9. Aż do zmroku

46 2 0
                                    

- Jade, załatwione - mówię, alby uniknąć podejrzeń. Wieczorny wiatr muska moją skórę, rozgrzana blacha ogrzewa tyłek i nogi. Mógłbym rzec, że to nawet przyjemne.
- Dobrze, musimy przygotować więcej takich miejsc - pewnie i ja nieraz z nich skorzystam. Raczej nie uśmiecha się mi paradować ulicami pełnymi zombie podczas nocy, jak mała owca pośród stada wilków. - Mamy ich sporo upatrzonych na przyszłe schronienia. Spike zaznaczy je później na twojej mapie.
Obracam się dookoła, w myślach wytaczając sobie ścieżkę przez te wszystkie budynki. Nie będę musiał ogarniać dobrej drogi, kiedy będę niżej. Niestety z poziomu gleby, nie jest to już takie proste.
- A i Crane - słyszę ponownie Jade ku mojemu zaskoczeniu - Dziękuję... Oddaję głos Spike'owi.
- Teraz musisz wrócić do głównego zadania i uzbroić kolejną pułapkę - mówi po chwili ciszy. - Niedaleko masz następny samochód. 
- Jasne - odpowiadam krótko. Spoglądam w dół. Na ulicy pełnej trupów stoją dwa zupełnie niepasujące do całej scenerii samochody. Piętro niżej znajduje się podobny dach, na który bez problemu schodzę, po pochyłej części dachu
- Na ulicy roi się od zarażonych - dopowiadam.
- I co ty na to? - Kpi Spike - Staraj się iść po dachach, tam cię nie dorwą.
A co ja właśnie kurwa robię? Z całych sił unikam jakiegokolwiek spotkania  z tymi szczerbatymi potworami.
- Otaczają samochód Spike - tłumaczę dokładniej.
- Masz chyba te petardy, co? - sprawdzam swoją kieszeń, czy zawartość nie wypadła podczas wspinaczki. -To rzuć parę w tłum. Łatwo rozproszyć uwagę tych martwych gnojków.
Słyszę śmiech, jak widać taka sytuacja jest dla niego codziennością. Rzucam odpalone petardy kilka metrów od samochodu. Zombiaki jak zahipnotyzowane podążają momentalnie w kierunku dźwięków. Obserwuje, jak potykają się jeden o drugiego, byleby tylko znaleźć się bliżej źródła hałasu.  Automatycznie zrobiło się więcej miejsca obok aut. Kiedy są już w znacznej odległości, rzucam kolejną petardę, jeszcze dalej. Powinienem się wyrobić zanim te kurwy zainteresują się mną. Schodzę na niższe pokłady blachy a w końcu na rozgrzany asfalt. Szybko wygrywam siłowanie się z oporną maską i aktywuję pułapkę. Robię to samo z drugim samochodem, dopóki słyszę trzask petard. Zamykam maskę dokładnie w momencie, kiedy wszystko cichnie. Słychać wyraźnie szmer poruszających się niezdarnie stóp i warczenie psujących się, czarnych jam gębowych.  Samotny niebieski bus stanowi dla mnie ratunek, gdzie nie sięgną ich wstrętne łapska. Zgłaszam się Spike'owi, depcząc brudne paluchy umarlaków.
- Trzymaj tak dalej - mówi wyraźnie zadowolony - niedaleko masz koleją pułapkę. I może już sam wiesz, ale: nie daj się dopaść na otwartym polu.
- Spike, te dziwadła są wszędzie - mówię zniesmaczony, kiedy widzę jak jedna nieumrała bez ręki, ledwo wspina się na fragment cementowej balustrady na pierwszym piętrze domu, tylko po to aby spaść na ulicę i rozwalić sobie kruchą czaszkę o asfalt. Paskudny widok. A smród jeszcze gorszy.
- Jak uruchomić pułapkę, gdy będzie potrzebna? - dopytuje, widząc, że złazi się ich tu coraz więcej.  Skąd oni się kurwa biorą?
- Nie da się. Mówiłem ci, one są tylko na nocną misję.
- Szlag by to - cedzę przez zęby, przeskakując przez fragment muru, skąd spadła martwa koleżanka.
Przebiegam przez mały, opustoszały dziedziniec. Wygląda jak zatrzymany w czasie. Brukowa ścieżka porosła bujną trawą, teraz spaloną przez słońce. Karuzela, na której kiedyś bawiły się dzieci, zaczęła rdzewieć, tam gdzie odpadła farba. Wchodzę do czyjegoś domu. Framuga bez drzwi wygląda jak zaproszenie. Otwieram szafę ale nic nie znajduję. Kuchnia wygląda bardziej obiecująco. Lodówka, kuchenka stoją wciąż na swoim miejscu, kolorem białym wyróżniając się pośród tego całego syfu. Na stole zachowała się nawet cerata, jednak wyblakła od promieni słońca. Nic nie potrzebuje, zostawiam pomieszczenie tak jak je zastałem. Spike wysłał mi lokalizację kolejnego miejsca, w które mam się udać.

Nade mną ciągnie się autostrada. Budynki wpisane zostały idealnie pod jej linie, która odznacza się ogromnym pasem zacienionego miejsca. Widzę biedę tego miejsca, nawet blacha ledwo utrzymuje mój ciężar. Staram się przeskakiwać pomiędzy budynkami, tak aby unikać kontaktu z ziemią, na której tych kurwiarzy jest najwięcej. Widzę jednak gdzieniegdzie postać zatrzymaną w czasie na dachu, jakby wygrzewającą się w ostatnich promieniach słońca, bujając się przy tym na wszystkie strony jak w transie. Lokalizacja pokrywa się z pewnym budynkiem, do którego pociągnięte są kable. Jest on dalej od reszty budynków, muszę wejść kawałek po schodach, aby się do niego dostać. Dostaję się na deski, umieszczone specjalnie przez innego zwiadowce. Uginają się lekko, ale wyglądają solidniej niż inne części pozostałych budynków. Trzymając się ściany, dochodzę na przeciwległą stronę budynku, z wyburzoną jedną ścianą.
- Imponujące ustrojstwo - mówię, kiedy widzę jedyną skrzynkę z zasilaniem w okolicy i jakiś specjalny sprzęt podobny do żarówki. W rozburzonym pomieszczeniu nadal stoi zachęcająca, wygodna kanapa.
- Trzy razy jaśniejsza niż latarnia uliczna - odpowiada Spike, najwyraźniej dumny ze swojego dzieła - Nieźle opala zarażonych.
Otwieram skrzynkę i przekręcam włącznik. Słyszę jak przepływa tu prąd. Rozglądam się po pomieszczeniu, które spowite jest w mroku. Latarką oświecam podłogę i podnoszę...klucz nastawny? Przynajmniej solidniejszy niż ta cholerna rura.

DYING LIGHT - HISTORIA PRAWDZIWA | 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz