R13.

140 5 0
                                    

Kilejne dni mijały lekkim napięciu. Nie odzywałam się wiele do Crimsona. Każde z nas trochę miało do drugiego żal o to co się stało.

W szkole było troche gorzej. Spojrzenie Simona przeszywało mnie na wskros. Było mi tak potwornie wstyd, ale nie mogłam nic mu powiedzieć. Nie chciałam, by znów oberwał.

- Co to za koleś, który podwozi codziennie Nasty? - spytał Simon na tyle głosno, że nawet ja to usłyszałam.

- To jej wujek! - odpowiedziała mu Grace.

- Aha, wujek... to wszystko wyjaśnia.

Nie wiadomo, na ile uwierzył, że nie była ze mną w zmowie milczenia.

Kiedy po lekcjach wyszłyśmy na zewnątrz, Roy juz czekał na mnie pod szkoła, wiec musiałam się szybko pożegnać z Grace.

Crimson był posępny. Po krótkiej chwili zauważyłam, że nasza codzienna trasa odbiegała od normy.

- Dlaczego wyjerzdzamy z miasta?

- Uspokój się...

- Czemu nie wracamy do mieszkania?! - Zaczęłam lekko popadać w histerię.

- Jedzemy znowu na wieś.

- Ale po co?

- Chieny w tym tygodniu zamierzaja zdecydować o twoim ojcu. Jakoś dowiedzieli się o tobie, chociaż starałem się zatrzeć ślady. Nawet chociaż podłożylismy ten list pożegnalny, pomyślili się, że nie ma żadnej ciotki, że coś musiałaś wiedzieć o dragach. Kazali cię znaleźć...

Nie rozumiałam co do mnie mówił?

- Co ze mną zrobisz?

Niespodziewanie zahamował, a schowek przede mną sie otworzył. Z jego wnetrza wypadła broń niemal na moje kolana.

- Kazali ci mnie zabić... - domysliłam się

Chwyciłam zimną, metalową rekojeść pistoletu. Był cieżki i nie wiedziałam jak z niego strzelać, jednak bez wachania wycelowałam nim w Crimsona.

- Odłóż to!

- Zatrzymaj się na poboczu! Strzelę jeśli mnie nie wypuścisz - zagroziłam.

Wiedziałam, że nie jestem w stanie tego zrobić. Nawet mimo, że go nienawidziłam, mimo że był najpodleszym człowiekiem na świecie, mimo że chciał mnie skrzywdzić wielokrotnie.

- Nasty, chcę ci pomóc - pokręcił głową, widziałam jak poruszyła sie jego grdyka, gdy przełknał ślinę. Wygladał na zdenerwowanego, nie tylko dlatego, że mierzyłam do niego z broni. - Prosze cię, schowaj to. Mamy naprawde niewiele czasu.

- Czego chcą ode mnie Hieny? Czemu nie mogę żyć w spokoju?

- Pewnie pomyśleli, że sprzedadzą cię do zagranicznego burdelu, będą podawać ci narkotyki, nie będziesz w stanie uciec. Jeśli nie zaufasz mi, tak właśnie się to skonczy.

- Skąd mam wiedzieć, że właśnie mnie do nich nie wieziesz?

- Gdybym naprawdę chciał, skrzywidziłbym cię już dawno temu... pomyśl.

Gdy głebiej się nad tym zastanowić zawahał sie pierwszego dnia. Potem gdy naga stałam w łazience, mógł ze mną zrobić co chciął, a mimo to nie tknął mnie. W mieszkaniu było tyle okazji i pretekstów. Gdyby był potencjalnym gwałcicielem, nic by go nie powstrzymało. Schowałam pistolet pod siedzenie, na tyle blisko, by nadal móc po niego siegnąć.

- Jesli wywieziesz mnie gdzieś indziej to cię zastrzelę - zagroziłam, ale mój głos zabrzmiał naprawdę beznadziejnie...

To się robiło gorsze niż jakiś serial kryminalny.

***

Z godzinę jeździliśmy po jakichś polach, powoli zaczęłam watpić czy przypadkiem nie zakopie mnie gdzieś na tym zadupiu w bezimiennym grobie. W końcu dostrzegłam w oddali majaczący piętrowy dom, w którym spędziłam cały poprzedni weekend.

Crimson wysiadł z auta. Nadal nie wierzyłam mu, wiec wziełam ze sobą broń.
Nie miałam pewności, czy ktoś nie czekał na nas w środku. Otworzył bagażnik i pokazał mi jego zawartość.

- Tak, jak widzisz są zapasy jedzenia, twoje rzeczy, nawet książki ci zabrałem, a pistolet i tak jest nienaładowany.

Spojrzałam na broń, którą trzymałam w dłoni. Jednak byłam bardziej naiwna niż myślałam. Gdyby była naladowana, bez problemu, by mi ją odebrał, jedną ręką, drugą prowadząc samochód.

W domu nie było nikogo oprócz zatechłego powietrza i osiadlego kurzu.

- Co z moją szkoła? Pracą? Prakrykami? Odrazu ci mówię, że zwolnienie lekarskie nie przejdzie.

- Naprawdę zamartwiasz się tymi pierdołami?

Tak się składało, że to nie były żadne pierdoły. Dobre oceny i dorywcza praca zapewniały mi niewielkie, co prawda, ale jakiekolwiek środki na utrzymanie. Dla niego było to nie istotne. Kasa, ktorą dostawałam z sali to były dla niego drobne. Co innego gdybym wzięła się za dilowane, na pewno wtedy pochwaliłby mnie za moją zaradniść. Rozłożyłam ramiona.

- Czy jest cokolwiek w moim życiu czego mi nie odebrałeś?

Roy zbliżył się do mnie niebezpiecznie blisko. Znowu miał ten wzrok, który sprawiał, że stałam jak zamurowana... Wyjął broń z moich rąk i odłożył ją na blat kuchenny.

- Jest jedna taka rzecz... - zauważył - Nigdy nie byłaś z facetem, prawda?

Zarumieniłam się. Prawdę mówiąc, żaden chłopak nigdy nie próbował dotknąć mnie w jakiś nieodpowiedni sposób... oprócz niego.

- Nie trudno było to zgadnąć - odparłam prubując udać, że wcale mnie to rusza.

Znowu to samo. Sprawił, że byłam niemal na skraju wytrzymałości. Czułam dziwne zawirowania w żołądku, ale nie wywołane strachem. Wynikało to z czegoś innego. Chyba zwariowałam...

Oplutł mnie jednym ramieniem w tali przciągając do siebie, a czoło oparł na mojej głowie. Dłonia drugiej ręki przesynął po moim policzku i szyi.

- Wow, tym razem nie uciekłaś...

Właśnie sama zadawałam sobie to pytanie. Czemu nie umiałam go odepchnąć?

Odkąd go poznałam zaczęłam odczówać tyle emocji, głównie tych negatywnych, strach, złość, upokorzenie, lecz splatały się one przebłyskami czegoś lepszego. Nigdy nikt nie śmiał się ze moich kawałów i nie jadł ze mną lodów późno w nocy. Nawet najlepsza koleżanka nie kupiła mi reklamówki podpasek, kiedy nie miałam pieniędzy.

Musnął moje usta, kiedy jeszcze oboje mieliśmy otwarte oczy. Niespieszył się i jego ruchy ust były powolne, dał mi czas bym przywykła do nowego doznania. Niemal jęknął, kiedy koniec jego języka zaczął badać wnętrze moich ust. Wiedziałam, że to złe, że tak naprawdę w ogóle go nie znam i nie byłam pewna czego on ode mnie oczekuje, ale mimo to nie chciałam, by przestał.

Jego ręce gładziły moje plecy. Przyparł mnie do blatu biodrami, gwałtownie wciągając powietrze. Poczułam coś twardego w jego spodniach. Odsunął się ode mnie, choć widziałam jak bardzo musi ze sobą walczyć.

- Idę po jedzenie do samochodu.

Niczyja (2020)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz