rozdział 6

960 18 3
                                    

Carmen

Pierwszy raz od początku roku szkolnego jechałam autem na lekcje bez Adriena, bo chłopak poszedł wcześniej na jakieś badania do szpitala. Pozwoliłam sobie trochę zaszaleć, więc muzyka leciała z głośników na cały regulator. Dużo ludzi dziwnie się na mnie patrzyło przez okna swoich samochodów, ale miałam to gdzieś, najważniejsze, że ja się świetnie bawiłam. Moje ulubione utwory dawały mi niezłego kopa, więc jechałam dosyć szybko i raczej niezgodnie z przepisami ruchu drogowego. 

Wjechałam na szkolny parking z dużą prędkością, większą niż zamierzałam, ale piosenka akurat w tym momencie osiągała moment kulminacyjny. Uważałam, żeby nikogo nie uszkodzić, ale samochód, obok którego się zatrzymałam nie miał już tyle szczęścia. Parkując, usłyszałam jak tył mojego auta rysuje drzwi samochodu obok. Gwałtownie zatrzymałam pojazd.

Kurwa.

Zamknęłam oczy, chwytając mocniej kierownicę. Wzięłam głęboki wdech nosem, zatrzymałam powietrze w płucach, po czym wypuściłam je powoli nosem. 

Usłyszałam pukanie w szybkę mojego auta. Wzdrygnęłam się na ten dźwięk. Powoli odwróciłam głowę w stronę, zapewne, właściciela samochodu, który właśnie porysowałam.

Tego to się nie spodziewałam.

- Ty chyba sobie ze mnie, do cholery żartujesz! - wykrzyczał nieźle wkurzony Nicolas, wymachując rękami w stronę swojego samochodu. - Gdzie ty masz oczy!

- Och, zamknij się, na pewno nie jest tak źle - mruknęłam, próbując przekonać bardziej siebie niż chłopaka. Wysiadłam z auta, żeby zobaczyć powód złości Nicolasa. I wcale mu się nie dziwiłam. Wzdłuż drzwiczek od samochodu chłopaka rozciągała się długa na pół metra linia zadrapania.

- Sorry, ale będziesz mi musiała za to zapłacić, Alicjo - powiedział chłopak, przeczesując że zdenerwowania swoje ciemne, gęste włosy. - To nie jest jakiś tam tani wóz. Jak ty w ogóle jeździsz?!

- Aha i pewnie kradziony - prychnęłam pod nosem.

Ja naprawdę nie chciałam tego powiedzieć. Chciałam przeprosić, oznajmić, że za to zapłacę, ale tamto zdanie jakoś wymknęło mi się z ust, zanim zdołałam się ugryźć w język.

- Co jest z tobą nie tak? - podniósł głos.

- Co jest ze mną nie tak? Ze mną? Co jest z tobą nie tak?! - Dźgnęłam go oskarżycielsko w pierś. - Kradniesz cudze samochody, a potem wydzierasz się na ludzi! - Krzyknęłam, zatrzaskując drzwi od mojego wozu.

- Zamknij się, nie wydzieraj się tak na cały parking - syknął Nicolas przez zaciśnięte zęby, kiedy kilka osób zaczęło na nas dziwnie spoglądać. - Nie każdy musi o tym wiedzieć.

Spojrzałam na niego, kręcąc głową. Miał spuchnięte i podkrążone oczy, spierzchnięte usta, a jego włosy były matowe i w nieładzie. Wyglądał jakby nie spał dobrze od kilku dni. Wyglądał również, jakby potrzebował bardzo długiego i ciepłego przytulenia.
Nagle poczułam tak silna potrzebę, żeby to uczynić, że z wielkim trudem się powstrzymałam, aby tego nie zrobić. Było by to co najmniej dziwne.  To, co przed chwilą poczułam było jakieś obce. Złość momentalnie mi przeszła, zamiast tego poczułam w pewnym sensie... współczucie?

Otrząsnęłam się z zamyślenia i poczułam, że muszę natychmiast stamtąd iść.

- Sorry, ale spieszę się na lekcje - powiedziałam, zostawiając go za swoimi plecami, szybko kierując się w stronę szkoły.

-Ej, czekaj! Chyba nie myślisz, że to się tak skończy, co?! - Nicolas krzyczał jeszcze coś przez kilka sekund, potem umilkł, najwyraźniej się poddając.

Always in troubleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz