Pewnego razu w przedszkolu

14 0 0
                                    

Powróćmy na chwilę do czasów najsłodszych i najwspanialszych. Do chwil, kiedy największym problemem był fakt, że z automatu wypadł kauczuk w brzydkim kolorze. Wróćmy do przedszkola. 

Wyobraź sobie wielką, nie, ogromną salę pełną zabawek, kolorów i nieznanych ci osób. Co gorsza, nie są to postacie spokojne, ustabilizowane. Jest to natomiast zgraja rozszalałych dzieciaków goniących przed siebie bez większej przyczyny. Wśród tej gromady pewnych siebie i swoich racji ludzi, znajduje się mała blondwłosa dziewczynka, która nie ma bladego pojęcia, co robi w tym pięknym, ale przerażającym pomieszczeniu. Nie wie jak się zachować, ani co ze sobą zrobić, nie zna tutaj zupełnie nikogo. Jedyne, co dodaje jej otuchy w tej sytuacji jest Pan Miś Rupert, który jest uporczywie ściskany w jej drobnych rączkach. Uczucie, że posiada coś znanego w tym obcym świecie daje jej odwagę by zrobić krok na przód w celu poznania kogoś. Jednak nagle heroiczne zamiary dziewczynki przerwała urocza, starsza kobieta.

-Kochani! Kochani moi, tak Kris, możesz iść do toalety, zbieramy się w kółeczko! Raz, dwa, nie, Amelciu tutaj się nie skacze,  robimy przepiękny, duży okrąg- powiedziała pani ubrana w długą kwiecistą spódnicę. 

Dwa razy nie trzeba było powtarzać, dzieci w jednej chwili ustawili się tak jak prosiła o to opiekunka. Również dziewczynka, kierując się naturalnym instynktem i psychologią tłumu, zajęła miejsce pomiędzy dwojgiem maluchów.

-Już cichutko- starała zwrócić na siebie uwagę kobieta.- Dzisiaj porozmawiamy o naszych planach na przyszłość. Zastanawialiście się kiedyś, kim chcecie być jak już będziecie tacy duzi? Może malarzami, piosenkarzami albo innymi artystami? A może chcecie gasić pożary i ratować małe kotki na drzewach? Niech teraz każdy się ładnie zastanowi, kim chciałby być z zawodu?

Nastała zupełna cisza. Dziewczynka zamknęła zielone oczy i starała się wejść w głąb swojej duszy. Miś, który zawsze był ratunkiem, tym razem nie chciał pomóc i nie podpowiedział jej prawidłowej odpowiedzi. Chwila na zastanowienie była zdecydowanie zbyt krótka, bo nagle dzieci po kolei zaczęły opowiadać o swoich planach, marzeniach i niecnych zamiarach. Padały różne odpowiedzi, od pilota po astronautę. Niektórzy chcieli być chirurgami, inni woleli mieć dużą farmę. Mimo, że opowieści były szalenie ciekawe, to dziewczynka była jednak przerażona, gdyż kolejka zbliżała się nieubłaganie, a ona dalej nie wiedziała, co chce robić w przyszłości. Nie minęła chwila, kiedy dziecko obok już mówiło jak wspaniałe, sławne i pomocne będzie. Właśnie! Pomocne! To było słowo klucz, które sprawiło, że dziewczynka już wiedziała, kim będzie jak dorośnie.

-A ty kochanie?- zwróciła się do niej pani wychowawczyni.

-Power rangersem.

-Słucham?

-Jak będę duża to będę power rangersem.

W sali zapadła cisza, porównywalna do tej przed burzą. Huk uderzył jednak mocniej niż zazwyczaj, gdyż tym razem składał się z dziecięcego gardłowego śmiechu. Opanował on każdą część ciała dziewczynki, wyprowadzając wodę z jej organizmu przez duże, zamglone oczy. Spodziewała się, że reakcja będzie mocna, ale raczej myślała, że będzie ona polegała na podziękowaniu za jej poświęcenie dla ratowania narodu. Nie wiedziała, że rówieśnicy wybuchną szyderczym śmiechem. Chciała zamknąć się w toalecie, a potem w sobie, jednak zanim to zrobiła to zebrała się na ostatni odważny gest. Spojrzała na powykrzywiane od nadmiaru emocji twarze towarzyszy. Podświadomie szukała serdecznego spojrzenia, które utwierdziłoby ją w przekonaniu, że jej odpowiedź nie była, aż tak głupiutka jak twierdziła większość. I znalazła...

Dokładnie naprzeciwko niej siedział chłopczyk. Nogi miał ułożone wzorcowo po turecku, a ramieniem podpierał się o jedno kolano. Ubrany był w za dużą zieloną bluzę z kapturem, pod którą znajdowała się czarna koszulka. Głowę miał uniesioną do góry, a na jego twarzy widniał przepiękny wielki uśmiech ukazujący nie do końca proste zęby. Źrenice jego były w kolorze lazurowego morza, jednak było to słabo dostrzegalne, gdyż trudno było je zauważyć spod czupryny brązoworudawych włosów. Jedne było pewne, w jego spojrzeniu kryło się zrozumienie i obezwładniająca radość, że znalazł kogoś, kto miał tak samo infantylne plany jak on. 

Ten jeden chłopczyk sprawił, że dziewczynka nie wybiegła z sali do toalety tracąc resztki dystansu do siebie. Im dłużej patrzyli na siebie, tym słabiej słychać było dzieci i uspakajające słowa opiekunki. Po jakimś czasie zabawa toczyła się dalej, ale nie było to już tak ciekawe jak zdawało się na początku, więc maluchy zaczęły dawać zdawkowe i jak najszybsze odpowiedzi, by prędko wrócić do harców.

Kiedy czas przeznaczony na integrację minął, a młodzi ludzie zaczęli znów biegać niczym psiaki za swoimi ogonami, chłopiec i dziewczynka z misiem ruszyli hardym krokiem w swoją stronę.

-Cześć, jestem Britt.

-Cześć, jestem Fred.

Padło w tym samym momencie.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 08, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

HIPERSOMNIEWhere stories live. Discover now