- Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo ci na nim zależy – mruknął niewyraźnie, chwytając opuszkami palców rękaw jednego ze swetrów leżących na blacie. Uniósł go delikatnie do góry, dokładnie mu się przyglądając, w poszukiwaniu ewidentnych zaciągnięć lub dziur.
- Może dlatego, że ktoś nie przeczytał metki i wyprał go w 30 stopniach, rozciągając go do takich rozmiarów, że teraz nawet słoń wyglądałby w nim dobrze? - odparłam, zirytowana pytaniem chłopaka, mierząc wzrokiem ubrania znajdujące się na przesuwanych przeze mnie wieszakach. Wełniany sweter z ogromnym reniferem, który dostałam w prezencie od Michaela parę dni temu, wylądował dzisiejszego ranka w kontenerze z używaną odzieżą. Od zawsze uwielbiałam święta, a swetry, koszulki czy nawet spodnie ze świątecznymi symbolami często były elementami mojej garderoby w tym właśnie okresie. Kiedy dowiedziałam się, że blondyn (mając, oczywiście, dobre intencje) wyprał w nieodpowiedniej temperaturze jeden z najlepszych świątecznych swetrów, jakie kiedykolwiek dostałam, od razu wyciągnęłam go ze sobą do sklepu, w ramach rehabilitacji, licząc na jego pomoc w znalezieniu nowego. Żałowałam, że pozwoliłam mu zrobić pranie.
Nie odpowiedział, odkładając trzymaną w rękach rzecz na miejsce.
- Pójdę tam, może mają jakieś ładniejsze wzory – wymamrotał, ruszając w stronę przerażająco chudych manekinów, prezentujących zbyt krótkie (przynajmniej dla mnie), ognistoczerwone sukienki, okrzyknięte tytułem popularnych ''strojów dla mikołajek''.
Skrzywiłam się mimowolnie na sam ich widok, szybko przenosząc wzrok na wybrane przeze mnie swetry, które chwilę wcześniej przewiesiłam sobie przez ramię. Może nie były tak ładne jak ten, który dostałam w prezencie od Michaela, ale również przypadły mi do gustu. Westchnęłam głęboko, przejeżdżając dłonią po czole. Wiedziałam, że blondyn nie zrobił tego specjalnie i na pewno nie chciał sprawić mi przykrości.Po chwili namysłu chwyciłam granatowy pulower z przyjaźnie wyglądającym bałwankiem, ozdobiony malutkimi gwiazdkami na ramionach i już miałam odchodzić w stronę kas, kiedy moim oczom ukazał się Ashton. Bez głowy. Wykrzykiwał coś o identycznym swetrze i niemiłej pani z obsługi, ale trudno było cokolwiek zrozumieć. Jego ręce sterczały w górze, wygięte pod dziwnym kątem, a rękawy ciemnoczerwonego swetra z ogromnym reniferem podciągnęły się aż pod same łokcie. Dziura, przez którą powinna przechodzić głowa, znajdowała się w zupełnie innym miejscu, a twarz, całkowicie zakryta przez materiał, ocierała się o nieprzyjemną w dotyku wełnę. Jęknął zrozpaczony, powoli przesuwając się w moją stronę, starając się rozluźnić ręce poprzez machanie nimi we wszystkie możliwe strony, sprawiając przy okazji, że materiał powędrował do góry, zahaczając o koszulkę i odsłaniając większą część jego umięśnionego brzucha. Zaśmiałam się głośno i gdy uświadomiłam sobie, gdzie się znajduję, czym prędzej zakryłam usta dłonią, starając się opanować.
Podbiegłam do chłopaka, chwytając skrawek swetra i ciągnąc go w dół. Kiedy jego głowa znalazła się w odpowiednim miejscu, a ręce swobodnie rozprostowały, spojrzał na mnie zdezorientowanym wzrokiem.
- Problem? - zapytałam wesoło, sięgając ręką do rozczochranych włosów blondyna, poprawiając je delikatnie i odgarniając opadające kosmyki z jego czoła. Wysunął w przód dolną wargę, kręcąc głową.
- Jaki tam zaraz problem. To on mnie zaatakował – skrzyżował ręce na piersi, rozglądając się niespokojnie po sklepie, chcąc sprawdzić, czy ktokolwiek był świadkiem krępującej dla niego sytuacji. Pokiwałam głową, chichocząc pod nosem i unosząc w górę wybraną chwilę wcześniej rzecz. - Mówiłem ci, że te całe świąteczne swetry to zły pomysł. – przejechał dłonią po karku, zatrzymując wzrok na trzymanym przeze mnie ubraniu.
- Ja mam bałwana, a ty renifera. Łudząco podobnego do tego, którego zniszczyłeś – wyjaśniłam rozbawiona, przyglądając się reniferowi na swetrze Ashtona. Byłby identyczny, gdyby nie ogromna czerwona kulka, przyszyta w miejscu jego nosa. Chłopak podążył za moim wzrokiem, drapiąc się zakłopotany po głowie.
- Jesteś pewna, czy to aby na pewno dobry pom...
- Tak, Ashton – przerwałam mu, kładąc ręce na biodrach i unosząc głowę. - Przynajmniej już wiesz, że nie powinieneś prać go w 30 stopniach.
❄
jutro wigilia, a ja chyba mam zapalenie krtani, ale zabawa, nie ma co :(