Gdy drzwi od sali balowej się przed nami otworzyły przystanęliśmy w niemym zachwycie. Sala, której sufitu nie mogłam się dojrzeć (zasłaniała ją mgła mająca przypominać chmury) była udekorowana w kolorach zimy. Wszystko było oszronione, mieniące się na tysiące kolorów i absolutnie przepiękne. Już rozumiałam dlaczego Mona się tak wystylizowała. Pasowała dzięki temu idealnie do panującej tu atmosfery.
Zewsząd dochodziły nas dzięki skrzypiec i fortepianu. Na samym środku niebotycznych rozmiarów sali balowej znajdowała się wykonana z lodu ogromna fontanna podświetlona na wszystkie kolory tęczy. Spływały po niej potoki szampana lądujące w oszronionych, kryształowych kieliszkach. Nie mogłam od niej oderwać wzroku. Była bardzo kunsztownie wykonana ale za razem bardzo smaczna w swoim splendorze. Wiedziałam kto był jej autorem. Wyłowiłam wzorkiem artystę i uśmiechnęłam się do niego z miną wyrażająca całkowity zachwyt. Zanim zdążyłam zrobić choćby krok w stronę fontanny zostałam porwana do tańca przez jednego z setki zaproszonych gości. Wirowałam w tłumie pastelowych, falujących sukien grzecznie odpowiadając na pytania, czarując i uwodząc za razem. Mężczyźni raz po raz byli zastępowani przez kobiety, które wydawały się być bardziej natarczywe niż mężczyźni. Gdy zostałam wzięta w lodowato zimne ramiona, wiedziałam, że nie mam już żadnej sposobności do ucieczki. Rozbrzmiał koncert smyczkowy a ja dałam się pochłonąć rytmowi obracających się wokół własnej osi, dziesiątek par. Sunąc obok fontanny nie mogłam o niej nie wspomnieć.
- Przeszedłeś samego siebie tworząc ją. - wskazałam głową lekko na mijaną przez nas lodową rzeźbę.
- Zrobiłem ją dla ciebie. - powiedział i spojrzał mi uważnie w oczy. - Chyba w ten sposób podświadomie chciałem cię jakoś przeprosić za naszą ostatnią rozmowę.
- Tylko podświadomie? -spytałam. Zapadła na chwilę niezręczna cisza.
- Nie żałuję tego co powiedziałem Miszo. - urwał. - Nie zawsze panuję nad tym co mówię i przyznam, że mogłem to wszystko ubrać w trochę lepsze słowa, ale powiedziałem dokładnie to co miałem na myśli. Nie mogę cię za to przepraszać. - odwrócił wzrok i obrócił mnie wokół własnej osi i pozwolił mi lawirować pomiędzy innymi kobietami w skomplikowanym układzie tanecznym. Gdy do niego powróciłam wydawał się bardzo opanowany i spokojny.
- Nie rozumiałam dlaczego się tak zachowałeś. - powiedziałam ujmując jego dłonie. - Zabolało mnie to co powiedziałeś o Zoe. Jest dla mnie ważna i zrobiłabym wszystko żeby tylko ją ochronić. - przez jego twarz przebiegł nikły cień.
- Nic nie rozumiesz. - powiedział z goryczą. - Ledwie ją znasz, a traktujesz ją lepiej niż mnie. Zależy tobie na niej bardziej niż na mnie. Czujesz do niej więcej niż do mnie. To mnie zabija. - miałam wrażenie, że obrót który wykonywaliśmy w tym momencie trwał wieczność. Jego oczy uparcie trwały przy moich.
- Nie mów tak. Zrobiłabym dla ciebie wszystko. Przecież doskonale o tym wiesz.
- Jednak nie jesteś w stanie mnie pokochać.
- Kocham cię.
- Ale nie tak, jak ja ciebie. - odwróciłam wzrok.
- Moja miłość nigdy nie będzie dla ciebie wystarczająca, prawda? - ścisnął mnie mimowolnie mocnej w talii.
- Nie, bo wiem na co cię stać. Widziałem jak potrafisz kochać. Pragnę tego samego.
- Addar... nie potrafię tobie tego dać. Nie teraz. Nie po tym wszystkim. Dobrze wiesz, że to jest zbyt skomplikowane. Byłeś tam. Widziałeś to wszystko. - jego twarz wydawała się niczym wyciosana z kamienia.
- Zawsze mówisz to samo. Nie ważne czy z nim byłaś czy nie. Zawsze powtarzasz to samo.
- Dlaczego tak bardzo na mnie naciskasz? - spytałam czując narastającą we mnie złość. - Zakochałam się w nim. W Fidelisie. Od samego początku chodziło o niego. My się tylko przyjaźniliśmy. Nie zaprzeczę, zawsze było coś między nami, ale zwalczałam to bo wiedziałam, że nie może nigdy nic z tego wyniknąć. Nie gdy jestem z nim, a ty jesteś jego przyjacielem. Nigdy ciebie nie zwodziłam Addar. Nie możesz mnie o to oskarżać.

CZYTASZ
Pozwolenie na śmierć
FantasyRebelia zniewolonych upadła. Ocaleni wybrańcy, uwięzieni we własnych, ciałach muszą zgodzić się z wyznaczonym dla nich planem. Zapłatą za ich niegodziwe czyny ma być śmierć - rzecz, o której każdy z nich marzy najbardziej...