Nie odchodź, Odasaku

228 20 31
                                    

— Dobrze się zastanów, Oda — mruknął Mori, siedząc za swym biurkiem i jednocześnie wypełniając jakieś papiery. — Wiem, że jesteś świadomy ryzyka, Mimic to nie przelewki. Jeżeli tam pójdziesz – zginiesz. Jeżeli nie pójdziesz – pójdzie tam Dazai i to on zginie.

— Już podjąłem decyzję, szefie — odpowiedział, nie dając po sobie poznać, że się waha.

Ougai Mori spokojnie świdrował wzrokiem postać Ody. Wysoki, szczupły, inteligentny, ale ma za miękkie serce. To ostatecznie doprowadzi do jego zguby.

— Niech będzie. Wyruszysz za dwa dni.

Gdy drzwi pokoju się zamknęły, zostawiając szefa mafii samego, po pomieszczeniu przetoczył się zadowolony chichot. Wszystko szło zgodnie z planem.

~

Odasaku klęczał przed płonącym pojazdem, nie mogąc uwierzyć w to, co się właśnie stało. Syrena straży pożarnej majaczyła gdzieś z tyłu jego umysłu. Miał wrażenie, że zawiódł swoich podopiecznych.

Parsknął.

Oni nie mogli już czuć się zawiedzeni, bo przecież…

Nie mógł zapanować nad szlochem, który wydostał się z jego zaciśniętego gardła. Nie chciał nad nim zapanować.

Ogarnęła go żądza zemsty.

~

Poczuł powiew powietrza, gdy kula śmignęła tuż przy jego twarzy. Musiał przyznać, że bez używania swojej umiejętności ten pojedynek był naprawdę ciężki. Wiedział, jakie będzie jego zakończenie. Wiedział, a mimo to zdziwił się, gdy usłyszał głośny trzask. Jego przeciwnik padł na ziemię, a zaraz po nim on sam.

To już? A więc to takie uczucie? Autorom brak wiedzy, skoro w swoich dziełach opisują śmierć inaczej, pomyślał, wpatrując się tępo w sufit.

— Odasaku!

Kojarzył skądś ten głos. Obraz sufitu zasłoniła mu przerażona twarz.

— Och, Dazai…

— Odasaku, nie, nie, nie odchodź, Odasaku! — skomlał brunet, przytulając coraz bardziej pozbawione energii ciało przyjaciela.

Popołudniowe słońce rzucało promienie na dwie postacie, kurczowo trzymające się siebie nawzajem. Cienie drzew tańczyły żywo na ścianach, kiedy zebrał się silniejszy wiatr.

Oda odchrząknął, czując, że jest winien Dazaiowi choć słowo.

— Posłuchaj mnie… Ludzie żyją po to, by chronić siebie nawzajem. Przyjdzie czas, kiedy to zrozumiesz…

Pomarańczowa poświata słońca oplotła ich sylweki, kiedy Oda uśmiechnął się po raz ostatni. Było pięknie.

Ale cóż mu z tego, skoro jego słońce właśnie zgasło?


*ociera łzę wzruszenia* shippowałem…

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 04, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Sztuka nalewania wina Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz