Część piąta - kij ma dwa końce

50 4 0
                                    

Kapelusznik jak gdyby nigdy nic, nalewał sobie herbatę z odległości paru centymetrów do filiżanki z ozdobnym, wymalowanym ptakiem.

Shoto wpatrywał się w niego z lekko uchylonymi ustami i niestarannie zamaskowanym, pytającym wzrokiem. Nie wiedział czy się nie przesłyszał. Nad ich głowami przysiadł wielobarwny ptak, chyba drozd. Zaczął on dziobem skubać swe nietypowe upierzenie, przez co pare piór spadło na jedwabiste włosy cheterochromka. Niedbale odgarnął pare kosmyków, nie odejmując wzroku od rozmówcy.

- Co powiedziałeś - zapytał, kiedy ochłonął po czym chwycił filiżanke i wziął pare łyków jak się okazało przesłodzonej herbaty.

- A co masz na myśli - spytał tym swoim monotonnym tonem.

- To o mojej szkole - odparł i odstawił filiżanke z cichym brzdękiem na spodek.

- A to... widzisz sam nie wiem czasem co gadam. Nawet nie pamiętam co mówiłem pare chwil przed! Czyż to nie zabawne? - wykrzyknął wylewając pare kropel z filiżanki.

- Acha - odparł chłopak. Teraz już był pewien że nie da satysfakcji czemukolwiek to zaplanowało. Nawet jeśli to wciąż był jego chory umysł. Wtedy na pewno by tego nie zrobił.

Tak właściwie to Shoto w głębi siebie, tej nieco mniej odważnej do której nigdy się nie przyznawał, cieszył się że nie ma jakichś okropnych potworów i demonów w tym świecie czy wymyśle, gdzie się znajduje. Chociaż może jeśli spędzi nieco więcej czasu z tymi ludźmi, może będzie błagał o zmianę towarzystwa na jakiekolwiek, nawet jeśli miałby być to jego największy koszmar. Pożyjemy, zobaczymy.

- Nic nie powiesz? - spytał Shinso na odpowiadającą ciszę młodzienca - pogodziłeś się że utknąłeś w tym koszmarze?

Po brodzie chłopaka popłynęło pare kropel herbaty, kiedy się nią zachłysnął. Kapelusznik ewidentnie sobie z nim pogrywał. Tylko czemu?

- Mówiłeś że nic nie wiesz - powiedział spokojnie. Ci którzy by go nie znali, uznali by że jest opanowany, ale ci którzy znają go bliżej dojrzeliby jego zaciśnięte, zbielałe palce na uszku, jego lekko skrzywione brwi i jego zwinięte w krzywą linię usta niechybnie pokazujące jak chłopak stara się uspokoić.

- To ja coś mówiłem. Niewiarygodne! - krzyknął i uśmiechnął się ukazując rząd ostrych siekaczy.

- Myślisz że jestem tak tępy, by nie zauważyć że łżesz jak pies - warknął Shoto gniewnie patrząc na fioletowłosego.

Ten spojrzał na niego spod długich rzęs, po czym nieśpiesznie wstał tak, że znajdował się dosłownie trzy metry od młodzienieca.

- Chyba zapomniałeś gdzie jesteś. Znajdujesz się na przyjęciu zwariowanego kapelusznika! Nie szukaj tutaj normalności. Oczekiwałeś że przyjdziesz tutaj i zdobędziesz odpowiedzi na wszystkie pytania. O nie, nie drogi chłopcze. Wiedz że tutaj, nigdy nic nie może pójść łatwo. Bo czym wtedy była by przygoda. Tylko zwykłą bajeczką dla żądnych wrażeń dzieciaków. Przygoda wymaga odwagi. I szaleństwa.

- Skończ pierdolić - wysyczał chłopak, wstając i opierając ręce na stole. - Co ty gadasz? Jaka przygoda? Przyszłem tutaj nie po jakąś cholerną podróż, tylko po zwykłą odpowiedź, czy widziałeś Deku.

Widząc jak Todoroki, ledwo się powstrzymuje przed rzuceniem się na Shinso, ten zachichotał i wyciągnął rękę do niego.

- Nie widzisz tego? Toż to parodia. Czy chcesz czy nie to jest twoja przygoda. To nie ty ją znajdziesz, tylko ona ciebie. I nie uciekniesz przed tym - tu znów zaśmiał się i przysunął w jego kierunku - Nie wzbraniaj się. Okaż emocje. Wiem że uciekałeś od tego odkąd twoja matka oszalała. Wiem, że mimo okaleczenia przez nią wciąż ją kochasz. Czyż to nie chore! Miłość która daje cierpienie. Jakże to rozkoszne.

Todoroki w Krainie Czarów. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz