Zerknęłam na ścienny zegar umieszczony na korytarzu. Pozostało jeszcze dziesięć minut przerwy - sporo czasu na powtórzenie materiału do sprawdzianu z historii.
Dobrze było mieć zajętą głowę, kiedy w środku skręca cię z głodu. To była przerwa obiadowa, a ja nie zabrałam z domu kanapek. Nie było mnie stać na korzystanie ze szkolnej stołówki.
- Nasty, wiesz kiedy było Powstanie Listopadowe? - usłyszałam Simona starającego się przekrzyczeć korytarzowy gwar.
Grace uśmiechnęła się do mnie znacząco z drugiej strony korytarza. Według niej nasz wspólny kolega z klasy trochę się we mnie "skrashował". Miałam nadzieję, że to tylko jej przypuszczenia.
- 29 listopada 1830, w nocy - odparłam automatycznie.
Chyba pokiwał głową, ale taka odpowiedz go nie zadowoliła, wiec przysiadł się obok mnie przy ścianie i dalej próbował mnie zagadywać:
- A masz zrobione zadania z matmy?
- Mam - odparłam, nie odrywając wzroku od podręcznika.
Nie interesowali mnie chłopcy. Musiałam mieć dobre oceny, dobrze zdać maturę i wyrwać się z tego miasta, czym prędzej.
- Dasz odpisać?
- Może na następnej przerwie.
Mój tata wczoraj wieczorem znowu wrócił skądś nawalony. Wychodząc do szkoły zostawiłam mu wiadro przy kanapie, na wypadek gdyby znów miał wymiotować. Nienawidziłam go, ale mieszkanie z nim to lepsze opcja niż dom dziecka i pogotowie opiekuńcze. Raz tam wylądowałam, gdy byłam mniejsza. Od tej pory wiedziałam, że muszę robić wszystko, by sąsiedzi nigdy więcej nie wezwali policji. Czasem nie mogłam już na ojca patrzeć, Niebawem jednak to się zmieni, muszę tylko trochę poczekać.
Poświeciłam cała kolejną przerwę na wyjaśnianie Simonowi zadań z matmy. Patrzył na mnie maślanymi oczami i przytakiwał, ale wiedziałam, że nic do niego nie trafia.
Podobno faceci lecą na dwa typy dziewczyn: te ładne i te inteligentne. Moja uroda była raczej przeciętna. Nie uważałam się za nie wiadomo jak mądrą, ja tylko umiałam kuć wszystko na pamięć. Miałam nadzieję, że kiedyś mu przejdzie to zauroczenie. Nie chciałam sobie nawet wyobrażać w jaki sposób jawię się w jego wyobrażeniach. Po jego minię wnioskowałam, że to musiało być coś naprawdę niestosownego.
Po lekcjach Grace zaproponowała mi weekendowe nocowanie, ale od razy odmówiłam. Wolałam nie przewidywać, jaki chlew zastanę w domu, jeśli nie będzie mnie w nim chociażby dwanaście godzin.
Najciszej jak umiałam, wślizgnęłam się do mieszkania. Wolałam nie budzić ojca, ale i tak nie zastałam go na kanapie przed telewizorem.
Usłyszałam, że rozmawia z jakimś mężczyzną w kuchni. Nie chciałam podsłuchiwać, ale nieoczekiwanie do moich uszu doleciały słowa nieznajomego.
- To ile masz tego długu?
- Ponad 100 tysięcy...
Przeraziłam się. Nie miałam pojęcia, że jest aż tak źle.
- Chciałeś dillować tym gównem, a zamiast tego wszystko przepierdoliłeś. Gratuluje kurwa domyślności?
- Roy, ty nie wiesz jak ciężko z tym skończyć... - mruknął ojciec - Zaczęło nam brakować, a jej matka przestała mi przysyłać pieniądze...
- Jak odkryła, że zamiast odkładać na studia małej ty wszystko przepiłeś i przećpałeś, to oczywiste wręcz?
Mojej mamy z nami nie było, wyjechała za granicę, zarabiała tam lepiej niż w kraju. Obiecała, że zabierze mnie, ale ojciec nie chciał mi wyrobić paszportu. Muszę czekać do pełniletności.
- Co ja teraz zrobię? - jęczał zrozpaczony.
- Teraz obiją ci ryj z kilka razy, a potem cię zajebią, a mała skończy jako prostututka...
Zakryłam usta dłonią. Cofnęłam się przerażona, niechcący zwaliłam jakieś graty z szafki na buty.
- Nasty?
- To ja, wróciłam - Stanęłam w progu próbując zachować spokój. - Dobry wieczór!
Siedzieli przy stole, na którym leżały jeszcze niepozmywane naczynia ze wczoraj. Kuchnia wydawała się mikroskopijna, kiedy cisnęło się w niej dwóch rosłych facetów. Ojciec miał podbite oko i jak zwykle wyglądał okropnie.
Wszyscy znajomi mojego ojca wyglądali podobnie, ale ten był sporo od nich młodszy. Facet miał jasnobrązowe włosy i widoczny kilkudniowy zarost, ale był ubrany w elegancki płaszcz opinający się trochę za bardzo na jego szerokich ramionach.
Zerknął w moją stronę i otaksował mnie od dołu do dołu do góry. Nigdy nie spotkałam kogoś z takim świdrującym spojrzeniem. Było w nim coś, co kazało mi się cofnąć i schować ponownie w korytarzu. Dobrze wiedział, że podsłuchałam ich rozmowę.
- Idę do siebie - Sama nie wiedziałam komu się tłumaczę. Chciałam jak najprędzej zejść im z oczu.
- Spłacę cię, ale mam propozycję...
Kimkolwiek był znajomy taty, wiedziałam, że jego pomoc nie będzie bezinteresowna.
Zastanawiałam się ile pieniędzy, które rzekomo były przeznaczone na moją przyszłość, roztrwonił mój ojciec. Poczułam z tego powodu złość na tatę, ale potem odpuściłam. Wiedziałam jaki jest...
Zresztą nie potrzebowałam tych pieniędzy. Nauczyłam się już, że w życiu nie ma co liczyć na to, że spadnie nam wszystko z nieba. Kiedyś stąd wyjadę i zarobię sama na siebie, może jak odłożę trochę, uda mi się pójść na studia.
Czy ja powinnam się tym wszystkim martwić? Czasami wydaje mi się, że to ja jestem dorosła, a ojciec jest moim dzieckiem. Powinnam przyjąć propozycję piżama party u Grace. Przynajmniej przez jakiś czas uwolniłabym się od myślenia o wszystkich problemach, na które nie miałam wpływu.
Wyłożyłam książki z plecaka na łóżko i zaczęłam odrabiać pracę domową.
Po chwili ojciec wszedł do mojego pokoju. Może ruszyło go sumienie i wyjaśni mi w końcu o co tu wszystko chodzi. Kleknął na kolana, jakby zamierzał mnie błagać o wybaczenie...
- Nasty? Nie masz może odłożonych jakichś pieniędzy z praktyk?
... albo o kasę.
- Tato, w drugiej klasie technikum jest jeden dzień praktyk, które są bezpłatne.
- Tak wiem, ale przecież oprócz piekarni, pomagasz jeszcze weekendami przy weselach.
Właściciel piekarni zaproponował, że mogę sobie dorobić na sali bankietowej jego żony. Głównie polerowałam sztućce i wyrzucałam śmieci. Nie były to jakieś szczególnie duże zarobki, ale przynajmniej, mogłam pozwolić sobie na kupno nowych butów, a nawet starczyło na jedzenie i opłaty, kiedy ojciec wszystko roztrwaniał.
- O co chodzi z tymi pieniędzmi?
- Crimson pomoże nam, ale jemu też będę musiał powoli oddawać tę kasę, jeśli dasz mi pieniądze teraz uporamy się z tym szybciej.
- Zapytam szefa czy będę mogła pomagać również w tygodniu?
- A na teraz masz coś?
Miałam odłożone ponad tysiąc złotych, ale nie byłam głupia. Już nieraz tak mówił i nie powiem kiedyś wierzyła w jego obietnice poprawy. Dawałam mu swoje oszczędności, że niby na papierosy mu brakowało, a potem wracał naćpany.
- Ten facet jest tam jeszcze? - spytałam.
- Nie już poszedł.
Tym bardziej postanowiłam nie przyznawać się, że cokolwiek przy sobie mam. Dopilnuje, by pieniądze trafiły od bezpośrednio do tego gościa, choć ciarki mnie przechodziły na myśl o spotkaniu z nim ponownie.
- Dilowałeś?
- Nie, skąd ten pomysł? - zarzekał się - Ja odkładałem to co udało mi się zarobić na budowie, by żyło ci się lepiej, ale musiałem oddać długi, jakoś tak wyszło... ale nie martw się za rok się odkujemy. Zaraz znów będzie sezon, będę miał masę roboty.
Już ja znałam te jego śpiewkę. Zwykle chodził do roboty dopóki grosza nie dostał, a potem znowu wpadał w ciąg.
CZYTASZ
Niczyja (2020)
RomanceJedynym celem Nasty Suiside jest skończenie szkoły i opuszczenie rodzinnego miasta Sharpmeadow. W jej życiu nie ma czasu na związki, ani ma typowe dla nastolatek rozrywki. Jej ojciec jest uzależniony od narkomanów, a do tego narobił sobie długów u l...