Pięć

481 38 13
                                    

Pov: Luka

Obudziłem się w swoim łóżku, jak co dzień rano. Coś jednak mi nie pasowało, spałem sam. Nie mogłem już znieść samotności nawet gdy wiedziałem, że mam go cały czas przy sobie. To dziwne uczucie spotęgowało jeszcze moje wczorajsze wyznanie w jego stronę. Nie spodziewałem się, że tak się rozkleję, ale przy nim nie mogłem inaczej. To okropne gdy ty znasz kogoś i mu ufasz, a on żadnej z tych rzeczy nie czuje. 

Podniosłem się z łóżka i pokierowałem w stronę salonu. Adriena w nim nie było, ale z początku nie wydawało mi się to dziwne, w końcu zawsze chodził gdzie mu się podobało. Jednak gdy przypomniałem sobie, że w tym ciele żyje aktualnie ten zagubiony siedemnastolatek, zacząłem się zamartwiać. A może to nic takiego? Może wyszedł po zakupy?

-Plagg!- zawołałem.

Odpowiedziała mi głucha cisza. Zacząłem w pośpiechu szukać telefonu, by do niego zadzwonić. Usłyszałem dzwonek telefonu w łazience, jednak i w niej go nie było. Dlaczego zawsze mi to robi? Znika, traci pamięć, dzieje się z nim coś dziwnego. 

Usiadłem na kanapie i spróbowałem odetchnąć. Uspokój się Luka, wiedziałeś na co się piszesz wiążąc się z czarnym kotem. Tu w grę wchodzi wiele takich sytuacji.  Dobra spokojnie, spróbuj zadzwonić do Marinette, może ona będzie coś wiedziała. Wyszukałem numer w kontaktach i kliknąłem w ikonę zielonej słuchawki.

-Marinette, to bardzo pilne, musisz mi pomóc!- wydusiłem na jednym wdechu.

-Luka, to ty? Coś się stało? Coś z Adrienem?- zapytała.

-Czyli nic nie wiesz?

-Zaraz, o czym nie wiem?

-Właściwie to ja też już chyba nic nie wiem.

-Nie rozumiem.

-Adrien zniknął.

-Jak to zniknął?!

-No dobrze, może to za dużo powiedziane. Obudziłem się, a go już nie było.

-Może wyszedł po zakupy.

-W tym problem... zabrał plagga.

-Niedobrze... Wątpię, aby przemieniał się na tak szybkie wyjścia. 

-Mari pomóż, proszę. 

-Dobra Luka, wyjdę go poszukać. Tikki, kropkuj!

-Jesteś pewna, że dasz radę sama?

-Spokojnie, ty w tym czasie zadzwoń do innych. Może rodzice coś wiedzą.

-Jak mogłem na to nie wpaść? Dzięki Marinette!

-Nie ma za co.

Przez tę sytuację zapomniałem się nawet pożegnać i rozłączyłem się bez słowa. Zadzwoniłem do Gabriela, a zaraz potem do Nathalie. Jednak tym razem nikt nie odebrał. Doszedłem do wniosku, że najlepiej będzie oddzwonić do Marinette.

-Biedronko, znalazłaś jakieś poszlaki?- zapytałem.

-Luka, dopiero wyszłam z domu. Dzwoniłeś do pana Agreste?

-Tak, dzwoniłem do niego i Nathalie. Żadne z nich nie odebrało.

-Dobra, uspokójmy się. Znajdzie się na pewno. Właśnie! Mogę przecież zadzwonić do kota.

-Przez to zamieszanie nie zwracam uwagi na najprostsze rozwiązania.

-Nie martw się, wróci w jednym kawałku. Spróbuj wyciszyć mózg, bo teraz działasz pod wpływem emocji. Nasz chłopczyk jest już duży i da sobie radę.

-Dzięki, jesteś najlepsza. 

-Wiem, wiem. Dobra, rozłączam się.

Wstałem z kanapy i zrobiłem parę okrążeń wokół niej. Poszedłem do kuchni i przysiadłem na blacie. To były najdłuższe dwie minuty mojego życia. Czekałem aż zadzwoni, chociaż na wiadomość. W końcu się doczekałem:

"Przepraszam, ale już chyba nie jest pod postacią kota. Damy radę, jeszcze będę go szukać. Spróbuj jeszcze raz zadzwonić do Gabriela"

Myślałem, że już nie mogę się czuć gorzej. Z racji, że wstałem w południe, dochodziła już trzecia. Nadal próbowałem się dodzwonić do osób, potencjalnie mogących przebywać w jego towarzystwie i utrzymywałem przy tym kontakt z Marinette. Nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Dlaczego wyszedł bez zapowiedzi? Nie zostawił nawet kartki. To akurat wiem, bo przeszukiwałem dom chyba z dwie godziny szukając czegoś, co mnie zbliży do celu. Przecież wiedział, że już i tak wystarczająco się martwię. A może czuł się przytłoczony moimi uczuciami, które wczoraj wyznałem. Przymknąłem oczy i zacisnąłem z nerwów pięści. Nagle usłyszałem pukanie i zerwałem się z kanapy, taranując przy tym pół domu.



Remember me || LukadrienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz