rozdział 5

981 24 2
                                    


Nicolas

- Dzień dobry, to ty przyszedłeś tu odrabiać karę? - zapytała się mnie młoda kobieta, kiedy wszedłem do szkolnej biblioteki.
Pokiwałem potwierdzająco głową i siadłem na pobliskim krześle obok jej biurka. Zerknąłem na nią spod przymrużonych oczu.
Była całkiem ładna jak na bibliotekarkę, wyglądała jakby była jeszcze grubo przed trzydziestką. Słyszałem o niej pogłoski, że ponoć podrywa młodych uczniów i być może była to prawda. Zakładając bluzkę z takim dekoltem... Nie powiem, wcale mi to nie przeszkadzało...

- Dobrze, więc musimy poczekać jeszcze na twoja koleżankę, która ma ci pomagać. Czemu ona się tak spóźnia?

O wilku mowa, pomyślałem kiedy drzwi od biblioteki się otworzyły. Weszła przez nie Carmen, wyglądając na lekko poirytowaną i wkurzoną. Posłałem jej mój najbardziej uroczy uśmiech, lecz ta nawet na mnie nie spojrzała. Rzuciła z impetem w kąt swój plecak i mruknęła przywitanie do bibliotekarki.

- Możecie zacząć od układania tej sterty książek na półki w porządku alfabetycznym - powiedziała kobieta, wskazując na dosyć imponujące stosy woluminów. - Jeżeli będzie mieli jakieś pytanie, to będę na tyłach biblioteki. Jak skończycie, to mnie zawiadomcie.

- To co, chyba czas zaczynać, co nie, Alicjo? - powiedziałem, kiedy bibliotekarka zniknęła za ścianą. Nie wiem dlaczego, ale nazywanie jej imieniem tytułowej bohaterki książki Alicja w Krainie Czarów dawało mi dziwna satysfakcję. Może dlatego, że widziałem, jak ją to irytuje.

- Zamknij się - odwarknęła i wzięła pierwszą książkę ze stosu.

- Co tak ostro? Ja tylko próbuje oczyścić atmosferę. Nie wiem, czy zauważyłaś, ale zrobiła się dosyć gęsta... - podniosłem się z krzesła, wyjąłem jej książkę z rąk i odłożyłem na właściwą półkę, ku widocznej dezaprobacie Carmen. Uśmiechnąłem się w duchu na widok marszczącej brwi ze złości dziewczyny.

- Bierz książki ze stosu, Kinciad.

- Hmmm... Nie, dziękuję, Alicjo.

- Matko, czy ty musisz być taki denerwujący? - powiedziała, wznosząc oczy ku niebu. Zauważyłem na jej twarzy cień uśmiechu, kiedy to mówiła, na co odpowiedziałem tym samym, lecz gdy na mnie spojrzała na jej twarzy znów malowało się poirytowanie.

- Chciałaś powiedzieć czarujący? Nie wiem, Alicjo, taki się urodziłem.

- Nieśmieszne, zamknij się.

- Ale dlaczego? Czyżbym cię denerwował? Niemożliwe...

- Przecież przed chwilą... Ach, nieważne. - Wcisnęła książkę na półkę z ogromną siłą. - Słuchaj mnie ty lepiej. Albo się zamkniesz, albo powiem policji o moim aucie. A oni już na pewno szybko odkryją dla kogo pracujesz i wszystko inne... - powiedział ściszonym głosem dziewczyna, zbliżać się do mnie ze skrzyżowanymi rękami. Popatrzyłem się na nią, unosząc wysoko brwi.

- Ach tak? A ja słyszałem o tym, że prawie skończyłaś w poprawczaku w poprzedniej szkole. Ty również wcale nie jesteś taka święta, słoneczko.

Popatrzyłem na zamurowaną ze zdziwienia Carmen i mimowolnie parsknąłem śmiechem.

- Skąd ty to wiesz? - spytała dziewczyna, przechylając głowę. Uśmiechnąłem się i wzruszyłem ramionami.

- Ja wiem wszystko - powiedziałem kończąc temat. Dziewczyna wzruszyła ramionami i odwróciła się, by sięgnąć po następną lekturę. - Poleć mi lepiej jakąś książkę. Co teraz czytasz? - powiedziałem, wskazując na jej plecak. Widziałem, że dzisiaj na przerwie, była bardzo pochłonięta swoją lekturą i byłem bardzo ciekawy, czy to książka, która sam już czytałem.

Always in troubleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz