3.° Rosaline Walker

362 21 1
                                    


W duchu się uśmiechnąłem. Doskonale wiedziałem, że będę miał problemy. Zakazany owoc smakuje najlepiej, prawda? Zacząłem się ubierać. Na moje długie nogi nałożyłem czarne spodnie. Do tego moją zarysowaną klatkę zakryłem koszulką, która była dosyć opięta przez co każdy mój mięsień mógł się odznaczać. Wiedziałem, że dziewczynom to jak najbardziej pasuje. Nałożyłem czarną kurtkę dżinsową a do tego dołożyłem białe air forcy. Nie raz wychodziłem z domu po kryjomu, więc tym razem problemu też nie będę miał. Skakanie z okna dla mnie to nie wysiłek, ale moich butów już tak. Otworzyłem okno oceniając jak wysoko jest, bez zastanowienia wychyliłem się za nie, następnie powoli schodząc i trzymając się drzewa. Dosyć szybko wsiadłem do mojego czarnego Range Rovera, i odjechałem spod domu.
Nim się obejrzałem była godzina 21 a ja dojeżdżałem na miejsce.

Jezioro było widać z daleka. Mimo, iż było ciemno, tafla wody przypominała morze brokatu. Odbicie księżyca sprawiło, że wyglądało to niiczym z filmów. Takie imprezy to wspomnienia, które za każdym razem tworzymy. Tworzymy je naszymi wybrykami, za które zawsze ponosimy konsekwencje. Bakersfield to nasze miasteczko, które każdy zna. Każdy.

Gdy tylko zaparkowałem auto wśród innych samochodów, których zresztą było więcej niż myślałem, do moich uszu dotarła głośna muzyka. Byłem jeszcze kawałek od centrum imprezy a moje uszy wręcz cierpiały. Może nie jestem ideałem ale ta muzyka po prostu krzywdzi mnie wewnętrznie.
Zatrzymałem się na moment w miejscu kiedy poczułem wibracje z mojego telefonu. Na wyświetlaczu pojawił się Jason.

- Jestem przy ognisku, chodź. - rozłączył się.

Od razu ruszyłem we wskazane miejsce. Wszędzie byli dobrze bawiący się ludzie, co prawda lekko pijani ale wciąż dobrze bawiący się.
Gdy tylko zeskanowałem dobrze znajomą mi sylwetkę wysokiego, ciemnoskórego chłopaka podszedłem bez zastanowienia. Przywitałem się z resztą kumpli. Nawet nie wiem kiedy zaczęliśmy pić. Wszystko działo się bardzo szybko. Nim zdążyłem się rozejrzeć byłem już całkowicie pijany. Obraz nagle zaczął się rozmazywać, a ja zostałem otoczony dziewczynami, które liczyły na coś więcej. Przyznam, że imponowało mi moje wzięcie ale nie było w nich iskry, która choć raz zaiskrzyła. Zwykłe, puste i sztuczne laski, które leciały na Twój wygląd, nie charakter. Kiedyś byłem zakochany. Prawdziwie, a bynajmniej tak mi się wtedy zdawało.

- Arón, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - z moich przemyśleń wyrwał mnie głos Mirandy.

- Um, mówiłaś coś? - spytałem lekko kołysząc się, tracąc równowagę z najmniejszym ruchem.

- Brakuje ci alkoholu, chodź się napić! - zaczęła ciągnąć mnie w stronę alkoholu, który stał przy ognisku.

Stała tam. Ona tam była... To była moja pierwsza myśl, o której pomyślałem widząc cię tam.
Dziewczyna, która tkwiła w mojej głowie. Stałaś przy ognisku z chłopakiem, przy którym nie byłaś szczęśliwa. Mówił coś do ciebie ale ty tylko nieśmiało przytakiwałaś. Miałaś na sobie krótkie spodenki i bluzkę na krótki rękaw. Czy to dobry moment na ubieranie się jak w gorący dzień?

- Czy ty się dobrze czujesz? - Miranda była zdecydowanie zdenerwowana tym, że zagapiłem się na kogoś innego. Tego kogoś innego.

Before I Fall  |Arón Piper|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz