cz. 7

3.2K 154 27
                                    

*Louis*

- Jesteś tak tępy, czy tylko udajesz?

Niall podnosi się z kanapy i chodzi wokół niej. Zakrywam dłońmi twarz.

- Odrzucasz takiego faceta tylko dlatego, że jakiś głupi koleś nagadał ci głupot?! - stanaje naprzeciwko mnie - Mam taką wielką ochotę cię uderzyć. Weź się ogarnij! On nie będzie wiecznie na ciebie czekał, a ty zostaniesz sam! Na własne życzenie, idioto!

- Niall, ale.. - próbuję jeszcze jakoś się bronić.

- Sam powiedziałeś, że ci pomógł podczas gorączki i jak się na niego rzuciłeś, to grzecznie zaniósł cię do łóżka. Ile takich na tym świecie?

- Może po prostu mnie nie chce - mój głos cichy i może lepiej. Sam mam ochotę uderzyć się za to. Zbyt dobrze pamiętam jak na mnie reagował.

Wziąłem sobie do serca słowa Niall'a i spędziłem najcudowniejszy tydzień w moim życiu, a teraz po miesiącu rozłąki, kiedy umieraliśmy z tęsknoty wraz z nim wilkiem mieliśmy się zobaczyć. Tęsknimy obaj za swoim alfą. Tak, od jakiegoś czasu świadomie myślę o nim jak o swoim. To ten jedyny.

Ojciec chciał mnie oddać jakiemuś byle jakiemu biznesmenowi. Ja znalazłem kogoś bardziej wartościowego i dużo lepszego. Mam ochotę jechać do Doncaster i pokazać ojcu, że jednak jestem kimś. Ale z drugiej strony lepiej nie chwalić się swoim nowym życiem. Mogli mi wszystko zepsuć.

Wstaję gwałtownie, kiedy widzę Harry'ego. Idzie z jakąś kobietą. Czuję lekkie ukłucie w okolicy serca. Przystaję i zaciskam usta. Patrzę na to co się dzieje. Dziewczyna kładzie swoją dłoń na ramieniu Harry'ego, a później przykleja się do jego boku. Czy to możliwe, że oni?
Wtedy Harry zatrzymuje się i odsuwa od dziewczyny. Wygląda na zdenerwowanego. Z tej odległości mogę dojrzeć jak jego oczy płoną. Czuję jak jest zły. Jego wilk miota się w jego wnętrzu. I wtedy właśnie jego wzrok padł na mnie. Jest zimny, pusty. To nie są oczy tego chłopaka, który dawał mi spokój ducha. To nie jest ten sam Harry, któremu powierzyłem całego siebie.

Nagle jego oczy łagodnieją. Ciepło które w nich widzę prawie zwala mnie z nóg. To chyba to popycha mnie do tego aby biec w jego stronę i rzucić się w jego ramiona.

Owijam się wokół niego. Ściskam go mocno. Nie mogę uwierzyć, że on tu jest naprawdę! Wdycham jego zapach. Nic się nie zmienił, pachnie tym samym chłopakiem, który opuścił mnie miesiąc temu.

Mój wilk wariuje w środku, puszczam go luzem. I teraz czuję jedność. Ciepło które nas otacza jest tak przyjemne. To tak jakbym był w domu, ale tym prawdziwym. Gdzie jestem mile widziany i ktoś mnie kocha.

Chcę puścić chłopaka. Swoim zachowaniem zwróciłem na nas uwagę i wszyscy się teraz gapią. Nie chcę, aby później krzywo patrzono na Harry'ego z mojego powodu. On jednak nie chce mnie puścić. Obraca się ze mną kilka razy wokół swojej osi. Wydaje się być szczęśliwy, co i mnie się udziela.

- Wróciłeś - mamroczę w jego szyję. Nie mogę uwierzyć, że zostawił dla  mnie Nowy Jork. Jestem prawdziwym szczęściarzem.

- Tęskniłem - szepcze wprost do mojego ucha. Serce podeszło mi do gardła, a po moim ciele przechodzi przyjemny prąd. Nie mogę pozwolić na to, aby odszedł. Nie teraz, kiedy jesteśmy szczęśliwi. Ściskam go mocniej.

- Ja też - mój głos drżał, tak jakbym miał się zaraz rozpłakać. Jeśli polecą mi łzy, to tylko te szczęścia.

- Jesteś piękny. - jego słowa uderzają we mnie jak bomba. Nigdy nikt tak do mnie mówił. Przyjemne ciepło rozchodzi się po moim ciele. Robię się cały czerwony. - Tęskniłem za twoim zapachem, uśmiechem, oczami, głosem.

Meteorite || Larry Stylinson *short story*🔏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz