Portowe kundle szły zdać właśnie raport swojemu przełożonemu. Problem polega na tym, że rudowłosy był w złym humorze. A kończyło się to zazwyczaj nożem w ścianie... dosłownie milimetry od tętnicy.
Nikt nie wiedział, od czego zależy humor Nakahary. Nie było żadnej zasady. Potrafił zachowywać się spokojnie - jak na niego oczywiście, a czasami chciał zamordować każdego, kto znalazłby się na jego drodze. Chociaż... Przecież tego stanu u mężczyzny nie mógł wywołać obiekt czy, pożal się Boże, sytuacja w pracy - to musiała być osoba. Pewna bardzo irytująca go osoba, o której nikt z oddziału Rudego nie wspominał.
Chuuya był w trakcie wymyślania najbolesniejszej i najdłuższej śmierci, gdy usłyszał odgłos pukania w drewniane drzwi. Z jego ust poleciała wiązanka, której żaden szewc by się nie powstydził.
- Wejść. I nie chce słyszę ani słowa, albo zatłukę! Ten debil i tak już doprowadza mnie do białej gorączki.
Fakt. Nie wyglądał najlepiej. Miał całą szyję siną. Do tego spod czarnego materiału otulającego jego dłonie wyłaniał się podobny odcień skóry. Jego podwładni byli przerażeni widokiem niebieskookiego. Jego słowa także ich przeraziły. Jak mieli zdać raport bez słów? Bali się bardziej, niż na misji, gdzie zginęła połowa oddziału herszt Kouyou-san. Stali jak wmurowani. Byli całkowicie nowym nabytkiem mafii i nie wiedzieli, jak obchodzić się z wybuchami swojego herszta. Na ich szczęście do gabinetu wparował nie kto inny jak Tachihara - od niedawna służbowy partner Nakahary.
- Chuuya! Chodźmy na kawę! Możemy potem wpaść do mnie i skończyć, co zaczęliśmy wczoraj wieczorem~
Nakahara chciał go zabić. Nie... Zabić to złe słowo. On chciał go zarżnąć. Nie dość, że wypomina mu jego stan, to insynuuje, że to niby z nim! Mimo wszystko udało mu się utrzymać swoje emocje na wodzy. Nie wiedział tylko, ile da radę to robić z taką ilością idiotów w jego otoczeniu. Zapowiadał się bardzo długi dzień pełen wstydu dla Nakahary.
Brunet siedział na łóżku. Nie do końca rozumiał co się działo. Był związany, a ręce miał przykute do zagłówka. Gdyby znajdowali się w innych okolicznościach, a w jego sytuacji znajdowałby się niebieskooki chłopak, byłby nawet zadowolony z takiego obrotu spraw. Ale nie teraz. Nie kiedy to on, najmłodszy herszt Portowej Mafii i zdrajca, tak na marginesie, był spętany przez pewną rudą kulkę nerwów.
- Wyjaśnisz mi co zrobiłem, że okazujesz mi tyle uwagi? Nigdy nie przejmowałeś inicjatywy w ten sposób... Wolisz raczej leżeć pode mną i błagać o więcej ~
- Zamknij się! Zamknij, po prostu zamknij ten durny ryj! Mam już dość, rozumiesz?! Mam dość! Dość tego twojego...! Nawet nie wiem jak to nazwać! Ciągle flirtujesz z innymi kobietami, a jak przy mnie pojawi się ktoś, kto według ciebie może być dla ciebie zagrożeniem, to zaciągasz mnie do domu i rano zawsze jestem w gorszym stanie, niż po niejednych torturach. Mam dość tego, że mnie oznaczasz! Wieczne malinki, ślady zębów, a teraz jeszcze kajdanki? Co ci wpadło do tego pustego łba?! Wiesz, że mam swoje zdanie co do tego?! I mi się to nie podoba? Cała ta twoja zabawa w dominującego partnera mi się znudziła! W sumie to nigdy mi się nie podobała, wiesz?
Chuuya chodził zdenerwowany po całej sypialni zachwujac bezpieczną odległość od łóżka. Wiedział, że jeśli spojrzy w oczy ukochanego, cała złość z niego wyparuje, zostawiając po sobie wyrzuty, że znowu na niego krzyczał. Tak było zawsze. Zawsze dawał się usidlic tym cudnym oczom o barwie najczystszego bursztynu. I zawsze ich kłótnie kończyły się kolacją. Kolacja, którą , nota bene, musiał przygotować rudowłosy, ponieważ pan zaborczy nie umiał nawet wody na makaron zagotować.
- Wczoraj twoja postawa była inna. Podobało cię się. A jak się odsuwałem od twojej szyji to patrzyłeś na mnie tym swoim głodnym wzrokiem pełnym pożądania. Ja nic nie poradzę na to, że mnie tak pociągasz. A jesteś mój. I nikomu nie pozwolę się do ciebie zbliżyć. A zanim mi zrobisz kolejną aferę, że od kiedy jesteś mój, to Ci powiem, że od dnia w którym podpisałeś akt naszego ślubu. Co było trzy lata temu, tak dla twojej informacji kochanie.
Niebieskie oczy się rozszerzyły. Ta gnida pamiętała datę ich ślubu. A w jego wypowiedzi nie było ani grama jadu. Chuuya poczuł się okropnie krzycząc na niego w dniu ich rocznicy. Bez słowa zdjął pęta, które krępowały bruneta.
- No już. Chodź do mnie.
Mówiąc to, Dazai miał nadzieję na pozbycie się kajdanek, których jak na złość nie mógł sam zdjąć. Nie potrafił rozpracować tego zamka, a już na pewno nie przy takiej pozycji rąk. Jego nadzieje jednak legły w gruzach, gdy zobaczył uśmiech męża. Nie podobał mu się. Uwielbiał, kiedy rudy się uśmiechał, ale nie w ten sposób. Ten uśmiech był zarezerwowany dla sal tortur. Brunet pamiętał go z czasów Czarnej Ery. Przesłuchiwana ofiarą nie miała żadnych szans, jeśli ten uśmiech pojawił się u mafioso. Chuuya pochylił się nad jego ciałem i zaczął szeptać po francusku. Na koniec dodał tylko jedno zdanie.
- I nawet nie próbuj nic wywijać, jasne?
Przy ostatnim słowie, dłoń rudowlosego zacisnęła się nieznacznie na kroczu jasnych spodni. Gdy do bruneta dotarł sens słów Francuza, jego twarz oblał rumieniec wstydu. Nie potrafił tego powstrzymać. Chuuya był jedyną osobą, przy której nie umiał kontrolować swoich reakcji. Zresztą... Trudno nie mieć czerwonej twarzy, gdy twój mąż obiecuje sprawić, abyś miał gwiazdy przed oczami i poczuł się jak w niebie podczas najbliższej nocy, prawda?
CZYTASZ
Soukoku ~ One-shots
FanfictionKrótkie lub dłuższe opowiadania o soukoku. Pisane nieregularnie. 6 w #soukoku 03.05.2020 5 w #soukoku 10.05.2020