Na dworze już się ściemniało. Słońce zachodziło poza horyzont pozostawiając za sobą niebo, które przybierało coraz to ciemniejsze barwy. Syriusz i Remus cały czas trwali w jednej pozycji. Wtuleni w siebie. Byli w stanie zapomnieć o całym świecie. Nie zwracali uwagi na otoczenie. W tamtym momencie byli najbardziej świadomi siebie wzajemnie. Swoich ciał, które wpasowywały się w siebie tak idealnie, że niemal łączyły się w jedną całość. Syriusz czuł się niemal jak w transie Był tylko on, Remus i cisza przerywana odgłosami natury.
- Powinniśmy już iść - powiedział Remus, wybudzając Syriusza z błogiego stanu.
Łapa podniósł się pierwszy i płynnym ruchem wyciągnął dłoń do Lunatyka, aby pomóc mu wstać. Gdy to zrobił już nie puścił jego ręki. Jeszcze mocniej splótł ich palce, jakby chciał się upewnić, że to wszystko jest prawdziwsze niż mu się to w tamtym momencie wydawało. Bo im obojgu wydawało się, że wszystko co zdarzyło się w ciągu ostatniej godziny było tylko snem, z którego żaden z nich wolałby się już nie wybudzać. Bo sny bywają lepsze od rzeczywistości. To w nich nasze najgłębsze pragnienia spełniają się na naszych oczach. Ich pragnienia się spełniły. To nie był sen, musieli to sobie tylko uświadomić.
Idąc do zamku nie spieszyli się. Wręcz przeciwnie. Szli powoli uświadamiając sobie każdy postawiony krok. Wsłuchiwali się w równy rytm butów, które zderzały się z podłożem. Chcieli spędzić jak najwięcej czasu sam na sam. Nie ważne, że wcale się nie odzywali. Wystarczyła świadomość, że ten drugi był tuż obok.
Syriusz najbardziej obawiał się wejścia do zamku. Bał się, że gdy tam wejdą i zobaczą wszystko tak jak zostawili to przed wyjściem z budynku wszystko wróci do stanu pierwotnego. Że Remus okaże się tylko złudzeniem. Że kiedy przejdą przez drzwi Remus zniknie, tak jakby nigdy nie wyszedł z tej biblioteki, tak jakby to, że poszedł za nim, że go pocieszał nigdy nie miało miejsca.
Ale tak się nie stało.
Otworzyli drzwi widząc mnóstwo uczniów, którzy szli do Wielkiej Sali na kolację. Wszystko było tak samo, jak o tamtej porze być powinno. Ale jednak Remus był cały czas obok. Ich palce nadal były splecione, a ich dłonie pasowały do siebie tak idealnie, że niemal tworzyły jedność. Czy właśnie tak się dzieje, gdy ludzie są sobie przeznaczeni? Że ich ciała pasują do siebie jak puzzle, które dopełniają układankę, która z kolei odzwierciedla ich charaktery, które mimo wielu różnic przyciągają się niczym plus i minus, czy też dwa bieguny magnesów?- Syriuszu - powiedział cicho Remus wyrywając go z zamyślenia - mógłbyś trochę rozluźnić uścisk?
Dopiero wtedy Syriusz uświadomił sobie jak mocno ściskał dłoń Remusa. Natychmiast ją puścił.
- Pójdziemy jeszcze do dormitorium? Chciałbym wziąć książkę i oddać ją po drodze do biblioteki.
Syriusz skinął głową. Weszli do pokoju wspólnego, gdzie było dużo mniej uczniów niż zazwyczaj. Poszli od razu do dormitorium. W drzwiach minęli się z Jamesem. Remus poszedł po książkę, a w tym czasie Rogacz zatrzymał Łapę na progu. Położył mu dłoń na ramieniu.
- I jak? Udało się? - Powiedział na tyle cicho, aby Lunatyk nie mógł dosłyszeć.
Na twarzy Syriusza zagościł promienny uśmiech, który niemal rozświetlał jego twarz. Nie musiał już nic mówić. To była wystarczająca odpowiedź. James poszedł na kolację, a Łapa powoli zbliżył się do Remusa i przytulił go od tyłu. Czuł, jak ich ciała zaczynają się odprężać. Wtulił twarz w jego włosy i zaczął kołysać się lekko na boki wdychając zapach jego szamponu.
- Ja to wezmę - powiedział w końcu, biorąc z rąk Remusa grubą, a nawet trochę ciężką książkę. Zważył ją w dłoni - po co czytasz takie wielkie księgi? Strata czasu.
- Nie dla mnie.
- Przecież to ma z milion stron!
- Tysiąc sto jedenaście. Ma tysiąc sto jedenaście stron. I była bardzo ciekawa.
Remus odsunął się od Syriusza i wyciągnął dłoń po książkę, ale Łapa uniósł rękę, tak, że przedmiot znalazł się poza zasięgiem dla Lunatyka. Syriusz odwrócił się na pięcie i spokojnym krokiem skierował się w stronę drzwi. Remus stał przez chwilę w miejscu, a po chwili podbiegł do niego próbując wyrwać mu książkę. Bezskutecznie.
- Sam mogę nieść swoje rzeczy - narzekał, kładąc szczególny nacisk na słowo ,, swoje".
- Teoretycznie, to nie jest twoje. Tylko szkoły.
- Wypożyczyłem ją, więc chwilowo jest moja.
Syriusz puścił to mimo uszu. Remus uznał, że nic nie wskóra i przestał się kłócić. Odzyskał książkę dopiero gdy weszli do biblioteki.
Gdy tylko Lunatyk zwrócił lekturę, obaj skierowali się na kolację. Po drodze mijali nielicznych uczniów, którzy skończyli już posiłek i szli do swoich dormitoriów.- Mogłem sam nieść tę książkę - Luniek przywołał ten temat mówiąc obrażonym głosem, który był oczywiście udawany.
Syriusz przyciągnął go do siebie. Nic nie odpowiedział tylko uśmiechnął się szeroko, tak, że Remusowi zrobiło się dziwnie ciepło w środku. Po chwili jednak ten uśmiech zniknął niemal tak szybko jak się pojawił, i pomimo, że jego twarz nadal promieniała radością, to dla Remusa nie było to już to samo.
- Zrób to jeszcze raz - poprosił.
- Co takiego?
- Uśmiechnij się. Wolę, kiedy się uśmiechasz.
Syriusz uśmiechnął się i mimo, że był to uśmiech na życzenie, nie był wcale wymuszony, czy też sztuczny. Był całkowicie szczery. Dzięki temu Remus też się uśmiechnął.
- Teraz, będę to robił znacznie częściej. A wiesz czemu? - Remus spojrzał na niego zdumiony, ale nic nie odpowiedział - teraz mam powody.
Powoli skierowali się w stronę Wielkiej Sali. Nie zważali na ciekawskie spojrzenia. Ludzie w końcu się do tego przyzwyczają. A oni nie mieli zamiaru się ukrywać. Nie mieli też zamiaru biegać po szkole i rozgadywać każdemu spotkanemu uczniowi, że są razem. Zachowywali się jakby było tak od zawsze.
------
Chciałam, żeby ten rozdział był taki piękny i w ogóle, ale wyszło jak zawsze ;--;
CZYTASZ
Jestem przy tobie || Wolfstar ✔︎
FanficHuncwoci zaczynają szósty rok nauki w szkole magii i czarodziejstwa w Howgwarcie. Syriusz uświadamia sobie, że czuje coś do Remusa. Z tego powodu stara się być u jego boku cały czas. Chce stać się najważniejszą osobą w jego życiu. Czy mu się to uda...