- Olivia - jęknąłem zirytowany, przewracając oczami. Pociągnąłem ją za pompon, przymocowany na samym czubku jej wełnianej czapki. Biały puch sypał się z nieba, opadając delikatnie na moje włosy, tworząc na nich puchową, śnieżną kołderkę. Dziewczyna odwróciła się w moją stronę, naciągając na uszy czapkę i posyłając mi pytające spojrzenie. - Równie dobrze moglibyśmy kupić sztuczną choinkę. Nie rozumiem, czemu tak bardzo uparłaś się na to żywe drzewko- wzruszyłem ramionami, kopiąc butem zamarzniętą grudkę śniegu.
- Nie kupimy żadnej sztucznej choinki - odpowiedziała, powracając do wcześniej wykonywanej czynności. Każde napotkane drzewo obchodziła dookoła, dotykała jego gałązek, zwracała uwagę na wysokość i kolor. Chodziliśmy w kółko od ponad 30 minut, a ja zaczynałem dostawać oczopląsu od tych wszystkich migających światełek, którymi udekorowano większą część choinek, prawdopodobnie chcąc ukryć ich ewentualne wady. Mogłem przyjechać tutaj sam, całe to kupowanie idealnego bożonarodzeniowego drzewka zajęłoby mi mniej niż 20 minut. Skarciłem się w myślach za to, że nie wpadłem na to wcześniej.
- Kupimy, jeśli się nie pospieszysz i nie podejmiesz ostatecznej decyzji - podkreśliłem, wciskając zmarznięte ręce do kieszeni zimowej kurtki. Kompletnie nie obchodziło mnie, czy będzie to sosna albo świerk, może być nawet krzywe, z poskręcanymi gałęziami, niskie lub grube. I tak zostanie przykryte ogromną ilością ozdób, wraz ze świecącymi łańcuchami, lampkami i udekorowanymi przez nas parę dni wcześniej, piernikami. Brunetka za bardzo przejmowała się nieistotnymi szczegółami.
-Chyba zwariowałeś! - prychnęła, kręcąc głową z niedowierzaniem. Dotknęła jednej z gałązek drzewka, do którego przed chwilą podeszła i cmoknęła z niezadowoleniem, kiedy parę igieł opadło na przysypaną śniegiem ziemię. - Święta bez prawdziwej choinki to nie święta, Luke. - wywróciła oczami, stając przodem do mnie. Posłałem jej błagalne spojrzenie, chcąc jak najszybciej ulotnić się z tego miejsca. Zmarszczyła swój zaróżowiony od zimna nos i ruszyła alejką, po paru krokach skręcając w prawo.
- W takim razie pospiesz się, błagam. Zaraz odmrożę sobie tyłek - mruknąłem, podążając za dziewczyną. Zachichotała, zakrywając usta dłonią. Rozejrzałem się dookoła, stwierdzając zaskoczony, że oprócz nas nie było tu nikogo. Większość dała nabrać się na tanie, migoczące lampki i wybrakowane zestawy ozdób świątecznych, które były sprzedawane za ''bardzo niską cenę'' tuż przy wejściowej bramie. - Chłopak bez tyłka? Wyobrażasz to sobie? - uniosłem brwi, szturchając ją lekko w ramię. Posłała mi rozbawione spojrzenie, zsuwając z dłoni rękawiczkę i strzepując z moich włosów płatki śniegu. Sięgnąłem po jej nakrycie głowy, zaciskając palce na puchatym pomponie. Nim zdążyła zareagować, zsunąłem czapkę z jej głowy i nałożyłem ją na włosy, uśmiechając się szeroko. Problem z głowy. Dosłownie.
- Nie wyobrażam sobie świąt bez choinki, Hemmings - uderzyła mnie lekko w ramię, wyciągając rękę i zabierając swoją czapkę z powrotem. Spojrzałem na nią z wyrzutem, poprawiając włosy.- A teraz przestań narzekać i mi pomóż.
Czasami doprowadzała mnie do szału. Jednak nie potrafiłem się na nią długo gniewać. Wystraczyło, że spojrzała na mnie swoimi ogromnymi, zielonymi oczami, a cały gniew momentalnie ze mnie wyparowywał, zostając zastąpiony przez przyjemne ciepło, powoli rozchodzące się po moim całym ciele.
- Hej Liv, co mówi oh oh oh? - zapytałem, przyglądając się stojącym w rzędzie choinkom. Wiedziałem, że obojętnie której bym nie wybrał, brunetka zawsze doszuka się jakiejś wady i ostatecznie sama podejmie decyzję.
- Nie mam pojęcia. Czy to kolejny żart z twojej kolekcji wcale-nie-śmiesznych-żartów? - zapytała, nakładając na gołą dłoń rękawiczkę, wciskając ręce do kieszeni płaszcza.
- Mikołaj chodzący tyłem - odpowiedziałem, podchodząc do niej. Parsknęła śmiechem, spoglądając na mnie. Była chyba jedyną osobą, którą doceniała moje specyficzne poczucie humoru. - Czemu nie weźmiemy tej? - skinąłem głową w stronę dosyć sporego ciemnozielonego świerku. Olivia podążyła za moim spojrzeniem, a kiedy dostrzegła drzewko, o którym mówiłem, klasnęła w dłonie, przyciskając je do swoich zmarzniętych policzków.
- Jest idealne.
❄
ho ho ho, chciałam napisać to inaczej ale stwierdziłam, że po prostu podzielę miniaturę hemmingsa na dwie części ; z góry przepraszam za błędy, których (jak podejrzewam) jest bardzo dużo. miłego dnia (tudzież wieczoru, w sumie zależy od tego, kiedy to czytacie) ❄