5.° To Moje Miejsce

252 13 1
                                    

Rosaline

   Tym razem obudziłam się dosyć późno jak na mnie. Było to spowodowane tym, że w domu byłam około 2 w nocy. Impreza w środku tygodnia, świetny pomysl Rose.
Szłam pieszo dobre 5 kilometrów spod mieszkania tego cholernego idioty, a byłabym wcześniej w domu gdyby nie kuszący po drodze Mcdonald. Niby mam dobrą,
i dosyć przyzwoitą figurę patrząc na to jakie śmieci jadam. Nie ukrywam, że jem też za dwóch, jak nie trzech czy czterech... Naprawdę lubię jeść, wiele razy chciałam zmienić tryb żywieniowy, ale niestety nigdy nie miałam pod tym względem silnej woli. Cóż, jestem jedną z tych lasek, które moga jeść niewiadomo ile, i
w ogromnych ilościach a mało co im to szkodzi. Ja akurat nie zwracałam uwagi na swoje ciało, przyjmowałam stwierdzenie, że szkoda życia na diety czy ćwiczenia. Mało jaki chłopak potrafił zawstydzić mnie, więc kompletnie niepotrzebnie miałabym się tym martwić. Z zamysłów wyrwał mnie głos mojej rodzicielki- Emily.
Moja mama była przekochaną kobietą, która znosiła wiele abym tylko miała jak najlepsze życie. Do dnia dzisiejszego szczerze dziękuję jej za wszystko co dla mnie zrobiła.

- Rose! Zbieraj się, to twój pierwszy dzień w nowej szkole. Musisz zrobic dobre wrażenie! Wyjeżdżamy za 20 minut.- słyszałam doskonale, że wypowiadając te słowa Emily kończyła robić mi śniadanie.

    Zawsze sama odwoziła mnie do szkoły i tak samo odbierała, bo wolała mieć pewność, że jestem bezpiecznie na miejscu. Potrafiła pogodzić moje życie z pracą. Dla jednych może się to wydawać nadopiekuńcze, żeby rodzic w ostatniej klasie podwoził i odbierał dziecko. A jednak, miałam z mamą świetne relacje i się tego nie wstydzę. Od kiedy tylko pamiętam była moją najlepszą przyjaciółką, i największym wsparciem.

- Już wstaję mamo! Daj mi chwilę i zejdę!- wybiegłam z łóżka jak oparzona i w biegu zaliczyłam po drodze poranną toaletę.

Wróciłam spowrotem do pokoju, w którym był straszny bałagan ale w tamtej chwili najważniejsze było dla mnie to, by zebrać się na czas do nowej szkoły. Podbiegłam do szafy, wyciągnęłam zwykłą sukienkę, włosy związałam w kucyka a do całości dobrałam trampki. Jedyne co byłam w stanie zrobić na szybko z moją
twarzą to nałożenie lekkiego korektora, zmatowienie tego, nałozenie różu, który dodawał mi całego uroku. Pomalowałam moje długie i gęste rzęsy, a na koniec wyczesałam żelem moje brwi. Przejrzałam się w lusterku. Podobałam się sobie, mimo bardzo zwykłego wyglądu. Wzięłam plecak, w którym znajdowały się najpotrzebniejsze rzeczy
na dzisiejszy ciężki dzień. Zaczęłam biec do kuchni, gdzie czekało na mnie moje jedzenie. Emily przygotowała mi owsiankę, którą bardzo lubiłam. Przypominała mi dzieciństwo.
  

- Jedz szybko, bo się spóźnimy!- podeszła i ucałowała mnie w czoło. To był taki nasz zwyczaj na przywitanie.- Czemu byłaś dzisiaj tak późno w domu? Tyler coś zrobił?- dopiła swoją kawę.

- Pyszna...- zaczęłam jeść danie.- Um, miałam małe komplikacje. Tyler um...- nie dążyłam dokończyć.

- Rosaline Walker, czy ty dajesz ciągle sobą pomiatać temu chłopakowi? Kiedy w końcu kopniesz go w tyłek? Nie chcę patrzeć jak cierpisz. Wystarczy, że jedna z nas musiała przez to długo przechodzić i tyle starczy.- wstała od stołu i zaczęła ubierać buty.- aha, i kiedy nauczysz się zakładać buty w korytarzu, hm?

- Mamo, on się zmieni. Wiem to, jest dobrym chłopakiem tylko, że zabłądził. Na imprezie trochę go poniosło, a w mojej obronie stanął Piper.- spojrzałam na nią.

- Aron Piper?- ustała w bezruchu.

- Tak, ten idiota, który nie wiem co sobie wyobraża.- wstałam od stołu i podeszłam w stronę drzwi.

- Od kiedy on wie o twoim istnieniu? Unikałaś go jak ognia w tym małym miasteczku, a wiesz o nim więcej niż zapewne on sam.

- Gdy byłam na wstępnej rozmowie w szkole, wpadłam na niego przypadkowo. A właściwie to on na mnie. Tak to się zaczęło. Nie zamierzam mieć z nim bliższych relacji.
Wiesz doskonale kim jest, i jak traktuje dziewczyny. Jedziemy?- wyszłyśmy z domu.

Before I Fall  |Arón Piper|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz