9

27 2 5
                                    

Co ja właśnie robiłem?

Jak przez mgłę docierały do mnie sceny sytuacji, w której się znajdywałem.
Ręce Petera wędrowały po moim torsie i zahaczały o pasek u spodni i zsuwały się co chwilę na moje pośladki. Moje natomiast zatapiały się w jego blond włosach, przez co jego koczek się już dawno rozplątał. Chłód jakby zelżał, bo mimo braku kurtki, nie odczuwałem go już tak mocno. Było mi nawet ciepło a w głowie przyjemnie mi szumiało.

Do moich uszu dobiegł zagłuszony dźwięk otwieranych drzwi klubu, które obiły się o ścianę obok nas. I gdyby nie to, pewnie nie przerwałbym pocałunku. I pewnie nie odepchnąłbym Petera.

- Co jest? - zapytał, patrząc na mnie tymi swoimi wielkimi błękitnymi oczami.

Momentalnie otrzezwiałem i zrobiło mi się chłodno. Co ja zrobiłem. Oddałem mu swój pierwszy pocałunek w łazience a teraz to? Obmacywał mnie przed jakimś klubem. O Boże, ktoś to mógł widzieć. Mógł widzieć to ktoś z mojej klasy. Pet chciał jeszcze raz mnie do siebie przytulić ale umknąłem mu bokiem i uciekłem jak tchórz do klubu. Wyszukałem wzrokiem pijanych kumpli i szturchnąłem Kale'a za ramię, przekrzykując muzykę i dając mu do zrozumienia, że musimy już wracać. Chłopaki całe szczęście nie protestowali, może mieli już wystarczająco w czubie, żeby ogarnąć, że im wystarczy. Pożegnali się tylko z dziewczynami, które dopiero zauważyłem, że siedziały w naszej loży. Weszliśmy do pierwszej lepszej taksówki, ale zanim ruszyliśmy odezwał się Trevor.

- Zaraz zaraz, ale dlaczego tak szybko sobie jedziemy? Ja chciałem jej numer - żalił się, bełkocząc niewyraźnie.

- Tobie już starczy - powiedziałem i podałem kierowcy adres hotelu.

Odjeżdżając zauważyłem tylko jak Peter odprowadzał nas wzrokiem z dziwnym uśmieszkiem.

W drodze do hotelu zatrzymaliśmy się jeszcze w monopolowym, bo Kale uznał, że Trev ma rację i impreza nie mogła się tak szybko skończyć. Siedzieliśmy więc w naszym pokoju i piliśmy wódkę z kubeczków i popijaliśmy ją colą. W sumie nie był to najgorszy pomysł, bo zdążyłem już wytrzeźwieć a wcale nie chciałem. Nie chciałem też więcej myśleć o tym co zrobiłem bo miałem w głowie ciągle głos Chrisa, który mówił, że nie powinienem był się tak upijać, żeby koleś którego znałem zaledwie kilka dni obmacywał mnie na ulicy. O matko, nie chcialem nawet sobie wyobrażać do czego mogło dojść.
Stop. Nie jesteś taki glupi, Vince. Nie przesadzaj, nie dałbyś mu dupy na dworze... Przecież jesteś jeszcze dziewicą!
No właśnie tylko czy na pewno zdołałbym się powstrzymać?

Jakieś dwie godziny później, chłopcy już przysypiali, z czerwonymi kubeczkami w rękach. Trev to nawet położył się na podłodze. Tak bardzo chciał nam pokazać, że pływa jak w oceanie, że aż zasnął z tego wysiłku. Co za łoś.

Poszedłem do łazienki umyć zęby, ale nie trafiłem w futrynę i zamiast narzekać na ból ramienia, zacząłem chichotać. Czemu alkohol tak na mnie działał? Albo uważałem że wszystko jest śmieszne, albo że pomysł macanek przed klubem był świetny. Ta myśl z kolei tak mnie rozśmieszyła że zapragnąłem się nią z kimś podzielić. Wróciłem więc do pokoju i kopnąłem leżącego Trevora w nogę. Nawet nie jęknął, nawet nie chciałem wiedzieć czy oddychał. Polazłem, a raczej zatoczyłem się w stronę Kale'a ale ten za bardzo obślinił poduszkę, więc uznałem że był zbyt obrzydliwy i go nie tknę. Został Ben, ale on spał tak słodko, że nie miałem serca go budzić. Jednak moja wesołość nie zniknęła, a nawet - o ile to możliwe - powiększyła się. Na korytarz nie chciało mi się wychodzić i szukać kolegów z klasy, bo w swoim pijackim umyśle wyobraziłem sobie, że to za dużo kilometrów. Co najmniej jakby korytarz był wielkim chińskim murem. Dlatego wyciągnąłem telefon i wybrałem numer Chrisa. Kilka sygnałów minęło zanim odebrał.

Z życia młodego paniczaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz