Chuuya idzie ze mną

469 32 25
                                    

Witam, witam zagorzałych fanów bungou stray dogs! Ja, najlepszy, najznakomitszy człowiek na świecie, szanowny Nikolai Gogol, ku zgrozie mojego jedynego przyjaciela, Fyodora Dostoyevskyego, zamierzam wyjawić wam sekrety życia codziennego postaci, którą niestety zamiast mnie tak sobie upodobaliśce, Dazaia Osamu! Nie przedłużając, pozwólcie, że zacznę opowiadać. Kurtyna w górę!


- Czeeść, Chuuya, przyszedłem sprawdzić, czy wreszcie zdechłeś - rzucił z kpiącym uśmiechem Osamu, po tym, jak wtargnął do pokoju rudego.

Oboje mieszkali w głównej siedzibie Portowej Mafii, sąsiadując ze sobą. Jako że Dazai był hersztem, mógł się swobodnie przemieszczać po całym budynku.

- Rodzice nie nauczyli cię kultury, szczylu? - mruknął Chuuya, odrywając wzrok od czytanych właśnie wiadomości. - Czego chcesz?

- Mamy nową misję - odpowiedział Dazai, lekceważąc obelgę rozmówcy. - Chcę cię widzieć przy wyjściu za pięć minut.

Drzwi głośno trzasnęły, a Nakahara zmiął ze złości gazetę. Nienawidził każdego momentu, w którym to jego przełożony mówił mu, co ma robić. Nie miałby do tego aż takiego problemu, gdyby nie był nim ten idiota Osamu.

Równe cztery minuty później stanął obok grupki kilku innych egzekutorów i Dazaia.

- Naszym zadaniem jest zniszczenie siedziby organizacji zwanej Mimic. - Zaczął tłumaczyć herszt. - Jakiś tępak zapisał sobie na kartce jej adres, a nasi ludzie potwierdzili jego prawdziwość. Doprawdy, nie ma w Yokohamie żadnego godnego nas przeciwnika - westchnął przeciągle brunet i otworzył drzwi.

Uliczki były zatłoczone świętującymi Dzień Słońca mieszkańcami miasta. Czterej odziani w czerń mężczyźni przeciskali się przez tłum, powoli brnąc w stronę starej fabryki ryżu, zamkniętej dekadę temu z powodu wycieku gazu. Dostanie się do środka było iście banalne.

- Akutagawa, rozwal drzwi. Odasaku, stój na czatach. Chuuya idzie ze mną - rzucił niespiesznie Osamu. I wtedy się zaczęło.

Dźwięk rozdzieranego metalu na moment zagłuszył zgiełk sąsiedniej ulicy. Następnym spodziewanym odgłosem było mnóstwo strzałów, jednak cisza zdaje się osiadła w tym budynku na dobre. Odasaku przeszedł przez próg fabryki, stąpając powoli po skrzypiącej, drewnianej podłodze.

- Moja umiejętność nic nie wyczuwa - powiedział mężczyzna, stając na środku rzekomego głównego budynku Mimic. Odwrócił się w stronę Dazaia. - Jesteś pewien, że adres na znalezionej kartce był prawdziwy?

- Zapewne ktoś chciał nas wyciągnąć z naszej siedziby, by wtedy ją zaatakować - myślał na głos Chuuya, po czym użył swej umiejętności i na lewitującym głazie pognał w stronę mieszkania członków Portowej Mafii, a jego towarzysze ruszyli za nim.

Unoszący się w powietrzu kurz drażnił oczy czterech Obdarzonych, którzy stanęli na ruinach lewego skrzydła ich siedziby. Akutagawa natychmiast pognał za odgłosem walki. Rozbłysła fioletowa poświata, a od ścian odbiły się ciała członków Mimic.

- Nawet dziecko wymyśliłoby taki podstęp, choć jak na nich to i tak jest progres - westchnął Odasaku.

Pozostali mężczyźni także rzucili się w wir walki, by po dziesięciu minutach z uśmiechem patrzeć na rzeź, wspólnie zgotowaną ludziom, którzy ośmielili się napaść na Mafię.


Serdecznie dziękuję za przyjście! Widzimy się następnym razem, strzałeczka!

Sztuka nalewania wina Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz