Rozdział 4 🍒Twarzą w twarz

43 10 5
                                    

Wywód nauczyciela literatury przerwał dzwonek. Staruszek zapisał na tablicy numery stron do przeczytania, po czym spakował swoje klamoty do teczki i wyszedł z klasy. Uczniowie jak za dotknięciem różdżki zerwali się z miejsc. Dotychczasową ciszę rozdarło szuranie odsuwanych krzeseł i wesołe wołania. W mgnieniu oka w klasie utworzyły się grupy i grupki, a ponad śmiechami i gwarem rozmów przebijały się szczątki poszczególnych rozmów – a to o byłym chłopaku Saiko, samo co odkrytej miejscówce karaoke, a to o nadchodzącym turnieju kosza czy nowym smaku bułeczek drożdżowych w sklepiku.

Naoki ogarnął swoje biurko, wrzucił telefon do kieszeni i wyszedł z klasy. Nigdy nie zostawał na przerwach w sali, chichoty i rozbawione bądź co gorsza litościwe spojrzenia byłyby nie do zniesienia. Wolał spędzić przerwę na dziedzińcu – na świeżym powietrzu, z dala od hałasu i wścibskich oczu.

Mało nie dostał ataku serca, gdy zderzył się z kimś ramieniem.

– Prze...

– Uważaj, jak łazisz.

Aki uśmiechnął się przepraszająco i ruszył dalej. Ostatnio za bardzo odpływam – pomyślał, masując obolałe ramię. Zacznę od patrzenia przed siebie. Ta, to chyba dobry początek.

Uniósł głowę i mało nie wrzasnął. Z naprzeciwka, wraz z kilkoma innymi starszakami, korytarzem szedł Ryoichi Daisuke. Nim Naoki zdążył zareagować, ich spojrzenia się spotkały. Chłopak był niemal pewny, że oczy trzecioklasisty rozwarły się nieco. Ishihara odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem, o włos niełamiącym regulaminu, ruszył ku łazience.

Wpadł do kabiny, jak gdyby goniła go horda demonów, i przekręcił zasuwkę. Oparł się o kafelki, czując jak robi mu się słabo. Serce waliło mu, jak młotem, a na czole skroplił się pot. Uniósł ręce ku twarzy. Drżały.

Widział mniemyślał gorączkowo. – Rozpoznał, na pewno... On... On wie.

Usiadł na desce, bo nogi zmiękły mu i zrobiły jak z waty. Przygryzł wargę.

Spokój, muszę się uspokoić. Weź się w garść, Aki. Może... Może mi się wydawało, może wcale mnie nie poznał, albo... albo spojrzał na kogoś za mną. Tak, to możliwe, korytarz był zatłoczony...

– Kogo ja chcę oszukać? – szepnął do siebie, przymknąwszy powieki.

Dobra, wydało się, Daisuke wie, że ten potargany, zasmarkany typ w babskich ciuchach z wczoraj to ja. Co z tym zrobi? Rozpowie wszystkim? A może... Może zignoruje? W końcu jestem nikim, czemu miałby w ogóle zwracać na mnie uwagę. Choćbym się wieszał na gałęzi, pewnie mało by go to obchodziło... Tak, czym ja się w ogóle martwię? Zwyczajnie przejdzie do porządku dziennego. I ja też powinienem.

Mimo wszystko Naoki postanowił przeczekać resztę przerwy w łazience. Dopiero, gdy zadzwonił dzwonek, postanowił wyjść z ukrycia.

– Trochę ci to zajęło.

Aki uniósł głowę i z przerażeniem dostrzegł odbicie Daisuke w lustrze. Odwrócił się, jakby zobaczył ducha. Nie przewidziało mu się, Ryoichi stał oparty o kabinę obok, krzyżując ręce na piersi i gapiąc się na niego z kamienną twarzą.

Naoki nie wiedział co powiedzieć, nie mógł zebrać myśli, a co dopiero wyrzucić z siebie choćby jedno sensowne zdanie. Nawet nie chciał zgadywać, jak głupią musiał mieć teraz minę.

Rozległ się szum spuszczanej wody i drzwi jednej z kabin otworzyły się ze skrzypnięciem. Uczeń, który z niej wyszedł spojrzał na nich ciekawie, po czym podszedł do umywalki. Myjąc ręce, obserwował ich ukradkiem w lustrze.

Daisuke westchnął. Odepchnął się od ściany i minął chłopaka w milczeniu. Gdy przechodził obok, Ishihara poczuł jak ten wsuwa mu coś niepostrzeżenie do kieszeni. Instynktownie włożył do niej rękę.

Karteczka.

Czując na sobie spojrzenie ucznia, wyszedł z łazienki. Rozglądnął się po korytarzu – był pusty.

Cholera, lekcja!

Pomimo zakazu, ile sił w nogach pobiegł w stronę sali. Wszedł do środka zdyszany, przeprosił nauczyciela za spóźnienie i zajął swoje miejsce. Kartka, którą miał w kieszeni ciążyła mu, jak gdyby trzymał w niej kamienie, ale walczył ze sobą. Nie chciał, by ktokolwiek ją widział – liścik w rękach klasowego odludka byłby niezłym materiałem na plotkę.

Gdy upewnił się, że nikt na niego nie patrzy, wyjął ostrożnie wiadomość. Z sercem w gardle rozwinął zmiętą karteczkę.

„O 16:00 przy szopie. Lepiej przyjdź."

Szantażysta (yaoi)Where stories live. Discover now