rozdział 13

723 26 0
                                    

Nicolas

Spoglądałem z zaciekawieniem i determinacją na ogromne drzewo, na które miałem zamiar się wspiąć. Było już ciemno, więc miałem ograniczone pole widzenia, ale pomyślałem, że jakoś dam radę. Sprawnie przeszedłem po długiej gałęzi i zastukałem w okno, z którego dochodził przygaszony blask nocnej lampki. Nie widziałem wnętrza pokoju, bo firanki zasłaniały widok, ale miałam niemal stu procentową pewność, że wybrałem właściwe okno, bo na jego parapecie stały trzy pokaźne stosy książek, tak jakby właścicielka nie miała już na nie żadnego wolnego miejsca.

Usłyszałem ciche kroki zmierzające w moim kierunku. Widziałem już zarys sylwetki dziewczyny, która powoli odsłoniła zasłonę. Po chwili moim oczom ukazała się zaciekawiona, lekko zdziwiona twarz Carmen.

- Co ty tu robisz? - syknęła, otwarłszy ostrożnie okno.

- Przyszedłem cię zobaczyć - odpowiedziałem. Policzki dziewczyny zaczerwieniły się lekko, ale nie spuściła wzroku, tylko nadal wpatrywała się intensywnie w moje oczy.

- Poczekaj - powiedziała i zaczęła ściągać książki z parapetu. Kiedy skończyła, wskoczyłem do pokoju. Szybko przemierzyłem dzielącą nas odległość, odnalazłem jej miękkie usta i wpiłem się w nie spragniony pocałunku. 

Smakowała tak samo dobrze jak za pierwszym razem. Poczułem wzbierającą we mnie ekscytację, ale musiałem się nieco opanować. Oderwałem się od niej, na co ona wydała jęk niezadowolenia.

- Spokojnie, Alicjo. Jeszcze dużo czasu przed nami. - Uśmiechnąłem się do niej, na co ona wydęła wargi próbując ukryć uśmiech.

- Tylko po to przyszedłeś? - zapytała i usiadła na łóżku.

- Może - odpowiedziałem, zaczynając przyglądać się sypialni Carmen. Ściany były pomalowane na niebiesko i biało, co współgrało z zielonymi dodatkami. Miałem rację co do przepełnionych książkami szafek. Znajdowały się na komodzie, regałach, szafce nocnej i w kącie pokoju.

- Ile masz razem wszystkich książek?

- Ponad 400 - odpowiedziała, nie ukrywając dumy w głosie.

- Przeczytałaś je wszystkie - stwierdziłem.

- Tak i jeżeli tylko przyszedłeś po to, żeby popatrzeć na moją kolekcję, to chyba możesz już iść.

- Mógłbym, ale może chciałabyś pojechać gdzieś ze mną?

-  No nie wiem... - Spojrzała rozdarta na drzwi. - Mam teraz totalny zakaz wychodzenia.

- Od kiedy jesteś grzeczną dziewczynką? - Uniosłem brwi. Wiedziałem, że ją to przekona.

- Pieprzyć, chcę iść z tobą -powiedziała i podeszła do drzwi, żeby przekręcić w nich klucz.

- Schodziłaś już po tym drzewie?

- Jeszcze pytasz - powiedziała i już nie było jej w pokoju. Parsknąłem śmiechem i poszedłem w jej ślady.

- Mam nadzieję, że dziś masz samochód.

- Aha, i to jeszcze jaki. Dzisiaj przejedziemy się tym. - Wskazałem na pojazd, na którego widok dziewczyna zrobiła wielkie oczy i wciągnęła gwałtownie powietrze do płuc.

- Skąd ty je wziąłeś? - Spojrzałem na nią z politowaniem. - Aha. Rozumiem... A to jest bezpieczne, tak nim jeździć?

- Nie do końca, właśnie dlatego jedziemy je odstawić. - Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko wsiadła do auta.

- Jedź, zanim Dean zorientuje się, że mnie nie ma.

- Lubię, kiedy jesteś taka władcza.

- Nie ty jedyny - odparowała.

Always in troubleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz