Gdy w końcu dotarłam przed ogromne drzwi zamku stanęłam niepewnie i wzięłam pare dużych wdechów. Bardzo się stresowałam ponownym spojrzeniem Angelique w oczy, wiedząc, że nie mogę jej o niczym powiedzieć. Było pewne, że zdenerwowałaby się tym co zaszło w lesie.
W końcu po chwili zastanowienia pchnęła drzwi i włożyłam na twarz typową maskę szczęśliwej dziewczyny. Wchodząc nie usłyszałam żadnego dźwięku.
Weszłam do ogromnego salonu wypełnionego meblami sprzed dwustu lat i z ostatnich kilku ostatnich. Idąc następnie po wielkich schodach wyłożonych dużym, czerwonym dywanem, a później przechodząc w stronę pokoju rodziców nie spotkałam żywej duszy.
Kiedy dotarłam pod wybrane drzwi nie myśląc za wiele otworzyłam je. I chyba to był mój błąd. Angelique z Barnabas'em leżała na ich ogromnym łóżku i będąc tuż nad nim zbliżała się coraz bardziej do jego ust. Nie chciałam więcej widzieć. Szybko zatrzasnęłam drzwi i z zażenowaniem poszłam do swojego pokoju.
W połowie drogi usłyszałam kroki mamy, ale narazie emocje we mnie buzowały, a najsilniejszym z nich była niepewność.
Byłam niepewna jak to wszystko z Dianą się potoczy. Byłam niepewna czy mama będzie na mnie zła za wejście bez pukania. Byłam niepewna wszystkiego co teraz mnie dotyczyło.
Wchodząc po ostatnich stopniach do mojego azylu usłyszałam głos Angelique.- Nicoll, co się stało? - spytała od razu. Ona zawsze wiedziała, kiedy coś jest nie tak.
- Wszystko okej. Po prostu nie chciałam przeszkadzać, więc poszłam. Tyle. - czasami kłamstwo mi wychodziło, ale to chyba nie był mój dzień. Krótko mówiąc brzmiałam nieprzekonująco.
- No oczywiście. Więc jak było w lesie?
- Nieźle. Nic ciekawego się nie działo. - odpowiedziałam i o mało co nie ugryzłam się w język - To ja już pójdę. Jestem zmęczona i w ogóle. To do jutra.
I chciałam już się odwrócić i pójść, ale poczułam silną dłoń na moim ramieniu przekręcającą mnie o 180 stopni. Teraz stałam twarzą twarz z wkurzoną Angelique.
- Czyli? - zapytała, a jej oczy zabłyszczały groźnie
- Poszłam do lasu no i tam po drodze przestraszyła mnie jakaś dziewczyna, więc weszłam na drzewo, a później zaskoczyłam z niego na jej rękę i... - w tym momencie zaczęły mi lecieć ogromne łzy z oczu, a głos odmówił mi posłuszeństwa - I... i... o-okazał-ło się, że on-na jes-jest... - nie mogłam dalej mówić. Po prostu się bałam. Ale i tak powiedziałam jej najgorsze. Jednak Angelique ze swoimi nerwami wyprzedziła mnie.
- Jest kim?! Czy ty wiesz jak to może się jeszcze potoczyć?!
- Daj mi skończyć! Ona jest czarownicą! - wykrzyczałem jej prosto w twarz i wykorzystując jej chwilę osłupienia wyrwałam się jej i wbiegłam do swojego pokoju - I nawet nie próbujcie mi przeszkadzać! - dodałam.
Byłam tak zdenerwowana. Wiedziałam co mogłoby się stać gdyby to był zwykły człowiek, a ja od tak bym skoczyła jej na rękę.
W furii zrzuciłam komputer z biurka i gdy znalazł się tuż przed moją stopą szybko zmiażdżyła go jednym krokiem.
I tak go nie używałam, to tylko głupi przedmiot. Pomyślałam sobie, by nie zepsuć czegoś jeszcze.
W sekundę cała energia ze mnie wyparowała. Poszłam się myć powłócząc nogami, a kiedy w końcu miałam ubraną czarną piżamę, weszłam powoli pod kołdrę zakrywając się cała.
Miałam w głowie mętlik i w pochmurnym nastroju zasnęłam.
CZYTASZ
Mroczne cienie - opowieść Nicoll Bouchard
FantasíaDo napisania tego opowiadania zainspirował mnie film "Mroczne cienie" i jest to dokończenie tej historii według mojego uznania. Jednak polecam najpierw obejrzeć film 😉 Miłej lektury.