Rozdział 3. Na demony!

4 1 0
                                    

W noc poprzedzającą wyjazd do Królestwa Zachodniego nie mogłem zmrużyć oka, bo byłem podekscytowany. "Chyba za dużo nagrałem się w Dooma w tamtym życiu" pomyślałem i się zaśmiałem. Oczywiście sen nie jest mi za bardzo potrzebny. Bez snu mogę wytrzymać około miesiąca, bez jedzenia około 3 lat, a bez wody 6 miesięcy. Do tego posiadam odporność na każdą truciznę i klątwę. Następnego dnia wyruszyliśmy około 6 nad ranem. Aby pomóc Zachodniemu Królestwu razem z nami wyruszyło 30 tysięcy żołnierzy. Ja z Johnnym, Benem i towarzyszami Johnnego prowadziliśmy armię. Po 2 tygodniach wędrówki dotarliśmy do Zachodniego Królestwa. W Zachodnim Królestwie panował pozorny spokój. W powietrzu było czuć napięcie spowodowane Demonami. Wraz z Johnnym i Benem poszliśmy aby złożyć audiencję u króla, gdy ta przeszła gładko zauważyłem że bardzo wyróżniam się z tłumu z białymi włosami. "No cóż, co zrobisz" pomyślałem i dołączyłem do dalszych przygotowań. Samo uzbrojenie armii liczącej ok. 100 tyś. żołnierzy było dużym przedsięwzięciem. Gdy Johnny spytał się czym będę walczył odpowiedziałem że mam już dwie bronie białe, a broń na daleki zasięg to moja magia. Gdy ten spytał się jakie są moje bronie białe zza paska wyciągnąłem dwa sztylety. Ich ostrza były czarne jak smoła, a rękojeści czarno-błękitne. Na sztylety nałożyłem około dwudziestu zaklęć, m.in.: "zmniejszenie oporu", "maksymalne naostrzenie" i "niezniszczalność". Zaś moją drugą bronią białą była kosa. Własnoręcznie przeze mnie wykonana czarna kosa z czerwonymi paskami na ostrzu. Jeśli by je zliczyć wyszło by nam sześć pasków. Sześć pasków symbolizuje liczbę liter w słowie "śmierć", którą ta kosa niesie. Na kosę założyłem dokładnie trzydzieści zaklęć, m.in.: "niezniszczalność", "zmniejszenie wagi", "zmniejszenie oporu" i do tego "maksymalne naostrzenie". Do tego w rękojeści jest magiczny kamień, który rozpoznaje właściciela i zmniejsza czas reakcji i zwiększa siłę użytkownika. Jeśli ktoś inny oprócz mnie spróbuję ją wziąć nie będzie mógł jej dotknąć. Innymi słowy tylko ja mogę ją dotknąć. Zaskoczony Johnny spytał się jeszcze czemu noszę jakiś płaszcz zamiast magicznej zbroi. Wytłumaczyłem mu wtedy, że płaszcz ten jest wykonany z skondensowanego slime'a. Slime to magiczna bestia, która przypomina worek wypełniony cieczą, jednak worek jest przezroczysty i cienki jak napięcie powierzchniowe, w środku slime'a jest jego serce, czyli magiczny kamień który trzyma ciecz jako całość. Po zabiciu slime'a brałem ciecz która po nim została i wystarczyło namoczyć w niej materiał i stawał się bardzo wytrzymały, a do tego moje zaklęcia czynią go niezniszczalnym. Po tych krótkich objaśnieniach poszliśmy spać, bo było już późno, a jutro zapowiadał się ciekawy dzień. Następnego ranka wyruszyliśmy kontratakować Demony. Po ledwie godzinnym marszu napotkaliśmy wielką grupę Magicznych Bestii. Gdy David spytał się mnie czy dałbym sobie z nimi radę odpowiedziałem że bez problemu i użyłem zaawansowanej magii ognia "Ognisty Feniks", która zostawiła z Bestii garstkę popiołu. Z moich obserwacji wynika, że temperatura ognia w "Ognistym Feniksie" wynosiła około 1350°C. Gdy parliśmy do przodu z naszą armią, ja coraz bardziej się nudziłem bo odkrywałem że żaden Demon czy inna Bestia nie stanowiła dla mnie wyzwania. Gdyby zebrać Generałów Armii Demonów i wysłać ich na mnie to podczas walki bym tylko się odrobinę zmęczył. Podczas całej wojny która trwała rok tylko jedna walka jest warta wspomnienia. Była nią walka z jednym z Generałów Armii Demonów. Nawet nie pamiętam jak się nazywał. Walka z nim polegała na jego próbach przebiegnięcia mi za plecy i zaatakowaniu mnie jego mieczem
Niestety ani razu nie udało mu się mnie dotknąć, jednak był lepszy w magii od walki w zwarciu, bo raz mnie drasnął po policzku jego "najpotężniejszą" magią. Tą magią okazało się jakieś zaklęcie na poziomie średnio zaawansowanym. Pokonalem go poprzez cios w głowę zwykłą ręką w który włożyłem 30% siły. Pozostałe walki były niczym, nawet w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać dlaczego jest ze mną armia. Niestety po pewnym czasie ludzie zaczęli się mnie bać. Z której strony na to nie patrzeć jakiś losowy nastoletni chłopak o nieprzeciętnym wzroście, niepozornej postury i z białymi włosami, który jednym zakichanym zaklęciem zmiecie całe miasto z powierzchni ziemi i do tego jest świetnym wojownikiem, kto by się go nie bał? Sam się często zastanawiałem czy jestem człowiekiem czy nim nie jestem. W "statusie" w człowieczeństwie miałem 67%, więc nie byłem w 100% człowiekiem. Moja początkowa ekscytacja znikła z chwilą gdy zobaczyłem jak Demony są wobec mnie bezsilne. Według Davida nawet on wraz z Benem mieliby problem z jednym Wyższym Demonem. Jednak skoro wplątałem się w tą wojnę trzeba było ją dokończyć. Wojna skończyła się po roku i 2 miesiącach. Znużony jednostajnością walk wróciłem do mojego latającego domu i wymazałem moją obecność oraz wszystkie wspomnienia związane ze mną każdej osobie na ziemi, a wygraną w wojnie przypisałem sile Johnnego i Davida. Od Johnnego dostałem około 300 złotych monet, 1 platynową monetę i około 2000 srebrnych monet. 1 srebrna moneta odpowiada 10 zł, a 1 złota moneta odpowiada 10 srebrnym, zaś platynowa moneta odpowiada aż 1000 złotych monet. Więc mialem około 6000 srebrnych monet. Jest jeszcze mniejsza waluta, są nimi miedziane monety, 1 srebrna moneta odpowiada 10 miedzianym, a chleb kosztuje 2 miedziane monety. Miałem mały majątek, a z tymi monetami mogłem zrobić kopię nie odstającą niczym od wzoru, ale to by naruszyło gospodarkę Królestwa, więc zrezygnowałem z tego. 

Kroniki KhanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz