Rozdział drugi

104 33 21
                                    

Anna:

Patrzę w swoje odbicie ze zmrużonymi oczyma. Czy to było odpowiednie wyjście? Czy rzeczywiście tu będę mogła odetchnąć?

Nie kochana, nigdzie nie będzie dobrze.

Podpowiada głos w mojej głowie. Ten parszywy głos, który ciągle miesza w moim życiu. To nie jestem ja, a jednak to jest w moim umyśle. Już dawno pogodziłam się z myślą, że oszalałam. Dotykam swojego odbicia, tak jakby to była inna osoba. Ostra lina szczęki, niezbyt duże usta, prosty nos, a na nim piegi, które najmniej widoczne są w zimie. Nie znoszę moich piegów. Następnie oczy, zielone jak szmaragd. Na końcu rude, proste włosy, które często zaplatam w dwa holenderskie warkocze. To wszystko składa się w jedno, tworząc niezbyt urodziwą twarz. No cóż, tak podpowiada moje drugie ja.

Słyszę otwieranie drzwi, więc jak najszybciej cofam rękę i udaję, że myłam dłonie. Do środka wchodzi blondynka z walizką. Wzdycham cicho, mentalnie przygotowując się na spotkanie z host rodziną. Odebrać mają mnie wszyscy, cała trójka. Zakręcam korek i chwytam za walizkę, która sięga mi do pasa. Jest ogromna, a i tak ledwo się do niej spakowałam. Nagle w kieszeni jeansów wibruje mi telefon. Wiem, kto dzwoni i nie mam najmniejszej ochoty na rozmowę, jednak muszę odebrać.

- Halo? - odzywam się pierwsza.

- Doleciałaś już?

- Tak, przecież ci pisałam, że wylądowałam. Poza tym nie mogłabyś się do mnie dodzwonić.

- Nie pyskuj mi. - Mówi, a ja opieram się o zlew. Przygryzam wargę. Słyszę spuszczaną wodę, a już po chwili z kabiny wychodzi blondynka. Widzę, że wyciera kąciki oczu papierem toaletowym, który po chwili wrzuca do kosza.

- Ty mnie w ogóle słuchasz? - pyta matka, surowym tonem. Nie, nie słucham - myślę, jednak nie wypowiadam tego na głos.

- Jasne. Wiesz co? Muszę kończyć, zaraz spotykam się z moją zastępczą rodziną. - Mówię, dając nacisk na ostanie słowo, po czym naciskam czerwoną słuchawkę. Blondynka obok mnie przygląda mi się z zaciekawieniem, myjąc ręce. Może zrozumiała, o co mi chodziło i teraz sobie myśli, że jestem niewdzięczna. Ma rację, ja wcale nie jestem wdzięczna.

Marszczę brwi, odwracając się w stronę lustra i patrzę w jej oczy, w odbiciu. Mogę śmiało stwierdzić, iż jest bardzo ładna, ale jej oczy są smutne. Tęczówki to ta część twarzy, na którą zwracam uwagę najbardziej. Jej są niebieskie jak ocean, głębokie. Potem mój wzrok przykuwa jej policzek. Pod warstwą makijażu kryje się siniak. Pociąga nosem, a mi robi się przykro. Mam ochotę ją przytulić i powiedzieć, że może się mi wygadać, jednak jeśli to zrobię, to są dwie opcje: pierwsza - odepchnie mnie i będzie zła, lub druga - również mnie przytuli i powie, co się stało. A wiem, że coś się stało, jej białka są przekrwione, a policzki i nos czerwone. Postanawiam coś z tym zrobić.

- Hej - mówię po angielsku - wszystko w porządku? - pytam, mentalnie strzelając sobie z liścia. Tak Anno, ta dziewczyna płakała, bo jest szczęśliwa.

- Cześć, tak wszystko jest dobrze. - Odpowiada o dziwo po polsku, co sprawia, że się uśmiecham. - Jestem Emilia. - Podaje mi dłoń, w której trzyma papier, po czym szybko się o tym przekonuje i z lekkim śmiechem zażenowania rzuca go na blat, ponownie podając mi dłoń. Ściskam ją.

- Anna.

Emilia jest niska, dosyć sporo niższa ode mnie, urocza i chyba tak samo, jak ja przestraszona, czytam to z jej oczu, które potrafią pokazać dużo.

- Jaki cel podróży? - pytam, chcąc się czegoś o niej dowiedzieć. Nie wiem, czy jeszcze kiedyś się zobaczymy, ale moja natura wymaga ode mnie rozmawiania z osobami, które czują się źle.

Promienie naszych duszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz