Część pierwsza - królicza nora

150 10 1
                                    

- Todoroki! Uważaj! - krzyknął z przejęciem wysoki, zakuty w białą zbroję młodzieniec, unosząc rękę i przy okazji dając unik przed nadlatującym kawałkiem dachu.

Mieszańcowi nie trzeba było powtarzać. Przetoczył się po ziemi, raniąc się się w policzek odłamkiem szkła.
Sycząc z bólu przywołał ścianę z lodu aby odgrodzić tymczasowo swoich przyjaciół od wrogów.

On i Deku, Iida oraz Bakugou i Kirishima podczas zwyczajnego spaceru do galerii przepełnionego wrzaskami blondyna złego na cały świat byli świadkami jak jacyś goście właśnie grożą właścicielowi spożywczego. Bez namysłu Deku rzucił się na nich, a reszta uczniów niewiele myśląc pobiegła mu na ratunek.
Walka szła dobrze do czasu kiedy zorientowali się że trafili na jeden z odłamów największej yakuza w Tokio i dodatkowo jeden z ich przeciwników miał moc blokowania sygnału przez co nie mogli wezwać pomocy.

Teraz w małej uliczce piątka uczniów walczyła z ośmiorgiem napastników, starając się nie zrównać z ziemią dzielnicy.

- SHINE!!!! - wrzasnęł Katsuki, po czym podpalił swoje dłonie i wyrzucił strumień płomieni w kierunku oprycha.
Shoto westchnął rozdrażniony i swoją mocą podtrzymał kawał dachu na miejscu.
W feworze walki Katsuki widocznie przestał logicznie myśleć bo inaczej nie dało się wyjaśnić spowodowanych przez niego zniszczeń.
Jeden z przeciwników niski, brunet zamachnął się na Red Riota, jednak ten to przewidział i użył swojej mocy, aby uprzedzić atak.
Złoczyńca zaczął zwijać się z bólu na chodniku, a Shoto dziękował w myślach Bogu, że nie trafili na szychy przestępczości.

Todoroki-kun, głowa - usłyszał chłopak a po chwili nad głową przeleciał mu Midoryia.
Oprych nr 2 najwidoczniej miał quirk telekinezy bo brokuł poleciał na skraj alei, i uderzył w dach straganu.
Mieszaniec dobiegł do niego i zobaczył że zielonowłosy miał ranę na ramieniu, z której kapała krew.
Przegryzając wargę z gniewu Shoto wykorzystał nikłe światło z latarni ulicznej i światło z księżyca i używając lodu zamroził ranę chłopaka.

Deku mrucząc z bólu wstał, jednak znowu upadł z braku sił.
Shoto naprawdę podziwiał go za jego siłę walki i chęć wygranej.
Jednak w tej chwili bał się o niego.
Nie chciał aby urządził się jak na festiwalu sportowym.

Dotarło do niego że sytuacja jest zła.
Złole mieli doświadczenie w walce i potężne quirk, a oni byli już zmęczeni i nie wyćwiczeni.
W takiej chwili wszelkie staże nie miały znaczenia i kolorowowłosy myślał tylko jak wydostać z tego przyjaciół.

Nagle dostał potężny pocisk w policzek, aż się zachwiał.
Mrużąc oczy zauważył jak wysoki, dobrze umięśniony blondyn powoli idzie do niego ściskając w ręce kamienie.

- I po co wam to było dzieciaczki. Trzeba było nam pozwolić okraść tego faceta. Teraz tego pożałujecie. - powiedział po czym przywołał falę wiatru, która wywiała Shoto z ulicy.
Zdumiony młodzieniec, nawet nie mógł użyć swojej mocy, i już po chwili leżał bez czucia na zimnym chodniku.

Nie liczyło się dla niego jego życie, tylko jego przyjaciół. Miał gdzieś czy zginie, chciał tylko aby oni przeżyli.
Wiedział że nie może ich zostawić, dlatego poczuł jak jego ręka staje się gorąca.

Poczuł jak w jego żyłach zbiera się moc i siła.
Wciąż miał lekkie opory przed swoją ognistą stroną i czuł małe obrzydzenie do tego, jednak jak to się mówi, cel uświęca środki.

Nie przewidział jednego. Że jego przeciwnik też nie ma nic do stracenia.

Blondyn naparł na niego, a Shoto wymierzył mu lewy sierpowy w brzuch.
Zobaczył tylko rozszerzone oczy przeciwnika i jego zamarły uśmiech, po czym odrzucił jego dymiące ciało na drugą stronę ulicy.

Todoroki w Krainie Czarów. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz