Rozdział 5 🍒 Konfrontacja

42 10 4
                                    

Ze szkoły Aki wyszedł pięć minut po umówionym czasie. Zdawał sobie sprawę, że jest spóźniony, nic nie mógł jednak na to poradzić – nauczycielka poprosiła go o odniesienie map do sali. Co miał zrobić? Odmówić? „Bardzo Panią przepraszam, ale mam właśnie spotkanie z kimś, kto odkrył mój sekret i jeśli nie chcę, żeby moje życie dobiegło końca, muszę brać dupę w troki!". Gdyby nie to, że był spięty i zdenerwowany, scenka pewnie, by go rozbawiła.

Minął dziedziniec i skręcił na tył budynku. Szopa, w której trzymano szczotki, grabie, łopaty, taczki i inne ogrodowe sprzęty była wręcz schowana na tyłach szkoły. Był to jedyny obiekt między szkołą o murem ogradzającym kompleks, więc na co dzień raczej nikt się tam nie kręcił. Pod kątem dyskrecji, trzecioklasista wybrał idealne miejsce. Pod każdym innym względem wydawało się beznadziejne.

Nie wybrzydzaj – skarcił się Aki w myślach. – Idziesz walczyć o życie, nie na randkę.

Wyszedł zza rogu i wziął głęboki wdech. Daisuke tam był. Stał oparty o ścianę tak jak wtedy, w łazience. Przeglądał coś na telefonie z obojętną miną.

Naoki szedł w jego stronę, nie spuszczając z niego wzroku. Tak długo, jak ten nie zdawał sobie sprawy, że nie jest już sam, mógł mu się przyjrzeć. Miał czarne, zadbane włosy, przycięte w sposób, który ostatnio był bardzo popularny. Twarz, bardziej już męska, niż chłopięca, przyciągała oczy. Miał ładnie zarysowaną szczękę i profil, który Ishihara, gdyby musiał, określiłby mianem „szlachetnego". Starszak był wysoki i wysportowany, spod krótkiego rękawa widać było mięśnie – nieprzesadne jak u kulturysty, ale nadające zdrowego wyglądu. Idealne wywarzenie w wyglądzie Daisuke doprowadzało Akiego do szału.

To powinno być nielegalne – myślał coraz bardziej zirytowany, nieświadomie przyspieszając korku. Im bardziej się zbliżał, tym bardziej Ryoichi wydawał się perfekcyjny.

– To w drugą mańkę powinno działać – warknął pod nosem.

Daisuke uniósł głowę. Widząc chłopaka, schował telefon do kieszeni.

– Czego chcesz? – wyrzucił Naoki z siebie z zaciętym wyrazem twarzy, gdy staną przed trzecioklasistą.

Ryoichi uniósł brwi. Zaskoczenie to podziałało na Ishiharę, jak kubeł zimnej wody. Natychmiast przypomniał sobie dlaczego i w jakich okolicznościach się tu pojawił. Bojowość nie była najlepszym rozwiązaniem, biorąc pod uwagę, że to od Pana Idealnego miał zależeć jego dalszy los.

– Chciałeś mnie widzieć – zreflektował się zdecydowanie łagodniejszym tonem. – O co chodzi?

– To ciebie widziałem w parku.

Bezpośredniość uderzyła Akiego, jak taran. Pewnie, spotkanie w łazience, karteczka i umówienie spotkania upewniło go, że chłopak doskonale zdaje sobie sprawę z całej sytuacji. Wiedział, że nie będą tu gadać o hodowli truskawek czy pogodzie, ale nie spodziewał się, że ten powie to wprost i to na dzień dobry!

– Jak to szło? „Musiałeś mnie z kimś pomylić"?

Naoki spojrzał na niego z wahaniem. Nie bardzo rozumiał o co chodziło starszakowi, ani tym bardziej – jakiej odpowiedzi oczekiwał. Miał na myśli kłamstwo? Chyba nie myślał, że ktokolwiek normalny powiedziałby w takiej sytuacji „Hej! Tak, to ja, ale numer, co?".

Nie otrzymawszy odpowiedzi, Daisuke skrzywił się ledwo zauważalnie. Jego oczy barwy roztopionego srebra wydały się jeszcze zimniejsze. Nagle na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech, który w żadnym wypadku nie mógł uchodzić za sympatyczny. Odepchnął się od muru i podszedł do Ishihary z rękoma w kieszeniach. Nachylił się nad nim, jak zamykająca się fala. Był wyższy o co najmniej dwie głowy.

– Powiedz, przebieranie się za dziewczynę to jakieś zboczenie?

Pierwszoklasista zamrugał. Przesłyszało mu się, czy to pytanie naprawdę padło?

– N–nie rozumiem... – powiedział z ociąganiem, zaciskając spotniałe dłonie na pasku torby.

– Nie rozumiesz? – zakpił tamten. – W takim razie zapytam prościej, tak żebyś zrozumiał: jesteś tylko zboczeńcem mającym świra na punkcie babskich ciuszków czy faceci też cię kręcą?

Aki zbladł. Czuł, jak żołądek skręca mu się w supeł, a wielka gula utyka w gardle, nie pozwalając wydusić słowa ze ściśniętej krtani. Słyszał w głowie bicie własnego serca. Zaczęło go zalewać to okropne uczucie, którego tak bardzo nienawidził, przed którym zawsze uciekał.

– Jesteś głuchy? – W głosie Daisuke zabrzmiała nuta irytacji. Palcem zadarł brodę chłopaka, unosząc białą, jak ściana twarz ku sobie. – A może muszę cię sponiewierać, tak jak tamten w parku, żebyś zaczął gadać, co?

Naoki z przerażeniem zdał sobie sprawę, że łzy napływają mu do oczu. Szarpnął głową i cofnął się, nie chcąc by ten zobaczył, jak powoli pęka. Musiał uratować choć ochłapy swojej dumy. Nawet jeśli niewiele z niej zostało.

– Nie jesteś zbyt rozmowny, co? – westchnął z rezygnacją. Wrócił po sportową torbę i plecak, leżące pod murem. – Szkoda, liczyłem na więcej.

– Jesteś okropny – wyszeptał Ishihara drżącym z emocji głosem.

– Co? – spytał tamten. – Nie słyszę, jak tak mruczysz pod nosem.

– Mówię, że jesteś okropny! – niemal wykrzyczał, podrywając głowę. – Myślisz, że jak jesteś taki idealny, to możesz poniżać innych? Że te twoje puchary, twoja popularność, przystojna gęba, że to sprawia, że jesteś lepszy od całego świata?! To ja ci powiem: nie, nie jesteś!

Na twarzy Ryoichiego wykwitło zdumienie tak głębokie, że aż niemal dało roztrzęsionemu chłopakowi satysfakcję.

– Ranienie innych cię bawi? – kontynuował Aki w przypływie coraz większej wściekłości. Wiedział, że traci nad sobą kontrolę, że jeszcze chwila i puszczą mu wszystkie hamulce. Ale nie chciał się zatrzymywać. Nie chciał znowu kulić ogona. Uczucie, które nim zawładnęło, ta adrenalina... Chciał więcej. – Tak, lubię babskie cichy! Tak, podobają mi się faceci, a dziewczyny mnie nie obchodzą! I wiesz co? Nadal jest to lepsze, niż bycie zepsutym, zadufanym w sobie, żałosnym dupkiem! Zdechnij!

Serce waliło mu, jak oszalałe, a ciało drżało z emocji. Nagły wybuch wiele go kosztował, powoli zaczynał mieć zawroty głowy. Nie uśmiechało mu się po tym wszystkim mdleć na oczach tego pajaca, dlatego stwierdził, że to koniec przedstawienia, czas na kurtynę, trzeba brać nogi za pas.

Odwrócił się i szybkim, nerwowym krokiem poszedł w stronę dziedzińca. Choć pragnął zobaczyć wyraz twarzy rozmówcy, nie odwrócił się. To mogłoby wszystko zepsuć.

Daisuke patrzył w ślad za nim. Nie był w stanie dłużej powstrzymywać uśmiechu.

– Jednak potrafisz być rozmowny – mruknął z rozbawieniem. Sięgnął do kieszeni po telefon i wybrał jeden z kontaktów na liście.

– Cześć, Noriko. Tak, tu Daisuke. Mam do ciebie prośbę... Pamiętasz, jak wspominałaś ostatnio o tym odludku z twojej klasy? Potrzebuję jego numer. To nieistotne, mam z nim do pogadania. Ta, coś w ten deseń. Jesteś przewodniczącą, kto mógłby go zdobyć, jak nie ty? Wierzę w ciebie, Noriko... Dzięki, w takim razie czekam.

Nie dając dziewczynie odpowiedzieć, wcisnął czerwoną słuchawkę. Raz jeszcze spojrzał w stronę, w której po raz ostatni widział chłopaka.

– To może być interesujące. 

Szantażysta (yaoi)Where stories live. Discover now