Rozdział 2: Alabastrowy

559 23 0
                                    

Wieczorem ubrana czekałam na dzwonek do drzwi, który miał mnie poinformować o przyjściu Klary i jej chłopaka.  W firmie, gdzie starałam się o pracę nie miałam rozmowy kwalifikacyjnej, ponieważ sekretarka głównego dyrektora poinformowała mnie, że dzisiejszego dnia nie przyjmowali kandydatów. Zdenerwowało mnie to, ponieważ nie pofatygowali się uprzedzić mnie żadnym telefonem, a ja musiałam przejechać pół Warszawy, żeby tam dotrzeć. Pocieszałam się tylko tym, że niedługo powinni zadzwonić  terminem kolejnej rozmowy, a ja będę miała szansę tam pracować.

Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Zerwałam się ze starej zielonej zniszczonej kanapy w salonie. Odwróciłam się tylko na sekundę, żeby spojrzeć na Maksa, który grał na swoim laptopie. Wcześniej stwierdził, że nie chce iść dzisiaj na żadną imprezę, ale ja chciałam się trochę rozerwać, więc zdecydowałam, iż pójdę sama. Bałam się, że będzie na mnie zły. Był trochę wybuchowy i zazdrosny. Rzadko chodziliśmy gdzieś osobno. Za każdym razem myślał, że jak będę sama to go zdradzę. Często z tego powodu wybuchały kłótnie. Na szczęście wiedzialam, że miałam prawo zrobić coś dla siebie. 

Jego spojrzenie przeszywało mnie na wylot. Wiedziałam, że był zły. Postanowiłam sobie wmówić, że tylko mi się wydawało, bo już wszystko było ustalone. Przyjaciele po mnie przyszli.  Nie chciałam sobie zepsuć zabawy. Chciałam odpocząć.

Walić. Sama za siebie odpowiadałam i miałam prawo robić to na co miałam ochotę.

Wyszłam bez słowa pożegnania. Po prostu zamknęłam drzwi i nie zwróciłam uwagi na spojrzenie mojego narzeczonego.

***

Klar przez całą drogę do klubu szła z pustą butelką wódki, którą zdążyła wypić. Zawsze lubiła alkohol, więc była już lekko wstawiona. W talii ramieniem trzymał ją Filip. Ja szłam obok przyjaciółki i śmiałam się z jej plączącego się już języka.

- Mam nadzieję,  że ty też wypiłaś coś przed wyjściem, ponieważ nie chcę być pijana w trzy dupy sama! - krzyknęła głośno. Miałam wrażenie, że było ją słychać także na końcu ulicy.

Zaśmiałam się niezręcznie, ponieważ przechodnie obok nas spojrzeli na nas. Nienawidziłam, kiedy ludzie zwracali na mnie w taki sposób uwagę. Na szczęście od razu obok był klub, do którego weszliśmy. Moją skórę oświetliło setki kolorowych świateł. Pomieszczenie było ogromne z podłogą w szachownicę. W uszach zadudniła głośna muzyka, do której zaczęłam kołysać biodrami. Moja przyjaciółka to zauważyła.

- Lou! Dajesz, mała! - przekrzykiwała muzykę. Nie skupiłam na niej uwagi, lecz na tych dziesiątkach par bawiących się na parkiecie. Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz bawiłam się z Maksem. Bardzo chciałam, żeby nasz związek wyglądał jak ten pięć lat temu. Miałam wrażenie, że było coraz gorzej, a on większość dni spędzał na graniu na komputerze i ignorowaniu mnie. Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz bawiłam się z nim beztrosko, czy też rozmawiałam o pierdołach. Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz uprawialiśmy seks. Moje spędzanie z nim czasu stało się monotonią. Przemyślenia w mojej głowie spowodowały, że trochę straciłam nastrój do zabawy.

Widziałam, że obok mnie Klara i Filip zaczęli ze sobą tańczyć i się całować. Poszłam do łazienki bez słowa, zostawiając zakochaną parę samą. Zauważyłam, że mój ostry makijaż się trochę rozmazał, więc postanowiłam go poprawić. Nie potrafiłam się doszukać w torebce mojego eyelinera, dlatego wysypałam wszystkie rzeczy z torebki do umywalki. Mój telefon wypadł na samą górę stosu kosmetyków, a na jego ekranie wyświetliło się imię Maksa, który dzwonił.

- Halo? - odebrałam.

- Gdzie jesteś? - usłyszałam oschły i bezuczuciowy głos narzeczonego, który spowodował, że pożałowałam tego, iż odebrałam telefon. Znowu miał mi za złe, że poszłam gdzieś sama.

Bezczelny szefOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz