→Przebieg pierwszego spotkania←

1.3K 72 26
                                    

*Itachi*

Powoli przemierzał drużkę razem ze swoim partnerem u boku, który dzielnie dzierżył długi miecz. Brunet z kamienną dozą wypisaną na twarzy, starał się nie zwracać uwagi na niego. Szedł spokojnie przed siebie razem z nim, chcąc jak najszybciej wykonać misję i udać się do Paina, żeby mieć na jakiś czas spokój.

Podczas wędrówki starał się unikać jakichkolwiek rozmów, wsłuchując się w przepiękny śpiew ptaków, które opiewały ich sylwetki bardzo pięknie.  Stawiał kroki bardzo ostrożnie, żeby w razie czego zareagować na zagrożenie. Byli na terenie wroga, a chcąc nie chcąc musieli uważać na wszystko. Ich zadaniem było złapanie pewnej kobiety. Potrzebowali jej w swoich szeregach przez jej niezwykłe umiejętności, które bardzo dobrze przydałyby się w Akatsuki.

Idąc już tak długi czas, nagle przystanął i wyciągnął dominującą rękę w bok, sprawiając, że Jūzō zatrzymał się gwałtownie i posłał mu pytające spojrzenie.  Uchiha nie uraczył mężczyzny żadnym głosem i jedynie uruchomił Sharingana, czując niewyobrażalny smród zwłok, a także przelanej krwi. Rozejrzał się krótko, a kiedy uznał, że jest bezpiecznie - ruszył dalej.  Swoim wzrokiem napotkał kilka leżących sylwetek. Najprawdopodobniej już dawno martwych. Podszedł do nich bliżej i przyjrzał im się uważnie. Żaden nie dawał oznaki życia.

— Wygląda na to, że znaleźliśmy już swój cel. W dodatku jeszcze żywy. — odezwał się Biwa, zwracając uwagę samego Itachiego, który od razu spojrzał w jego kierunku.

Posiadacz potężnego dōjutsu wyprostował się i podszedł do leżącej kobiety, która cały czas obficie krwawiła, robiąc w okół swojego ciała otoczkę z własnej krwi. Uchiha chwilę się przyglądał bezbronnej dziewczynie, aż w końcu porwał kawałek rękawa swojego płaszcza i zrobił prowizoryczny opatrunek, upewniając się, że wróci do siedziby żywa.


*Shisui*

Trening z Itachim zapowiadał się bardzo dobrze. Wspólnie cały czas trenowali  w gęstwinach lasu, przeskakując z drzewa na drzewo. Ich surikeny cały czas ze sobą zderzały w akompaniamencie świstu wiatru i uderzanej o siebie broni.

W końcu Shisui z ciepłym uśmiechem na ustach zeskoczył z drzewa, omijając w locie bardzo dobrze ostrze swojego przyjaciela. Opadł na ziemię, a ręką podparł się ziemi, wstając szybko z podłoża. Uniknął tym samym kolejnych metalowych gwiazdek w swoją stronę. Kiedy więcej pocisków nie dopadło jego jestestwa, uniósł delikatnie dłoń ku górze, dając mu jasny znak, żeby zaprzestał walki. Już od jakiegoś czasu wyczuwał czyjąś obecność bardzo blisko.

Młodszy schował posłusznie shurikeny do kabury i rozejrzał się w ciszy.  Przez moment nie wiedział jaki był powód przerwania tego treningu. Wyciszył swój umysł, wciąż zerkając na swojego kuzyna, który wpatrywał się z uśmiechem w krzaki. Dopiero po chwili zrozumiał, czym był nagły powód przerwania walki. Jego kuzyn nadzwyczajnie nie chciał przez przypadek skrzywdzić niewinnej osoby.

Starszy wpatrywał się zadowolony w zielony busz, szczerząc się radośnie pod nosem. Przybliżył się do roślinności i kucnął, odgarniając z twoich kosmyków zielone listki. Starł je z twojej głowy i odsunął się, napotykając się tym samym na twoje zagubione [kolor] oczy, w których tliło się wielkie pasmo wstydu. Nie pierwszy i nie ostatni raz obserwowałaś dwójkę samców, którzy często w tych okolicach ćwiczyli.

— Wiewiórka? — zapytał prześmiewczo, wplatając dziewczynę w większe odmęty wstydu. — Jestem Shisui, a to jest Itachi. — sprostował od razu, widząc twoją przestraszoną minę, która poniekąd bawiła go.


*Sasuke*

Przed oczami przewijało ci się nad wyraz wiele leków. Orochimaru  zażądał, żeby Kabuto przeprowadził nad tobą badania, zaś on postanowił się skąpać w przecudownej rozmowie z przybyszem, którego postanowił ci później przedstawić.

→Preferencje z Uchiha←Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz