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz