Rozdział 7 🍒 Wszystko

29 5 0
                                    

Przerwa trwała już od dobrych pięciu minut. Sala była niemal pusta. Zbliżało się lato, temperatury powoli rosły, a pogoda dopisywała, więc wszyscy masowo ciągnęli na zewnątrz.

Naoki też zapewne byłby już dawno w swoim ulubionym miejscu niedaleko dziedzińca, w którym w ciepłe dni zawsze spędzał przerwy. Gdyby nie praca domowa, którą musiał uzupełnić przed następną lekcją. Zawsze sumiennie przygotowywał się do zajęć, nigdy nie zdarzyło mu się nie zrobić czy nawet zapomnieć o zadaniach do wykonania. Przez te wszystkie wczorajsze emocje zupełnie wyleciało mu to z głowy. Gdyby nie przypadkiem usłyszana rozmowa kolegów z klasy, nawet by się nie zorientował. Do czasu aż nauczyciel nie wywołałby go do odpowiedzi.

– Noriko, co ty taka zadowolona?

– Zgadnijcie u kogo wczoraj byłam.

– U kogo?

– U Toriego?

– Nie.

– U Saito?

– Nie! ...U Daisuke.

Pióro Akiego zawisło nad kartką. Nie miał pojęcia kiedy aż tak wyczulił się na brzmienie tego nazwiska.

– Nie mów!

– Jak to się stało? Przecież tak dawno cię nie zapraszał, już myślałam, że...

Gdy zapadła cisza Naoki zerknął za siebie, na trzy dziewczyny siedzące przy ławce przewodniczącej klasy. Przewodnicząca, widocznie niezadowolona ze słów koleżanki, paliła ją złym, ostrzegawczym spojrzeniem.

– Miałam na myśli – poprawiła się tamta słyszalnie zakłopotana – czemu tak długo zwlekał?

– Właśnie – podjęła druga. – Powinien zrobić to już dawno.

Noriko otworzyła bento, po czym ujęła krewetkę pałeczkami i patrzyła nią przez dłuższą chwilę.

– Potrzebował pretekstu – odparła wreszcie, a przysmak zniknął w jej ustach.

– Pretekstu? – spytała niepewnie ta, która zdążyła podpaść koleżance.

– Tak, pewnie było mu głupio i nie wiedział, jak się do tego zabrać. Więc wymyślił głupią prośbę, żebym... Mu w czymś pomogła.

– I co? Zrobiliście to?

– Tak, pomogłam, a co miałam zrobić.

– Noriko, nie o to pytam, nie zgrywaj się!

– Tylko nikomu nie mówcie – szepnęła przewodnicząca, na co pozostałe dwie uczennice zachichotały. – Mówię serio. Wścieknie się, jeśli ktoś się dowie. Strasznie tego nie lubi.

Aki pochylił się jeszcze niżej, udając, że pisanie pochłonęło go na tyle, że przez cały ten czas nie strzygł uszami, jak królik. To co właśnie usłyszał, zdecydowanie nie powinno do niego dotrzeć. Co prawda to było liceum, ale nie myślał, że dziewczyny z pierwszych klas, jego rówieśniczki, już to robią. I to w dodatku z chłopakami ze starszych klas.

Widać, nie tylko ja mam swoje grzeszki, pomyślał, bębniąc palcami o ławkę. Nie wyobrażam sobie go w łóżku w roli czułego kochanka. Diabeł ze skłonnościami sadystycznymi, to bardziej... ZARAZ, o czym ja właściwie myślę?!

Drgnął, czując w kieszeni dwie wibracje. Miał złe przeczucia, które wcale go nie myliły. To był numer z wczoraj.

„Na taką odpowiedź liczyłem. Liczę na owocną współpracę 😉"

* * *

Trening dobiegał końca. Daisuke poszedł do szatni przodem, choć reszta drużyny grała jeszcze mecz. Poprosił trenera o możliwość wcześniejszego zejścia z boiska, tłumaczył, że nie czuje się najlepiej i chyba musi się przejść do pielęgniarki. Nigdy dotąd Ryoichi nie prosił o to trenera, dlatego ten poważnie podszedł do sprawy i dał chłopakowi pozwolenie.

Oczywiście Daisuke nic nie było. Czuł się normalnie, a nawet lepiej niż w ostatnim czasie. Po prostu nie miał ochoty ćwiczyć tego dnia, jego głowę zaprzątało coś zupełnie innego, niż trening.

Wygrzebał z torby telefon i uśmiechnął się mimowolnie. Jedna nieodczytana wiadomość od Ishihary Naokiego – jego ofiary. Ryoichi powoli zaczął tracić nadzieję, że chłopak odpowie na wysłaną wcześniejszego wieczoru wiadomość. Ani wtedy, ani nad ranem nie było z jego strony znaku życia. Ale odpisał. „Wszystko".

Po chwili zastanowienia wystukał wiadomość i wcisnął wyślij.

– Co się tak szczerzysz? – Zabrzmiało za jego plecami, a w chwilę później muskularne ramię zawisło mu na karku.

– Nie robię za wieszak, Kazuma – warknął Dasuke, zrzucając z siebie natręta.

Kazuma Sato siadł na ławce, po czym pociągnął z bidonu kilka byczych łyków. On sam był jak byk – nie dość, że wysoki, to jeszcze szeroki w barach, jak zawodnik rugby w napierśniku. Ryoichi był wysportowany i miał dość umięśnione ciało, jednak nijak miał się do Kazumy. Zresztą nie uśmiechało mu się wyglądać, jak goryl.

Kazuma przestał pić. Uniósł bidon i polał się wodą.

– Jak dobrze! – Przeczesał dłonią brązową, krótko ostrzyżoną czuprynę. – Też chcesz?

– Nie, dzięki.

– Co tak zmarkotniałeś? Jeszcze przed chwilą suszyłeś zęby, jak głupi do sera.

– No widzisz? Ale przyszedłeś ty i nastrój padł – odparł Daisuke z przekąsem. Schował telefon do torby, po czym ściągnął przepoconą koszulkę.

– Czemu wyszedłeś? – spytał poważnie, nie spuszczając z tamtego wzroku. – Trener mówił, że źle się czujesz, ale mnie nie oszukasz. Za długo cię znam. Co jest?

– Nic nie jest. Nie wiem o co ci chodzi.

– Przestań pieprzyć, każdemu możesz wciskać takie bajki, ale nie mi.

– Nie twoja sprawa, Kazuma – mruknął brunet, przerzucając ręcznik przez ramię. – Idę po prysznic.

Sato patrzył za nim przez dłuższą chwilę. Oparł się o szafkę i potarł mokre jeszcze włosy.

– Bałwan. 


❣ . . . . . ❣ . . . . . ~✦✧❤✧✦~ . . . . . ❣ . . . . . ❣ 

Wattpad nie chce dodać mi bannera XD

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 05, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Szantażysta (yaoi)Where stories live. Discover now