Rozdział I

18 0 0
                                    

Obudziłam się dzisiaj trochę później niż zazwyczaj, a to wszystko przez fakt, że nie słyszę dźwięku budzika ani ludzkiego głosu, kiedy śpię. Żebym się zbudziła na czas potrzebuję osoby, która mną nieźle potrząśnie, ewentualnie wyleje na mnie wiadro wody. Całe szczęście, że znalazłam taką personę na mojej drodze, bo inaczej nie wiem, czy frekwencja na pierwszych lekcjach odbiłaby się od dna. Ową osobą jest moja współlokatorka- Catherine. Widzisz podobieństwo całej tej sytuacji do wydarzeń w serialu "Sam i Cat"? Bo ja widzę, aż za dużo i to mnie trochę przeraża.

-Britt, jak nie wstaniesz w ciągu 10 sekund to się spóźnimy!- usłyszałam kojący głos Cat wrzeszczący zza drzwi.- Nie obchodzi mnie, że i tak zaspałaś, a do szkoły pójdziesz brzydka i głodna. Nie obchodzi mnie nic, co dotyczy ciebie i twojego wiecznego lenistwa. Masz się podnieść albo cię tu zostawię. 

Wiem, że w tym momencie trudno w to uwierzyć, ale ta urocza osóbka, która w tamtym momencie wydzierała się tak jakby nie szanowała swoich strun głosowych, jest naprawdę aniołem ulepszającym ten świat. To jest typ osoby, który w każdym człowieku widzi dobro, a złe sytuacje stanowią jedynie kolejną, drogocenną lekcję. Więc szczerze nie wiem, jaki diabeł w nią wstąpił, że zamiast budzić mnie harfą i białym śpiewem, budziła mnie dźwiękiem pochodzącym z samego dna odmętu. Myślicie, że Dante miał rację, pisząc, że jest IX kręgów Piekła? Bo ja osobiście bym polemizowała. Jestem pewna, że to zjawisko pochodziło przynajmniej z XV.

Z obawy przed zdrowiem psychicznym mojej współlokatorki, postanowiłam wstać i zrobić się na bóstwo... dobra, kogo ja oszukuję, założyłam bluzę i jeansy. Z braku czasu nawet nie mogłam się pomalować i właśnie do tego nawiązywała Cat, mówiąc, że będę tego dnia brzydka. Ja przynajmniej mam załamanie w powiece, kochana Azjatko.

W drodze z mojego pokoju, znajdującego się na piętrze, do kuchni zdążyłam umyć zęby. Niestety podnosząc głowę znad zlewu, do którego wypluwałam resztki pasty, przeżyłam niemały wstrząs spowodowany widokiem osoby, której szczerze nie lubię. Żeby było jasne, nie jest to nienawiść, zazdrość, zawiść, ani żadna z podobnych negatywnych uczuć. Jest to zwyczajna niechęć do tej konkretnej sylwetki. Wyobraź sobie osobę, która jakby pewnego dnia gdzieś wyjechała, to jedyne, co by wywoływało w tobie nutę nostalgii to wspomnienie, kiedy ta persona wsiada do samochodu w celu opuszczenia twojego życia na zawsze. Takie właśnie uczucia żywiłam do chłopaka stojącego przede mną, z resztą z wzajemnością.

-Domy ci się pomyliły Fred?- rzuciłam najmilej jak tylko mogłam.

-Miałem podwieźć was do szkoły, ale widzę, że z takim nastawieniem to możesz lecieć na miotle.

Już miałam coś odpowiedzieć tej liczącej 1,85 cm wzrostu małej paskudzie, kiedy wparowała Cat, ciągnąc nas do samochodu Freda. W sumie to nie wiem, czy to coś można nazwać autem, bo jest to bardziej pudło na czterech kołach. Jestem święcie przekonana, że mój nemesis, podobnie jak jego imiennik- kochany pan Flinston, aby ruszyć, musi użyć siły nóg. 

Jak na złość Catherine rozsiadła się z tyłu, a ja byłam zmuszona zająć honorowe miejsce obok naszego Dionizosa. Jeżeli myślicie, że niepotrzebnie robię z siebie ofiarę, to wyobraźcie sobie, że na uszach mojej przyjaciółki znalazła się para doskonale wygłuszających otoczenie słuchawek, a to oznaczało, że kolejne 15 minut spędzę na fascynującej rozmowie z Fredem. Myliłam się, gdyż ten, wbrew swojej rozgadanej naturze, milczał. Chyba stałam się hipokrytką, ale czułam jak ta cisza pochłania mój umysł.

-Widzę, że z wiekiem stajesz się coraz bardziej dobrotliwy- rzuciłam.

-Człowiek z czasem mądrzeje, szkoda, że na Ciebie to nie działa.

-Owszem, wyobraź sobie, że działa, tylko na chamów moja dobroć się uodporniła. 

-To już choroba autoimmunologiczna, jeżeli twoja dobroć zabija własne komórki.

-Czemu miałaby niszczyć moje komórki?

-Bo jesteś chamem Britt. 

Utkwiłam w nim spojrzenie, tak jakby moje zielone źrenice miały przebić jego czaszkę na wylot. Jednak tego nie zrobiły, gdyż nie należę do Power Rangers i nie posiadam tak cennych umiejętności. To zabawne, że akurat w tamtym momencie chciałam by moce superbohaterów, rozdzieliły nasze życia, gdyż jeszcze 15 lat temu, ta sama grupa ludzi ubranych w kolorowe, lateksowe stroje, połączyła nasze losy na czas dłuższy niż początkowo myśleliśmy.

HIPERSOMNIEWhere stories live. Discover now