rozdział 5

1.3K 34 13
                                    

Pov. Annabell

Właśnie idziemy na lekcje latania, które mamy z panią Hooch. Ustawiliśmy się na miejsca i czekaliśmy na nauczycielkę.
- Dzień dobry uczniowie.
- Dzień dobry pani Hooch.
- Witam na pierwszej lekcji latania. No na co czekacie? Szybko stańcie po lewej stronie miotły. Ruszać się. Jazda. - powiedziała a my stanęliśmy po lewej stronie.
- Wyciągnijcie rękę nad miotłą i powiedzcie: do mnie!
- Do mnie! - krzyknęłam ale nic się nie stało.
- Do mnie! - i znowu nic. W końcu się wkurzyłam i wzięłam ją do ręki.
- Dobrze. Kiedy już chwycicie miotłę macie na nią wsiąść. Trzymajcie mocno. Chyba, że chcecie zlecieć. Gdy usłyszycie gwizdek mocno odepchnijcie się od ziemi. Miotły trzymać równo. Zawisnąć w powietrzu, nachylić się nad trzonkiem i wylądować. Na mój gwizdek. Trzy, dwa. - skończyła i gwiznęła, a Neville zaczął unosić się ku górze.
- Panie Longbottom. P-p- panie Longbottom.
- Ratunku! Pomocy! - krzyczał Neville i poleciał dalej.
- Wracaj tu w tej chwili. - wolała pani Hooch a Neville prawie w nas wleciał a wszyscy szybko odskoczyli. Leciał dalej, aż w końcu zawisł na posągi a następnie spadł na ziemię.
- Odsuncię się. - biegła do niego pani Hooch
- O rety. Złamany nadgarstek. - zamyśliła, a my staliśmy i nie wiedzieliśmy co robić.
- Wstawaj. No do góry. - pomogła Nevillowi (?) wstać. - I nie ważcie się odrywać stóp od podłorza za nim nie wrócę ze Skrzydła Szpitalnego. Jasne! Jak kogoś zobaczę na miotle zostanie wyrzucony z Hogwartu za nim zdąży powiedzieć Quidditch. -powiedziała i poszła a Draco się źaśmiał.
- Widzieliście go. Gdyby tłuścioch tego nie zapomniał pamiętałby, żeby        lądować na tyłku. - powiedział z kulką w ręce.
- Oddawaj to Malfoy. - wkurzył się Harry.
- Nie. Schowam ją i niech sobie Neville znajdzie. - powiedział i wsiadł na miotłę.
- Może na dachu. Za wysoko Potter. - naśmiewał się z niego. - Strach cię obleciał. - zadrwił a Harry w końcu się wkurzył i wsiadł na miotłe ale Granger się odezwała.
- Harry nie można. Pani Hooch nam zabroniła. Poza tym nie masz pojęcia jak się lata. - mówiła ale Harry ją zignorował i wsiadł.
- Co za kretyn. - warknęła.
- Oddawaj to Malfoy albo cię zaraz zwalę z miotły! - krzyczał zdenerwowany Harry.
- Coś takiego. - powiedział ironicznie Malfoy i rzucił kulkę, a Harry poleciał po nią i ją złapał, a następnie przyszła McGonagall.
- Harry Potter. Za mną. - odezwała się chłodno, a Malfoy i jego goryle zaczęli się śmiać.

Jakiś czas później.

Właśnie szłam sobie przez korytarz, gdy nagle zauważyłam Harrego, Rona i Hermione. Zobaczyli mnie i podeszli.
- Hej idziesz z nami? - spytała Granger.
- No spoko. A gdzie?
- Do pokoju wspólnego Gryfonów. - odpowiedział Harry i poszliśmy w stronę schodów. Gdy szliśmy już schodami nagle zaczęły się ruszać. Złapałam się poręczy żeby nie upaść.
- Co się dzieje? - spanikowany Ron zaczął... panikować.
- Te schody się ruszają. Pamiętacie? - zapytała Hermiona.
- Chodźcie tu. - wskazał na jakieś piętro Harry po tym gdy drzwi się zatrzymały.
- Zanim znowu je gdzieś poniesie. - odpowiedział Ron. A my w tym czasie weszliśmy wszyscy przez drzwi, które tam były. W środku było strasznie dużo pajęczyn i kurzu.
- Czy ktoś ma jeszcze przeczucie, że nie powinniśmy tutaj być?
- Nam wręcz nie wolno. - odpowiedziała Ronowi Hermiona.
- Głowy do góry. Bez ryzyka nie ma zabawy. - próbowałam im dodać otuchy.
- Ale to trzecie piętro. Zakazane. - zgasiła mój entuzjazm Granger.
I nagle pojawiła się pani Norris.
- To kotka Filcha. Wiejemy. - rozkazła brązowowłosa, a my zaczęliśmy uciekać. W końcu dobiegliśmy do jakiś drzwi, Ron złapał za klamkę, ale okazało się, że były zamknięte.
- Zamknięte! - krzyknął Harry.
- To koniec. Już po nas. - rozpaczał Ron, a mi wpadł do głowy pomysł, ale Granger była szybsza.
- Och odsuńcię się. Alohomora. - wypowiedziała zaklęcie a drzwi się otworzyły. Weszliśmy przez drzwi.
- Alohomora? - spytał Ron
- Standardowe zaklęcia siódmy rozdział. - mówiła, ale ja nagle się przeraziłam.
- Nie chcę wam przeszkadzać w tej jakże wspaniałej i interesującej konwersacji, ale mamy tutaj ma... duży problem. - oznajmiłam a oni na moje słowa odwrócili się i zobaczyli dużego trójgłowego psa, który zaczął się budzić.
- Aaa!!! - zaczęliśmy krzyczeć i uciekliśmy. Zaczęliśmy biec do PWG ( Pokoju Wspólnego Gryfonów). Gdy już weszliśmy przez portret Grubej Damy, Ron zaczął mówić:
- Co oni sobie myślą? Trzymać coś takiego normalnie w szkole!?
- Gdzie ty masz oczu kolego?
Widzieliście na czym on stał?

Przeciwieństwa się przyciągają // Tom Riddle Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz