1 - Pierwsze godziny

840 61 102
                                    

Mogłoby się wydawać, że gdy zapadał zmrok, do życia budził się całkiem inny świat. I nie było tu mowy o królestwie zwierząt, lecz o ludziach. Większość z nich spędzała ten czas w domach, oddając się różnorakim przyjemnościom, których nie mogli doznać podczas dnia. Inni, w dobrym towarzystwie, woleli zabawić się na mieście. Ciemne niebo i gwiazdy potrafiły stworzyć idealny klimat, akurat do rozpoczynającego się weekendu. Właśnie w piątkowe wieczory miasto było najbardziej aktywne. Ludzie świętowali zakończenie tygodnia, korzystając z tych kilku wolnych dni. Choć nie wszyscy mogli sobie na to pozwolić. Nocne zmiany, problemy czy też niechęć. Współczynników było wiele, lecz te były najczęściej spotykane. Jednakże noc niosła ze sobą także wiele negatywnych emocji. Mrok, choć nie zawsze, był kojarzony przede wszystkim jako sprzymierzeńca zła. W tym przez pewnego chłopaka, przemierzającego kolejną dzielnicę miasta.

Strach. Uczucie to towarzyszyło mu odkąd przekroczył próg domu. Domu, do którego nie zamierzał już nigdy więcej wrócić. Jeszcze kilka dni temu, w czasie planowania tego śmiałego kroku, był przekonany, że tuż po jego wykonaniu będzie odczuwał ogromną ulgę. Jak bardzo przyszło mu się rozczarować. Zamiast upragnionego spokoju, czuł wiele negatywnych emocji, które z każdą kolejną chwilą opanowywały jego ciało. Trząsł się, i to nie z winy ubioru, który swoją drogą za ciepły nie był, lecz z buzujących w nim emocji. Temperatura nie była jakaś wybitnie niska, ale i nie za wysoka. Ludzie których mijał ubrani byli różnie, według własnych upodobań. Jednak nawet jeśli byłoby rzeczywiście zimniej, dla niego nie robiłoby to różnicy. Było mu ciepło, przez indywidualność którą przeklinał i której szczerze nienawidził. Może ogień powinien kojarzyć mu się z czymś dobrym i ciepłym (nie tylko fizycznie), ale tak nie było. Patrząc w płomienie, przypominały mu się te wszystkie złe chwile, których w jego krótkim życiu było więcej, niż tych dobrych. Patrząc w nie, przypominał mu się człowiek, będący głównym powodem jego ucieczki.

Nie prosił się o takie życie. Nie chciał go. Nie chciał daru, którego nie był w stanie kontrolować. Nie chciał ciała, na które nie mógł patrzeć. Nie chciał rodziny, w której te wszystkie złe rzeczy były na porządku dziennym. Nie chciał ojca, który traktował go jak rzecz, przedmiot który można wyrzucić gdy już się znudzi. Zabawne. Dokładnie w taki sposób został potraktowany, gdy tylko jego najmłodszy brat zyskał indywidualność, będącą tym, czego pragnął ognisty bohater. Czy był zazdrosny? Nie, to nie to. To był raczej żal, jaki miał do ojca i siebie. Owszem, odziedziczył po nim ogień, który był o wiele gorętszy, ale odziedziczył także słabsze geny matki, przez które nie był w stanie stu procentowo korzystać z indywidualności. Nie obwiniał jej o to. Kobieta jako jedyna była w stanie ukoić jego rany. Wewnętrzne, jak i zewnętrzne. Podczas gdy na co dzień słyszał jakim to jest nic niewartym zerem, ona przy nim trwała i zapewniała, że te puste słowa nie mają najmniejszego znaczenia. Wierzyła w niego i choć nie mogła, chciała ochronić przed złem, mieszkającym z nimi pod jednym dachem.

Właśnie. Cały czas starała się go chronić, a on nie mógł ochronić jej. Za to co się stało, przeklinał się każdego dnia. Gdyby był silniejszy i w końcu postawił się ojcu, teraz byłaby z nimi. W domu. Jednak nie mógł tego zrobić. Był słaby, bezsilny. Tak jak reszta jego rodzeństwa. Czy również się obwiniali? Zapewne, ale na pewno nie tak jak on. To nie oni musieli trenować do nieprzytomności. To nie oni musieli znosić ten okropny ból. To nie oni musieli znosić wszelakie wyzwiska. To nie oni musieli słuchać tego, że jest się nic nie wartą porażką. Właściwie, czasami im zazdrościł. Posiadali indywidualność, która nie sprawiała im bólu. Nie zostali wybrani i nie musieli znosić tych wszystkich katuszy. Tak cholernie im tego zazdrościł. Jednak gdyby kiedykolwiek mógł się z którymś z nich zamienić miejscami, nie zrobiłby tego. Nie chciał, by jego rodzeństwo musiało przechodzić przez to co on. Nie chciał by ktokolwiek z jego rodziny cierpiał, jednakże w tej kwestii, także był bezsilny.

✏︎ 𝚎𝚐𝚣𝚢𝚜𝚝𝚎𝚗𝚌𝚓𝚊 𝚙𝚒𝚛𝚘𝚖𝚊𝚗𝚊Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz