// Przy papierosach... //

16 4 2
                                    

// Przy papierosach ludzie stają się szczerzy,szkoda, że tak szybko się wypalają... //

#fuckinhollywooddream

Tym razem wyjątkowo nie łamię żadnych przepisów, jadąc do Santa Monica. Nie mam nawet za bardzo czym się przejmować, oczywiście z wyłączeniem paparazzi, bo nie chciałabym chyba, żeby rozeszły się jakieś plotki na temat Dominica i mnie.

— Dlaczego jedziemy aż tak daleko?

— Nigdzie na świecie nie piłam lepszej kawy jak właśnie tam, poza tym nie ma kolejek. I lubię klimat tego miasta. — Dominic w odpowiedzi jedynie się uśmiecha i na chwilę milczymy do momentu aż nie włączam radia.

Akurat natrafiam na dość znaną piosenkę nieznanego przynajmniej mi zespołu. Momentalnie podgłaśniam i wygodnie rozsiadam się w fotelu, jednocześnie dalej skupiając swój wzrok na drodze. Dominic delikatnie się uśmiecha i w momencie kiedy zaczyna się tekst piosenki, chłopak zaczyna śpiewać.

I w tym momencie dociera do mnie, kim tak naprawdę jest Dominic. Nie było szans, że połączę go z tym wokalistą, ale słysząc go śpiewającego de facto z samym sobą, nie mam już złudzeń.

— Wiesz co, nie myślałam, że ty to ty, ale miło teraz już wiedzieć — mówię, jednocześnie się śmiejąc z tego, jak nieporadnie sformułowałam to zdanie. — Chyba naprawdę nie śledzę muzycznych nowości, ale jeżeli miałoby chodzić na przykład o Nirvanę, to mogłabym opowiedzieć ci dosłownie wszystko; od biografii Kurta zaczynając, a kończąc na tym jak często zmieniali się perkusiści w zespole.

— Jestem w stanie ci wybaczyć chyba tylko dlatego, że uwielbiasz Nirvanę. W przeciwnym razie nie odezwałbym się już więcej do ciebie. W ogóle jeżeli lubisz rockowe kawałki, to nieskromnie polecę tobie mój zespół.

— Myślę, że z chęcią posłucham, bo naprawdę ta piosenka jest dość ciekawa i przede wszystkim oryginalna, więc chyba nie będziesz musiał mnie namawiać aż tak bardzo.

Przelotnie spoglądam na chłopaka, uśmiecham się i znowu skupiam się na trasie. Do kawiarni zostało nam już stosunkowo niewiele ponad dziesięć minut drogi. W tym czasie Dominic podłącza swój telefon do radia w samochodzie i puszcza kolejną piosenkę zespołu VOID.

— Z reguły nie słucham dla przyjemności muzyki, którą sam tworzę, chociaż teraz będzie ci pewnie trudno w to uwierzyć.

— Nie przejmuj się tym. Wiem, że robisz to ze względu na mnie.

Do końca drogi żadne z nas już się nie odzywa. W pełnym skupieniu oboje wsłuchujemy się w tekst i muzykę kolejnych piosenek i muszę stwierdzić, że one naprawdę są bardzo dobre i z chęcią dodam je do swojej playlisty.

Przez moment nawet zastanawiam się, jaką opinię na temat tego zespołu mają producenci, ale szybko wyrzucam tę myśl z głowy, bo ich to pewnie nie obchodzi tak samo jak fakt, że zamiast teraz prowadzić spotkanie ja parkuje pod moją ulubioną kawiarnią z osobą, z którą miałam się szczerze nienawidzić. Życie jednak bywa przewrotne.

W kawiarni tradycyjnie zamawiam duże latte, Dominic robi tak samo. Według mnie zwykła kawa bez dodatków smakuje najlepiej. Jedyne co, to dodaję zawsze jedną łyżkę cukru, ale to chyba bardziej z przyzwyczajenia, niżeli z walorów czysto smakowych. Po złożeniu zamówień kierujemy się do najbardziej oddalonego stolika, żeby mieć chociaż trochę prywatności, o co w naszym przypadku jest naprawdę bardzo trudno.

Poza tym znam bardzo dobrze obsługę tej kawiarni i wiem, że nie sprzedadzą żadnych moich zdjęć, kiedy popijam swoją ulubioną kawę. Nawet bardzo lubię te dwie dziewczyny pracujące tutaj i często jak przyjeżdżam sama to wciągam się w niezobowiązujące dyskusje z nimi albo zwyczajne plotki na temat codziennego życia każdej z nas. Stąd też to miejsce jest względnie bezpieczne dla mnie i mojej prywatności.

fuckin' hollywood dreamWhere stories live. Discover now