Kończyłem właśnie czytać jedną z książek, którą wypożyczyłem. Słońce dawno temu schowało się za horyzontem i jedyne źródło światła jakie oświetlało strony w książce pochodziło od mojej dość staromodnej lampy, stojącej w rogu pokoju. Tuż przy niej, na dużym, przetartym fotelu o skórzanym obiciu, siedziałem ja, wtulony w swój ukochany zielony koc, który z resztą był przeznaczony tylko i wyłącznie do wieczorów z książką. Przyznaję, wcześniej jak wprowadzałem się do tego mieszkania, meble nie były w ten sposób poustawiane. Najzwyczajniej w świecie taki kącik czytelniczy posiadałem w swoim starym pokoju, więc postanowiłem sobie taki zrobić.
Zbierałem się ku końcowi czytania tej książki. Zadumałem się, jak to cudownie byłoby żyć w jednej z powieści, którą miałem okazję przeczytać. Z pewnością oddałbym naprawdę wiele za spełnienie tego marzenia. Jednak bądźmy realistami. Sfera bajek i snów w mojej głowie zawsze nią pozostanie, czyli tylko marzeniem.
Odchodząc w stronę mojego łóżka, odłożyłem po drodze książkę na stolik kawowy w salonie. Zatrzymując się na chwile przed drzwiami do sypialni, omiotłem spojrzeniem całą moją posiadłość. Zdałem sobie spraw z jednej rzeczy: w tym mieszkaniu brakowało duszy właściciela. Biorąc to pod uwagę, położyłem się spać z myślą, że następnego dnia udam się na zakupy po jakieś bibeloty i pierdoły, które odświeżyłyby całą tą przestrzeń i ją nieco ożywiły.
***
Niestety nie bardzo znam się na tym co do czego pasuje, więc brałam po prostu wszystko co było jak dla mnie w jakiś sposób zabawne lub estetyczne. Mój wózek był pełen różnych rodzajów roślin, magnesów na lodówkę, poduszek w rozmaite wzory, kolory i kształty itp. Ogólnie niemal wszystko co można by znaleźć w zaopatrzeniu sklepu Ikea. Sklep był niemal pusty. Jednak nie było co się temu dziwić. Był środek tygodnia.
Kierowałem się w kierunku kas. Mijając ostatnie alejki zauważyłem chłopaka ubranego w jeansy i musztardową bluzę pod, którą kryła się biała koszulka. W tamtym momencie najwyraźniej toczył walkę sam ze sobą. W dłoni trzymał kubek i raz po raz to go odkładał na półkę, zaraz po czym z powrotem go biorąc w ręce, patrząc na niego jakby było mu ciężko go zostawić. Cóż widok ten mnie rozbawił, ale nie zwróciłem na to większej uwagi i szedłem dalej.
Nagle usłyszałem trzask rozbijającego się szkła. Mimo tego, że wiedziałem co się stało i kto był sprawcą dźwięku, niesiony ciekawością wróciłem do alejki, gdzie stał wcześniej widziany przeze mnie chłopak.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to postawa i mimika szatyna, które sugerowały jak bardzo gość był tym wszystkim zdruzgotany. Był dosłownie przerażony i wpatrywał się tępo w odłamki szkła, które jeszcze przed chwilą były kubkiem. Jego nieco przydługawe, lekko falowane włosy opadały mu na oczy. Wpatrywałem się w te sytuacje z rozbawieniem. Cóż, nie ukrywam, że sam byłbym zdolny zrobić coś takiego. W pewnym momencie chłopak odwrócił się w moją stronę i powiedział.
- Tak wiem, mam przejebane. - przyznał.
Zdziwiony jego nagłą reakcją, przez chwilę nie wiedziałem co odpowiedzieć. Po chwili jednak się odezwałem.
- Nie no, bez przesady. Zapłacisz za to i nie będzie spiny. - odparłem wskazując na kawałki szkła.
- No właśnie, że nie zapłacę. - odpowiedział. - Nie mam tyle pieniędzy.
Gdy to mówił miałem wrażenie, że zbladł. Postanowiłem więc mu pomóc. Podszedłem do pozostałości kubka i zamaszystym ruchem nogi zamiotłem je pod regał.
- Po problemie. A teraz chodźmy stąd zanim ktoś nas zobaczy. - powiedziałem.
Jednak, kiedy odwróciłem się aby odejść zobaczyłem, że stał za mną jeden z gości od obsługi klientów. Jedyne co powiedział to:
CZYTASZ
Hear The Starlight
RomanceEren niebawem zacznie studia w prestiżowym uniwersytecie, na wymarzonym kierunku. Niestety nie jego, a jego rodziców. Specjalnie mu to nie przeszkadza, w końcu zawsze postępował w taki sposób jakby sobie tego życzyli. Ukojenie w codziennych problema...