Z samego rana usłyszałem zdanie, które chciałem wypowiedzieć pierwszy.
- Musimy porozmawiać.
Nie spodziewałem się tego po Christopherze. Sądziłem, że będzie unikał tematu, związanego z naszą wczorajszą rozmową. Chociaż rozmową trudno to było nazwać, bo cały czas mnie zbywał, a w dodatku na koniec uciekł.
- Czego chcesz? – zapytałem, udając, że w ogóle nie interesowało mnie to, co miał do powiedzenia.
Christopher przysiadł się do stołu, a ja spokojnie kończyłem swoje śniadanie.
- Nie zdążyliśmy porozmawiać o tym w piątek ani wczoraj. Chodzi o twoją wycieczkę.
Że niby przepraszam co?
Ja tu się przygotowuję psychicznie na poważne rozmowy, dotyczące jego dziwnego uprzedzenia do Bena, a ten mi takie numery odstawia.
- Jezu, Chris, przecież jeszcze sporo czasu zostało.
- Niecały tydzień, paniczu. Byłem na zebraniu w twojej szkole i dowiedziałem się, że termin został przeniesiony, o czym nawet nie raczyłeś mnie poinformować.
Kurcze.
Rzeczywiście, jak tak pomyśleć, ktoś coś mówił o zmianie terminu. Tyle, że ja nie miałem do tego głowy. Zamiast o wyjeździe, myślałem tylko o tym, że spędzę tydzień z Benem i Kalem.
- Musisz już zacząć myśleć, co chcesz zabrać. Zawsze jesteś taki roztrzepany, że na pewno zapomniałbyś wszystkiego, co potrzebne.
- To wszystko, co chciałeś mi powiedzieć? – nie wytrzymałem i podniosłem głos.
Chris zdziwił się. Po chwili jednak, przybrał poważną minę.
- Gdyby panicz pamiętał o sprawach ważnych – ten wyraz wyraźnie zaakcentował – nie musiałbym paniczowi o tym przypominać.
Christopher mówiąc to, wstał i wyszedł z kuchni. Byłem przekonany, że wiedział, co miałem na myśli i o czym wolałbym z nim porozmawiać. Zrobił to, co potrafił najlepiej, czyli uciekł od poważnego tematu. Po chwili jednak wrócił, chcąc oznajmić, że mam być gotowy do wyjścia za piętnaście minut.
I tyle byłoby z naszej pogawędki.
Aleksander zaczął głośno szczekać. Pogłaskałem go po głowie.
- Tak, piesku. Zgadzasz się ze mną prawda? Nie pozwolimy, żeby ominęła go ta rozmowa.
Pies szczeknął jakby dla potwierdzenia.
- Vincent! Kto wpuścił psa do środka? – zawołała Clara. Jednak uśmiechnęła się na widok merdającego ogona Aleksandra. – Dobrze, dobrze. Ale nie przyzwyczajaj się! – pogroziła mu palcem przed nosem i zabrała się za wycieranie stołu.
Po południu wpadł do mnie Kale. Jego niezapowiedziana wizyta całkowicie popsuła mi plany porozmawiania z Christopherem. Do wieczora oglądaliśmy różne filmy. Tym razem tylko jeden o wiadomej tematyce.
- Hej, Kale?
- Hm? – mruknął nie odrywając wzroku od laptopa. Oglądaliśmy właśnie horror, który jakiś czas temu pojawił się w kinach. To znaczy Kale oglądał z przejęciem, a ja starałem się udawać, że interesowało mnie wszystko dookoła, tak jakbym w ogóle nie znał swojego pokoju.
Nienawidziłem horrorów. Nie to, żebym się bał, przecież nie byłem tchórzem...
- Spakowałeś się już?
- Nie – odpowiedział, biorąc ostatniego chipsa z miski. – Daj spokój, mamy jeszcze z tydzień.
Kale zbywał mnie, a ja zrozumiałem, że nie odwiodę go od tego filmu żadnym tematem. Schowałem głowę pod kapturem bluzy i starałem się ze wszystkich sił nie patrzeć w ekran. Traf chciał, że kiedy na niego spoglądałem, natrafiałem na najgorsze momenty. Odrąbane głowy latały w powietrzu, a mnie przewracały się wnętrzności od widoku krwi i wychodzących gałek ocznych.
CZYTASZ
Z życia młodego panicza
RomanceOpowiadanie pełne humoru o młodym paniczu i jego lokaju. Co się może stać, kiedy nastolatek z burzą hormonów zakocha się w swoim oschłym podwładnym?