2. Zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany

305 24 9
                                    

Bez słowa opuściła gabinet, a dwa kroki za nią szedł West. Była oburzona zaistniałą sytuacją, a najbardziej irytowało ją to, że nie wiedziała co z nią dalej będzie. Wyszła z budynku i raptownie się zatrzymała. Tak naprawdę nie wiedziała, gdzie teraz ma iść. Odwróciła się do towarzysza i przyjrzała mu się konsternacyjnie.
- Kim jesteś? - zapytała nadal oburzona decyzją swojej rodzicielki.
- Nazywam się James West. Jestem przyjacielem Twojej matki - jego głos był stanowczy, ale nie wydawał się zdenerwowany.
- Skoro tak, to dlaczego widzę Cię pierwszy raz w życiu? Przyjaciele odwiedzają się, dzwonią do siebie czy chociaż wysyłają kartki na święta. Jakoś nigdy nie przyjechałeś do nas czy nie spędziłeś z nami południa.
- Twoja matka nie utrzymywała ze mną stałego kontaktu. Raz na jakiś czas wysłała krótkiego maila, że wszystko w porządku, ale to nie znaczy, że jestem Ci obcy. W życiu zdarzają się sytuacje, które pomagają utworzyć między ludźmi więź na całe życie. Moja droga, tę rozmowę przełożymy może na dogodniejszą sytuację, a teraz trzeba Cię spakować przed wyprowadzką.
- Co? Ale ja się stąd nie wyprowadzam! Nie ma takiej możliwości! Mam przyjaciół, szkołę, tu się wychowałam - oburzona znowu przystanęła mimo, że kierowali się już do samochodu.
- Przykro mi, ale nie masz wyboru. Nie mogę zostawić swojej firmy, aby zamieszkać tutaj. Byłoby to dość kłopotliwe, sama rozumiesz - odpowiedział spokojnie, jakby tłumaczył niegrzecznemu dziecku dlaczego nie powinno się tak zachowywać. To jeszcze bardziej zdenerwowało dziewczynę, ale nie dała tego po sobie poznać. Musiała utrzymać nerwy na wodzy, choć było to nadzwyczaj trudne. Zastanawiała się na kogo jest bardziej zła - na matkę czy na tego faceta.

Początkowo udała się do domu przyjaciółki, aby zabrać swoje rzeczy i się z nią pożegnać. Było jej przykro, że musi wyjechać. Dziewczyny wylewnie się żegnały, bo tak naprawdę nie były pewne kiedy i czy kiedykolwiek spotkają się znowu. Następnie pojechali do jej domu. Nie była tam od czasu... Od czasu ostatnich wydarzeń. Mieszkanie było zaryglowane, ale nadal znajdowały się na drzwiach taśmy policyjne. Odgarnęła je dłonią, weszła do środka i wciągnęła powietrze. Brunatna już plama świadczyła o tym, co tu się wydarzyło. Wszystko inne pozostawało bez zmian - na meblach widać było cieniutką warstwę kurzu, na balkonie suszyło się pranie (choć była pewna, że po tym czasie wyschło już na wiór), a w zlewie leżał talerz i kubek po ostatnim tu zjedzonym śniadaniu. Nagle zabrakło jej tchu. Ściśnięte ze stachu płuca nie przyjmowały kolejnych porcji tlenu. Nie mogła oddychać, a głos w gardle jej ugrzązł. Podeszła do okna i otworzyła je na całą szerokość. Wdech... wydech... wdech... wydech... Podmuch poruszył zasłonami w oknie i otrzeźwił otępiały umę z nią działo. Miała problemy z logicznym myśleniem, co było do niej zupełnie nie podobne. Weszła do swojego pokoju i do dwóch walizek wrzucała najpotrzebniejsze rzeczy. W pewnym momencie usiadła na podłodze i zaczęła płakać. Miała dosyć. Gdy weszła do mieszkania widziała w swojej wyobraźni obraz matki, leżącej na podłodze w kałuży krwi i z nożem w klatce piersiowej. Żadne dziecko, nie ważne czy małe, nastolatek czy dorosły, nie powinien zobaczyć swojego rodzica w takim stanie. Ten obraz na zawsze już pozostanie w jej głowie. Różnicą między horrorami, a rzeczywistością było to, że horror to fikcja, a to co się tutaj wydarzyło było prawdziwe. Nie wiedziała jeszcze kiedy tu wróci. Wróciła do spokojnego pakowania się, choć dłonie trzęsły się, jakby miała Parkinsona. Musiała przemyśleć co jeszcze będzie jej potrzebne. Po jakimś czasie wróciła do salonu, gdzie James siedział na kanapie. W czasie, gdy ona była w sypialni umył naczynia i zebrał pranie. Opuszczenie domu rodzinnego wprowadziło ją w stan melancholii. Żyła tu przez tyle lat i nagle miało się to zmienić. Wsiedli do czarnego land rovera i ruszyli, zostawiając za sobą krajobraz miasteczka.

Podróż ciągnęła się niemiłosiernie. Naturalne otoczenie zaczęło się zmieniać, po jakimś czasie widać było tylko ekrany dźwiękochłonne autostrady. Ile można jechać?  Po jakiejś godzinie znudziło jej się obserwowanie krajobrazu za oknem. Po kolejnych dwóch odłożyła książkę.
- Możemy się zatrzymać? - zapytała - muszę skorzystać z toalety i szczerze mówiąc przegryzłabym coś.
- Możemy zrobić przerwę - James polecił kierowcy zjechać z autostrady do najbliższego miasta - a co byś zjadła?
- No nie wiem. Może jakaś pizza?
- Typowy wybór dzisiejszej młodzieży. Może być pizza.

Kierowca zatrzymał samochód przed jakimś lokalem. Było późne popołudnie, więc większość miejsc było zajętych. Znaleźli jednak wolny stolik i usiedli przy nim. Zamówili jedzenie i czekając na nie zaczęli rozmawiać. Rozmowa była luźna, nie zobowiązująca. James opowiedział jej trochę o sobie, czym się zajmuje. Przyznał się, że często nie ma go w domu, z powodu podróży służbowych, ale ma nadzieję, że złapią kontakt i będą się dogadywać. Isabella opowiedziała mu trochę o sobie, co lubi, jakie ma zainteresowania oraz plany na przyszłość. Stwierdził, że jest ambitna i pomoże w spełnieniu celi i marzeń. Rozmowę przerwał kelner, który przyniósł im włoskie specjały i wzięli się za jedzenie.

Gdy dotarli do celu zaczęło się ściemniać. Wyszli z samochodu i weszli do środka. Wnętrze było nowoczesne i przestronne. Przeważały otwarte przestrzenie. Jednak aranżacja nie była zimna, jak te wszystkie domy w katalogach wnętrzarskich. Widać, że ktoś postarał się o zachowanie klimatu w tym wystroju
- Jesteś głodna? - zapytał James
- Szczerze mówiąc to tak.
- Zobaczymy co Eleonor zostawiła w lodówce - patrzyłam na niego jak na idiotę, gdy wyciągał z lodówki dwa pudełka z przygotowanym jedzeniem do podgrzania. Moja mina musiała być osobliwa, bo zaśmiał się gromkim głosem - Eleonor jest moją pomocą domową. Nie nadaję się do tego, a zresztą mam niewiele czasu.

Po posiłku James pokazał dziewczynie jej nowy pokój i obiecał, że porozmawiają następnego dnia. Pokój był sporych rozmiarów. Ściany były pomalowane na przełamaną biel. Na środku pokoju znajdowało się duże, dwuosobowe łóżko, a obok niego szafka nocna z lampką. Pod oknem znajdowało się biurko i krzesło, a w rogu regał na książki. Wszystkie meble były utrzymane w ciemnym, ciepłym brązie. Z pokoju wychodziły trzy pary drzwi - te na korytarz i do innych dwóch pomieszczeń. Domyśliła się, że muszą prowadzić do łazienki i garderoby, ponieważ w pokoju nie było szafy. Łazienka była mała, ale przytulna zachowana w szarej kolorystyce, a garderoba miała identyczny kolor co pokój. Po krótkim zwiedzaniu Isabella wzięła prysznic i położyła się spać.

Moi Kochani,
Tak jak obiecałam dodaję nowy rozdział. Kolejny możecie oczekiwać w tym tygodniu.
Z góry dziękuję za gwiazdki, komentarze i słowa krytyki.
Fasia857

IsabellaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz