cz. 2

3.2K 179 188
                                    

Liczba słów: 1724

*Louis*

Ciężkie krople uderzają o okno. Typowa angielska pogoda. Wszystko idealnie pasuje do mojego depresyjnego samopoczucia.

Zwlekam się z łóżka. Podróż do łazienki mnie wykańcza. Czuję się jak gówno. Jak coś, co nie jest w ogóle potrzebne drugiemu człowiekowi. Nawet pies by mnie nie chciał. Chcę umrzeć i mieć wszystko za sobą.

Czuję jak wilk pod moją skórą jeży sierść. Nie lubi jak mówię tak o sobie.

Mój wilk jest piękny, ale ja nie jestem. Łzy momentalnie stają mi w oczach. Lekki szloch wydostaje się z moich ust. Oparam się o zimną ścianę w łazience. To wszystko jest silniejsze ode mnie.

Zerwam praktycznie z siebie ubrania, wbiegam pod prysznic i puszczam lodowatą wodę. Zimne nieprzyjemne igiełki wbijają się w moją skórę. Wilk próbuje się wyrwać - nie chce tego, ale ja tego potrzebuję. Ból fizyczny jest dużo lepszy niż ten psychiczny. Jestem już tym wszystkim wykończony.

Wychodzę spod prysznica. Wycieram się z zamkniętymi oczami. Nie chcę patrzeć na swoje ciało. Jest okropne. Co z tego, że ćwiczę, nie jem dużo skoro i to nic nie daje. Nadal jestem gruby i brzydki.

Nakładam na siebie dres. Ledwo docieram do kuchni. Głodzenie się to chyba nie była najlepsza decyzja jaką ostatnio podjąłem. Jednak gdy patrzę na jedzenie wyobrażam sobie jak gruby po tym będę i od razu mam ochotę wymiotować.

Wlewam do kubka kawy i biorę łyk. Mam nadzieję, że to mi pomoże. Jest jednak inaczej.

Droga do salonu wydaje się być jeszcze dłuższa niż zawsze. Mam ochotę schować się pod kocem i nie wychodzić spod niego do końca życia.

Siadam na kanapie i przykrywam się grubym kocem, który w zeszłym roku sprezentowała nam mama Niall'a. Kobieta jest cudowna, chciałabym mieć taką matkę. Jej przynajmniej nie przeszkadzało, że jej syn mimo swoich dwudziestu czterech lat nie posiada swojej alfy. Czy moje życie wyglądałoby inaczej jakby związał się z Nick'iem? Czy to wszystko wyglądałoby lepiej?! Prawdopodobnie tak, miałbym teraz rodzinę. Jednak byłbym traktowany jak śmieć. Nick był wszystkim najgorszym co mogłoby mnie spotkać w życiu.

Od dwóch lata próbuję zapomnieć o tym co mi zrobił. Nie mogę. Z każdym dniem czuję się coraz gorzej. Z każdą chwilą wierzę coraz mocniej w jego słowa.

- Lou! - podskakuję, kiedy Niall klepie mnie po ramieniu. Nie lubię, kiedy ktoś niespodziewanie mnie nachodzi od tyłu.

- Musisz? - mój głos jest cichy i zachrypnięty. Mam ochotę płakać. Nie wiem jakim cudem taki człowiek jak Niall chce się ze mną przyjaźnić. Każdego dnia zastanawiam się dlaczego przygarnął mnie pod swój dach? Moja praca nie przynosiła zbyt dużych nakładów pieniężnych. Jakby nie pomoc Frederick'a zapewne nie miałbym nawet za co kupić sobie skarpetek.

- Oj, luzuj gacie, Tommo - siada obok mnie i wyrwa koc. Robi mi się zimno. Próbuję odebrać go przyjacielowi. - Ej, Maura dała nam go na spółkę. Podziel się, zgredzie!

Patrzę na Niall'a i się śmieje. Jest jedyną osobą, która potrafi mnie rozśmieszyć obrażając mnie przy tym. Przy innych kuliłem się i brałem wszystko do serca. Wiem, że Ni nie mówi tego na poważnie.

- Masz dziś wolne, księżniczko? -Niall wciska palec w mój policzek. Odpycham go od siebie.

- No i co z tego?

- Weź chodź ze mną. Zabawimy się. Ashton się ucieszy, że będziesz.

Parskam śmiechem. Ashton i radość z widzenia mnie? Poważnie? Przecież on i ci jego przyjaciele uważają mnie za wariata i za nikogo godnego uwagi. Jestem tylko tym chłopakiem, którego przygarnął Styles.

Meteorite || Larry Stylinson *short story*🔏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz