,,Ciało niewolnika należy do pana, ale jego duch jest wolny.'' - Seneka
Gdy biegłem, Londyn wydawał mi się jakiś prawdziwszy, przestawał być złotą klatką, a każdy nawet najbardziej monumentalny budynek miał swoją skazę. Za każdym zaułkiem, chował się następny, jeszcze ciemniejszy, a wszystko to sprawiało, że zakochiwałem się w tym brudnym mieście na nowo. Osiem milionów ludzi nagle gdzieś wyparowało, a ja biegłem sam przez dżunglę tego miasta. Gdy zatrzymałem się, uświadomiłem sobie, że opuściłem Chelsea, czyli moją dzielnicę. Miejsce w którym się wychowywałem było jak oaza na pustyni. Jedna z najzamożniejszych dzielnic Londynu, z mieszkańcami odwracającymi wzrok na widok bezdomnych. Zdawałem sobie sprawę z tego, jakim mugolski Londyn był dziwnym miejscem. Tutaj, gdzie bieda stykała się z milionerami na ulicach, prostytutki rozmawiały ze sobą na ulicach jak maklerzy po pracy.
Dosyć dobrze znałem miasto, więc postanowiłem udać się w stronę Soho, mniej przyjemnej części Londynu, skupiającej się wokół okradania turystów i nielegalnej prostytucji. Nie planowałem póki co udawać się do James'a. Moja twarz była brudna od krwi, co mogłoby wystraszyć panią Potter, która i tak była wobec mojej sytuacji bardzo wyrozumiała. Kolejnym powodem mojej decyzji było zmęczenie psychiczne. Chciałem po prostu zaszyć się w jakimś barze, wypić kilka drinków i w ten sposób uczcić moją wolność. Nigdy nie uważałem się za szczególnie odpowiedzialnego, a w portfelu miałem może kilkadziesiąt funtów i podrobiony mugolski dowód. Wystarczająco by się uchlać, ale nie tak dużo, by zostać okradzionym.
Przechodząc obok jakiejś witryny, wystraszyłem się sam siebie. Spojrzałem na zegarek i uświadomiłem sobie, że było już po dwudziestej pierwszej. Nie byłem jeszcze u celu wycieczki, ale wokół mnie znajdywało się kilka otwartych sklepów. Udałem się do jednego z nich, który był całodobowym sklepem monopolowym i poprosiłem kasjerkę o paczkę fajek i chusteczki higieniczne. Popatrzyła na mnie spod byka, ale nawet nie zapytała o dowód. Nie wiem, czy zadecydował o tym mój dojrzały wygląd, czy też krew na twarzy. Ludzie w tej części Londynu nie są zbyt ciekawscy. W takich mugolskich dzielnicach rządzi pieniądz, jeśli płacisz możesz nie mieć twarzy i nikt się tym nie przejmie. Nikogo to nie zaciekawi. Kasjerka pewnie widziała dziś kogoś w gorszym stanie od mojego, więc nie miała chęci na współczucie. Właśnie tacy byli w mojej opinii mugole. Nieodczuwający żadnej przynależności, każdy z osobna handlujący sumieniem i litością. Okrutni i nieliczący się ze zdaniem innych. Wolni.
Wyszedłem ze sklepu i usiadłem na pobliskiej ławce. Chciałem wytrzeć twarz, ale nie udało mi się całkiem pozbyć krwi z rany. Popatrzyłem na czerwone chusteczki i zaśmiałem się sam do siebie. Krew Blacków nie jest błękitna? Merlinie, kto by pomyślał?
Ruszyłem w stronę Soho, grzebiąc w kieszeniach mojej skórzanej kurtki w poszukiwaniu zapalniczki. Gdy ją znalazłem, otwarłem paczkę fajek i wsadziłem papierosa do ust. Kupiłem czerwone lucky strike'i, które miały okropny smak i drapały po gardle. Właściwie taki był zamysł. Gdy już wkroczyłem bliżej centrum tej dzielnicy, zacząłem mijać różnokolorowe neony kasyn oraz klubów nocnych. Było tutaj sporo zamkniętych restauracji, które w ciągu dnia próbowały zmyć grzechy popełnione w nocy oraz mnóstwo gejowskich pubów. Kuso ubrane kobiety zachęcały mężczyzn do obejrzenia występu w piwnicy jakiegoś obskurnego baru, a inne wypinały się do nielicznych samochodów. Postanowiłem odejść od neonów tego miejsca. Nie byłem turystą, więc nie miałem czego szukać w miejscach, gdzie szampan kosztował tysiące funtów. Takie kluby działały w prosty sposób. Najpierw kobiety zapraszały obcokrajowców do środka, by obejrzeli jeden taniec, a następnego ranka tacy delikwenci budzili się bez portfel i spodni, leżąc na bruku.
Spacerowałem, oglądając kolorowe witryny i unikając wzroku prostytutek. W pewnej chwili zauważyłem, że neonów jest coraz mniej, a ludzie wyglądają coraz szarzej. Kobiety przy drodze nie uśmiechały się, nie udawały, że są napalone, stojąc obok przechodniów w kapturach, chowających wzrok. Dopaliłem papierosa, rzuciłem go na chodnik i przydeptałem prawą nogą. Właśnie wtedy mój wzrok przykuł słabo świecący się szyld z wizerunkiem kości oraz kieliszka do martini i napisem Lucky Strike.
CZYTASZ
Black
FanfictionWybrańcy bogów umierają młodo. Każdą trudną sytuację starałem się obracać w żart. Zupełnie tak, jakby poczucie humoru miało naprawić błędy. Może dlatego inni brali mnie za aroganckiego dupka. Może faktycznie nim byłem. Starałem się nie brać do siebi...