Wstęp

1.2K 26 0
                                    

Niektóre decyzje sprawiają, że czujemy się nieswojo, obco. Nie wiemy, czego szukać i co robić, więc przez większość czasu gapimy się po prostu w sufit z pustką w oczach. Jednak są takie momenty, gdzieś w środku naszej głowy, kiedy zdajemy sobie sprawę, że posiadamy to, co chcieliśmy posiadać. Mamy wszystko to, co chcieliśmy osiągnąć. Robimy to, na czym nam zależało. Później następuje zadowolenie. Jesteśmy z siebie dumni, aż nagle przypomina nam się, że niektóre rzeczy mogły nas zaprowadzić do miejsc, których się nie spodziewaliśmy. Te miejsca czasem są cudowne, cudowne konsekwencje tego, co dokonaliśmy. Te drugie miejsca tak ciemne, że żadne serce z najmniejszą ilością dobra w sobie się tam nie zapuści. Miejsca, do których nawet szatan nie wchodzi. Miejsca wypełnione chaosem, który wpełznie w życie i nie zostawi suchej nitki na nim już na zawsze. Miejsca, które zabiją cię od środka, jeśli przestaniesz walczyć.

W te miejsca nie wchodzi się samemu.

- Dojeżdżamy - usłyszałem głos mojego kierowcy, który wyciągnął mnie z zamyślenia i poinformował, że zaraz znajdę się w domu po dwóch dniach spędzonych w firmie. Marzyłem o prysznicu. Chciałem znaleźć się daleko od innych. Chciałem spędzić czas wolny tylko sam.

Przedmieścia Warszawy przemykały mi za przyciemnionym oknem bmw. Widziałem, że to była spokojna sobota. Na drodze było mało samochodów, więc szybko zdążyliśmy dotrzeć do domu.

Na podjeździe błyskawicznie opuściłem samochód, nie czekając aż szofer otworzy mi drzwi i ruszyłem w kierunku wejścia do luksusowego w większości szklanego domu. Chociaż nazwanie tego domem nie ukazywało wielkości i wyposażenia tego miejsca. To była zasrana willa.

Drzwi automatycznie się przede mną otworzyły. W środku panował chłód i półmrok, ponieważ ktoś zmniejszył w ustawieniach okien przepuszczalność światła z zewnątrz. Stwierdziłem, że zmienię ustawienia innego dnia. Chciałem w tym momencie posmakować whisky i położyć się spać. O ile w ogóle bym zasnął. 

Zobaczyłem w parterowej kuchni butelkę alkoholu położoną na blacie i chciałem się rzucić w jej kierunku, lecz usłyszałem głos. Jej głos.

- Pijesz o tak wczesnej porze? - słowa powiedziane po włosku rozbrzmiały w całym pomieszczeniu. W jednej sekundzie zacząłem wyklinać w głowie i znajdować tysiące słów, którymi mógłbym ją odepchnąć, ale nie byłem w stanie. To był ten poziom dominacji, z którego nie mogłem się uwolnić. To była ta władza, która była nawet nad moją władzą.

- Nie powinno cię to interesować - odpowiedziałem również po włosku i nalałem sobie szklankę trunku, chcąc znaleźć się w innym miejscu. Nie spodziewałem się, że tak szybko wróci. Myślałem, że miałem jeszcze tyle czasu.

Szczupła kobieta w białej sukience zaczęła kroczyć w moim kierunku. Widziałem to tylko kątem oka, ponieważ nie chciałem na nią spojrzeć. Chciałem gapić się dalej w moje odbicie na szafce kuchennej.

- Nie powinny takie rzeczy interesować twojej żony? A może zainteresuje cię zadanie, które przyleciałam ci przekazać? A może to, że to zadanie wykonamy razem? - Chwyciła mnie za ramię i pociągnęła tak, żebym na nią spojrzał. Nie opierałem się. Po tylu godzinach bez snu już nie miałem siły się przed tym kolejny raz bronić.

- Jakie zadanie? - Spytałem tak cicho, że nie byłem pewny, że mnie usłyszała.

Bezczelny szefOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz