Rozdział 9

11 1 0
                                    


DZIEŃ CZWARTY 

Wszystko się posypało.

Nie tak miał wyglądać plan Janusza. O tej porze powinien wraz z Akwarelistą obmyślać Wielki Plan. Powinni dopracowywać szczegóły swojej współpracy, zbierać ludzi, dopinać strategię na ostatni guzik. Innymi słowy - pracować z intensywnością godną komunistycznego pułku. 

A nie stać w kolejce na pieprzonej poczcie. 

Na poczcie pachniało tak jak zwykle - szarym papierem, stęchlizną i klejem. Janusz stał wraz z Akwarelistą w niekończącym się ogonku ludzi, na których twarzach dostrzec można było jedynie czyste cierpienie. Głuche uderzenia pieczątki o stół wyznaczały ponury rytm tego nudnego spektaklu. Przygrywał im w tym przedpotopowy kalendarz, którego nawet najsilniejsze tyknięcia nie potrafiły strzepnąć z niego kilkucentymetrowej warstwy kurzu. Od czasu do czasu tę otępiałą melodie przerywały wymuszone grzeczności, zirytowane protesty albo pełne rezygnacji westchnienia. Większość tych dramatycznych wykrzykników pochodziło od petentów - pracownice poczty osiągnęły już dawno maksymalny poziom metafizycznego oraz psychicznego wyjebania. Z nudów w kolejce można było znieść jajo, więc mężczyźni w ramach rozrywki wodzili wzrokiem po czasopismach i książkach kurzących się na wystawie chyba już od kilku lat. Z wystawy spoglądały na nich okładki Karpia Polskiego, dziennika Gówno Prawda oraz najnowszej części przygód Sir Cheddara - innowacyjnej powieści przygodowo-historycznej. Janusz próbował czytać te książki, ale ilość kobiet występujących w fabule i niepewny heteroseksualizm głównego bohatera skutecznie odrzucił go od lektury. Jak można w ten sposób zbeszcześcić historie o rycerzach, o obrońcach męskości, chrześcijaństwa i uciśnionych? 

- Na co my właściwie tu czekamy? - szelestnął do ucha Janusza Akwarelista. Słoma wystająca z jego ust połaskotała mężczyznę po małżowinie. 

- Na odbiór paczki - wyjaśnił z bólem. - I listu poleconego, i pocztówki, i wezwania do zapłaty!

- I to wszystko na jedno awizo? - zdziwiła się kukła.

- Na jedno - przytaknął z powagą Janusz. - Gołąb Stefan może jest chytry, ale z pewnością sumienny. Woli dać awizo jak pierwszy lepszy tchórz, ale przynajmniej wszystkie sprawunki na jednym mieści, by nie dokładać człowiekowi kłopotu z bieganiem w te i wewte. 

- Widać, że człowiek pracy - mruknął z uznaniem Akwarelista. - Znaczy gołąb.

- Następny - oznajmiła pracownica poczty tonem tak płaskim, że można by nim było kotleta ubić.

Kolejka ruszyła się niemrawo. Przed Januszem i jego towarzyszem stała już tylko jakaś paniusia, ściskając przed sobą markowo podrabianą torebkę z wężowej skóry w charakterze chyba tarczy, która by ją przed nieszczęściami tego smutnego przybytku miała ochronić. Znowu odezwały się pieczątki, podniesione szepty petentów, znudzone odpowiedzi pracownic. 

- Po co panu te wszystkie paczki, pocztówki i listy? - zaciekawił się Akwarelista. - Naprawdę nie mógł pan z tym poczekać?

- Proszę jeszcze raz wybaczyć, że pana w to wciągnąłem - zaczął Janusz ze szczerą skruchą w głosie. Naprawdę nie chciał mieszać tak genialnego człowieka w ten cyrk na kółkach jakim bywają ośrodki pocztowe, ale miał swoje powody. - W dzisiejszych czasach najważniejszą walutą jest informacja. Może oprócz eurogąbek. Ale tak informacje są niezwykle ważne, zwłaszcza w naszej sprawie, a ja oczekuję iż to awizo będzie przepustką do całej kopalni informacji. 

- Zaintrygował mnie pan - przyznał Akwarelista. - Jakiego rodzaju informacje znajdziemy w tych paczkach, pocztówkach i listach?

- Och, to będzie niespodzianka - zachichotał mężczyzna pod siwym wąsem. 

Ozjasz vs Akwarelista: Ostateczne starcieWhere stories live. Discover now