Wakacyjny skwar niespodziewanych wrażeń

1.8K 84 20
                                    

Nazywam się tak naprawdę Wei Wuxian. Z tego, co wiem, zostałem adoptowany tuż po śmierci swojej matki. Znalazł mnie dobroduszny mężczyzna, będący głową rodziny klanu Yiang. Mimo wszystko oficjalnie przyjąłem nazwisko "Ying". Czyżby poprzednie znaczyło coś złego...? Dziecko bez rodzica nie miało się gdzie podziać. Chodziło po mieście, żebrząc i szukając czegoś zdatnego do jedzenia. No, ale to już przeszłość. Nie ma co wnikać głębiej.
Od tego szczęśliwego dnia, zamieszkałem w głównej siedzibie razem z jego synem, córką oraz żoną.

Miałem nadzieję, że mój kolejny dzień w Przystani Lotosów będzie wyglądał tak, jak każdy inny. Picie alkoholu, czy plotkowanie z wojskiem było moim ulubionym zapychaczem czasu. Nie wspominając już o straszeniu swojego brata i spędzaniu wolnych chwil z moja ukochaną Starszą Siostrą. Od kiedy pamiętam to ona lubiła mnie rozpieszczać najbardziej. Postanowiłem bronić ją nawet za cenę swojego zwariowanego z życia. Jest, niczym cenny delikatny kwiat, zdobiący nasz klan.
Rano dotarła do mnie zaiste ciekawa informacja. Ojciec oznajmił, że cała nasza trójka ma wybrać się na praktyki do Gusu Lan. Byłem zafascynowany ta wiadomością. W końcu utrafiłem okazję, by poznać kogoś nowego. Znaleźć ofiarę, której nie pozwolę tak łatwo odejść. Może nawet przystojnego i dostojnego mężczyznę, zrównującego ze mną siły w walce...? Najlepiej, by zgrywał jeszcze niedostępnego. O!
To tylko naładuje moją energię do działania.
Miałem nadzieję, że przynajmniej nie zaleje mnie  nuda, bo tego mógłbym raczej nie przeżyć.
Zresztą, nawet jakby, to zawsze wymyślę sposób, żeby rozluźnić atmosferę.
Nie kazano spakować nam nic, oprócz przekąsek na drogę. Mimo wszystko, zabrałem cichaczem swój drewniany flet.
Podróż łodzią wydawała się być ekscytująca. Bardzo rzadko mogłem wyruszyć poza znajomy teren. Uznałem tą wycieczkę i pobyt w Zaciszu Obłoków za wakacje. Słyszałem również, że mają tam zdrowotne źródła, pełne pozytywnej energii, a przede wszystkim dużo ryb oraz piękne lasy o nieskazitelnie czystym powietrzu. Czy to jedynie bajki? Zobaczymy później.
Podobno sam przywódca ma wyjść, aby powitać naszą trójkę oraz obaj Mistrzowie, którzy teoretyczne są dla siebie braćmi. O ich umiejętnościach wiem jedynie, dzięki podsłuchiwaniu wuja na obradach, bądź plotkom, chodzącym po miasteczku.
Stukając palcami o wodę, nuciłem znajoma piosenkę, którą pamiętam z okresu dzieciństwa. Najgorsze w tym jest to, że nie wiem, z czyich ust wypływała. Za każdym dotknięciem tafli wody, rozmywałem w niej swoje oblicze.
Co jakiś czas obracałem głowę za siebie, by sprawdzić, jak daleko odbiliśmy od brzegu.
Przystań Lotosów została hen za nami.

- Uważaj, bo spadniesz.

Ostrzegł przybrany brat, który nie potrafił ukryć swojego zestresowania całym zajściem, mającym nastąpić jeszcze dziś. Zawsze w takich sytuacjach czepiał się dosłownie wszystkiego.

- Nie myśl tak intensywnie, bo ci głowa paruje. 

Mruknąłem pod nosem, wstając i prostując plecy. Podszedłem do przyszłego władcy klanu, by pocieszająco poklepać jego ramię.

- Zapewniam, że będę grzeczny, więc Uśmiech Cesarza poproszę.

Dodałem, wyszczerzając zęby. Zostałem odepchnięty, co oczywiście przewidziałem, lecz z własnej woli nie zrobiłem uniku.

- Tobie to tylko alkohol w głowie! Takie zachowanie jest karygodne! Wciąż nie mogę uwierzyć, że ojciec kazał płynąć takiemu wolnoduchowi!

Głośny krzyk młodego mężczyzny rozniósł się echem, a wszystkie zwierzęta zalesionej wokół okolicy, zamilkły. Rozumiałem, że Yiang Chengowi od rana jakoś nie przypisywał humor, ale żeby aż tak ranić słowami moje serduszko...? Niewybaczalne!

- Naprawdę tak uważasz, braciszku...? Twierdzisz, że nie jestem godzien zobaczyć nowego miejsca na świecie i znaleźć więcej przyjaciół...? 

Spytałem, automatycznie przybierając minę zbitego pieska. Wysunąłem dolną wargę do przodu, wciąż spoglądając za bratem.
Na ziemię sprowadziła nas Yan-Li. Kobiety chyba zawsze mają nietrafne wyczucie.

- Chłopcy... Przestańcie, proszę was. Dopływamy do celu. Spójrzcie na te białe stroje. To na pewno głowa rodziny Lan Gi-Ren, Pierwszy Panicz - Lan Xi-Chen, Drugi Panicz - Lan Wangji oraz reszta członkow sekty. Wszyscy wyszli nas przywitać, wiec błagam... Przynajmniej teraz zachowajcie się, jak należy. Nie przynoście wstydu naszemu ojcu.

Oczywiście posłuchałem rady starszej, lecz mimo starań nie potrafiłem opanować pozytywnej energii, wiercącej mi dziurę w brzuchu. Musiałem dać jej minimalny upust, więc zacząłem po prostu machać do osób na lądzie. Uśmiech także ledwo co powstrzymywałem, a zwłaszcza, kiedy zobaczyłem z bliska gromniczne miny u nieznajomych.
Zasłoniłem usta dłońmi, spuszczając wzrok w dół.
Chciałem zapomnieć o tym widoku, by zachować kontrolę. Oczywiście czułem na sobie karcący wzrok Yiang Chenga. Muszę przyznać, że Feng-Mian naprawdę dobrze wyszkolił panienkę Yan-Li, skoro znała dane personalne najważniejszych osób.
Byłem ciekaw, co czeka mnie tuż po postawieniu nogi na ziemi Zacisza Obłoków.

"Zacznijmy od nowa"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz