Rozdział 5

512 35 35
                                    

Roz. 6
Ahsokę wybudziło z i tak lekkiego snu krzątanie się klonów po korytarzach statku.Usiadła na łózku rozcierając sobieskronie w lekkim roztargnieniu. Nie spała dobrze, najwidoczniej powrót dokorzeni nie jest, aż tak prostą rzeczą do przejścia.
Wstała rozciągając się ospale. Rozejrzała się po kajucie, i jej wzrok padł na miecześwietlne lerzące na prowizorycznej półce.

Zawiesiła na nich wzrok dławiąc sięmieszaniną obaw i kłębiących się myśli. Nigdy myśl o ich zostawieniu niebudziła w niej poczucia brakubezpieczeństwa. Bywała już na misjach w których zmuszona była brać udział beznich. I bywały to misje skrajnie niebezpieczne.
A ta?
Ta jest niczymdyplomatyczna eskorta senator Chuchi.Którą obie traktowały jak wakacje. To byłotakie niedorzeczne.
Ahsoka walczyła ze sobą by nie sięgnąć po niei ukryć głęboko w swojej torbie. Zjakiegoś powodu w jej głowie zrodził się wniosek, że bez nich, nie czuła sięJedi, nie czuła się przynależna do żadnej społeczności, rodziny, domu. Poczuła się samotna, samotna w obliczu powrotudo miejsca swego pochodzenia. Czuła się jak zbieg, jak intruz. Żołądekwiązał jej się w coraz silniejszy supeł. To wszystko było takie niedorzeczne,niedorzeczne. Pięści Ahsoki zaczęły drgać, jej strach przeradzał się w złość.
-Smarku? – z szamotaniny we własnych dziwnych emocjach wyrwał ją nagle głos Anakina. Stał oparty o framugę drzwi, trzymając podręczny holo – komunikator. Ahsoka zcałej siły powstrzymała drganie pięści jakie wywołał w niej nagły potok myśli ipytań jakimi najchętniej zasypałaby swego mistrza. Spojrzała z powrotem namiecze świetlne i westchnęła ciężko.
- Tak? –jej głos był lekko krzykliwy, tak bardzo mocno spięta była nawet najmniejszastruna Ahoki.
- Lądujemyw przeciągu godziny, Rada chce z Tobą pomówić zanim to nastąpi. – rzeczowowyrecytował i podał jej komunikator – Czy wszystko w porządku? –spytałprzyglądając jej się badawczo.
-Tak –ucięła Ashoka, odwracając się plecami i skupiając wzrok (i wirujące myśli) nakomunikatorze.
-Pamiętaj, by się przebrać – usłyszała dźwięk otwierających się drzwi, ale nieusłyszała korków. Obróciła się przez ramię, patrząc na niego ukratkiem. Anakinstał w tym samym miejscu, patrzył na niąz mieszaniną troski i zaciekawienia. Poczuła jak błękit jego oczu, świdruje jejw głowie. A potemwyszedł. Ahsokawypuściła powietrze ze świstem opadając na koję. Zmarszczyła brwi i wcisnęłaguzik nawiązujący połączenie. Po parusygnałach, ukazały jej się dwie, pomniejszone błękitne postacie. Był to mistrz Windu i mistrz Yoda. Ahsokaukłoniła im się i zdobyła na obojętny i pogodny wyraz twarzy.
-WitajTano Padowanie – mistrz Yoda odwzajemnił gest powitalny i uśmiechnął się doniej ciepło. Mistrz Windu tylko skinął i nie zmienił swej poważnej i dostojnejminy. - Sprawędo Ciebie mamy – kontynuował mistrz Yoda – próba Cię czeka, w Twych oczachduża, w rzeczywistości mała i łatwa. Do korzeni powrót.
-Nie brzmi to, jak walka na froncie gdzie próbą jest wykazanie umiejętności w przetrwaniu – Ahsoka, zdobyła się na cieńżartu który odebrany został jednak nie tak jak sobie tego wyobrażała.
-Próbytej nie lekceważ, potrafiła ona przed Tobą zgubić wielu– skarcił ją mistrzYoda.- Powrótdo korzni to często ostateczna próba,czy jesteś w stanie poświęcić swe życie zakonowi. Ta którą przechodzisz, sama.Nie ma na nią wzorców, ani jednoznacznych zadań do wykonania. Jeśli jej nieprzejdziesz, już zawsze targać będą Tobą wątpliwości.-Przygotujsię Tano padawanie, połącz się z domem, a potem rozłącz. Dla Jedi, domem każda cząstka w Galaktyce jest. Próba taukojenie ma Ci przynieść, bezpieczeństwa poczucie. Ahsokadrgnęła na dźwięk, słowa „bezpieczeństwo". Jednak ponownie zdobyła się naobojętny pełny szacunku wyraz twarzy. - Towszystko co mamy Ci do powiedzenia – wzrok mistrza Windu, był surowy i badawczy– podczas misji nie będziecie mieli bezpośredniego kontaktu z Radą. Wsłuchajsię w głąb swego umysłu Ahsoko, jeśli targają Tobą wątpliwości, teraz masz szanseje rozwiać . I znikli. Ahsoce wydało się, że rozmowa dołożyłajej tylko więcej wątpliwościWstaławięc gwałtownie, zdzierając z siebie szaty i nakładając elementy swego nowegoubrania. Proste szare zwoje materiału którymi zawijała swe ciało, wyrażały tyleco bezimienność, anonimowość. Czegoś co Ahsoce zdecydowanie nie poprawiało smaopoczucia.Poczułajakby wraz ze zdjęciem szat Jedi zdjęła z siebie swą własną definicję.
Ale dasobie, rade ( cisnęła pasem na miecze świetlne w torbę), da sobie radę jakzawsze. W misji, której ma nie być Jedi, w misji gdzie tylko jej umiejętnościjej pomogą. Nie status społeczny.

Zdecydowałasię wyjść z kajuty i odetchnąć trochę w sterowni. Natknęłasię tam na Anakina. Na dźwięk jej kroków szybko rzucił słowa pożegnania dorozmówcy i wyłączył komunikator. Ahsokaprzeszła obok niego i usiadła za sterem obok.
Milczeli.
-Czy Typrzeszedłeś swą próbę powrotu do korzeni? – wypaliła, wpatrując się tępo w migocząceprzyciski sterownika. Anakinwzdrygnął się, cierpliwość nie należała do jego natury, wiec odpłynął myślami wbliżej jemu znanych kierunkach czekając aż jego Padawan zacznie rozmowę. Zasępiłsię, przypominając sobie tamten czas.
-Wtedynie było jeszcze na to tak jasnego określenia – westchnął, kurczowo zaciskającpięści.
Ahsokarzuciła na niego ukratkowe spojrzenie, twarz Anakina dziwnie stężała. Brwiściągnął bardzo nisko, a jego oczy zaszły mgłą.
- Tasytuacja, jak to nazwałaś... próba, spadła na mnie zbyt niespodziewanie –powiedział ochrypłym głosem.
-Aprzeszedłeś ją? – ponowiła pytanie, łapiąc się nagle że mu przerwała, ale niemogła powstrzymać tej nurtującej jej ciekawości, jakby czekała na proroctwo wswojej kwestii. Anakinmilczał. Statek przybliżył swą trajektorię do gwiazdy której blask padł nagórną część statku. Twarz Anakina skrył wówczas cień. Ahsoka walczyła ze sobąaby się nie odezwać. Skubała nerwowo koniec szaty.
- Niewiem – szepnął Anakin.

Ahsokawzięła głęboki oddech, a jej mięśnie napięły się z nerwów.
- Nikogoprzy mnie nie było, kto by mnie poprowadził –
Anakin wychylił się z cienia ioparł łokcie o ster. Wpatrywał się chwilę w gwiazdę po czym zwrócił się kuAhsoce z niezwykle spokojnym jak na niego wyrazem twarzy

– Ale Ty nie będziesz sama.

/
Tym razem nie składam obietnic dotyczących rychłej/nie rychlej kontynuacji. Jak widzicie wena bywa kapryśną przyjaciółką. Na jej odwiedziny czeka się czasami miesiące.
Mimo to, nie jestem przekonana do tego rozdziału.
Zobaczymy jak się sytuacja rozwinie.
Wszystkim dziękuje za komentarze, słowa wsparcia.
Diva💫
//
Myjcie ręce, nie wariujcie, bądźcie dla siebie mili i wyrozumiali❣️

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 27, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Stars in her eyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz