Rozdział 1: Biel

679 24 0
                                    

- Wstawaj, kochanie - męski głos wyciągnął mnie z głębokiego snu. Poczułam zapach kawy obok mojego nosa. Otworzyłam oczy i zobaczyłam mojego narzeczonego, który w rękach trzymał kawę. Obserwował mnie, czekając aż usiądę i ją od niego wezmę. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało i wzięłam z jego szorstkich męskich rąk gorący napój. Po tych pięciu latach związku nie powinnam się wstydzić na myśl, że Maks widział mnie w moim porannym nieogarnięciu, lecz za każdym razem czułam się dziwnie, gdy ktokolwiek widział mnie nieprzygotowaną.

Lekko mruknęłam, kiedy upiłam łyk kawy, dowiadując się, że była to moja ulubiona z karmelem. Taką kochałam. Wprawiała mnie w dobry nastrój.

- Smakuje? - Maks usiadł obok mnie i tak samo jak ja, schował ciało do połowy pod kołdrą.

- Przepyszna - odpowiedziałam i posłałam mu buziaka na dzień dobry. - Nie jesteś w pracy? - zapytałam, zerkając na zegarek, który wskazywał ósmą rano. Maks zawsze chodził na szóstą do pracy.

- Nie, maleńka. Specjalnie wziąłem dzisiaj wolne, żeby zabrać cię na rozmowę.

Uśmiechnęłam się ledwo, nie czując ani cienia radości. Po studiach z finansów i rachunkowości twierdziłam, że łatwo przyjdzie znaleźć mi pracę księgowej. Myliłam się. Miałam dzisiaj trzynastą rozmowę oraz trzynastą nadzieję na to, że w końcu nie będę bezrobotna. W końcu w wieku dwudziestu sześciu lat powinno się jakąś pracę posiadać. 

Jeszcze nie posiadałam żadnej. Czułam się jak naklejka na dupie u wielu osób. Nie mogłam utrzymać się sama, a wszystkie koszta pokrywał Maks. Moje samopoczucie pogarszało się, gdy tylko pomyślałam o tym, że Maks też nie miał za wysokiej pensji, więc ledwo wiązaliśmy koniec z końcem.

Z rozmyślań wyrwał mnie budzik, który poinformował mnie, że powinnam się już wywlec z łóżka i wyszykować tak, żeby każdy przeciętny pracodawca stwierdził, że będę dobrą księgową.

Powolnym krokiem ruszyłam w stronę małej łazienki, którą wyremontowaliśmy połowicznie od razu po przeprowadzce do kamienicy z Maksem. Stanęłam naprzeciwko małego lusterka, które było jedynym lustrem w naszym mieszkaniu i zaczęłam mój delikatny makijaż. Po połowie godziny pozostało mi się tylko ubrać w ołówkową spódnicę do kolan oraz białą koszulę na guziki. 

Gdy czułam, że byłam już wyszykowana, podeszłam do mojego narzeczonego i pokazałam się mu, żeby sprawdzić co myśli. Pokiwał tylko głową, dając mi znać, że wyglądałam dobrze. Wziął kluczyki z naszego starego volkswagena i zaprowadził mnie do samochodu.

Jadąc samochodem, zauważyłam w lusterku, że kilka moich czarnych włosów wypadło mi z wysoko zrobionego kucyka. Zaklęłam w myślach i zamierzałam to poprawić, lecz przerwał mi dzwonek telefonu. Podskoczyłam przerażona i zerknęłam na ekran komórki. Dzwoniła moja przyjaciółka.

- Hej, Klar - przywitałam się z nadzieją, że przyjaciółka nie zajmie mi dużo czasu, ponieważ stres, jaki czułam przed rozmową powodował, że zaczynałam się trząść. Lubiłam twardo stąpać po ziemi, lecz po tylu razach, kiedy słyszałam odmowę od pracodawców, nie potrafiłam zapanować nad stresem.

- Tak, tak, wiem. Chciałam się tylko zapytać, czy nie miałabyś ochoty wyskoczyć ze mną i Johnem na drinka dziś wieczorem? Oczywiście Maks też jest mile widziany!

- Nie wiem - odpowiedziałam trochę za bardzo spanikowana. Nie chciałam uciekać przed przyjaciółmi, lecz nie byłam pewna czy za dwie godziny nie będę miała powodu do płaczu.

- Więcej wiary w siebie. - Klar uspokoiła mnie. - Czasem mamy pod górkę, ale to nie znaczy, że będzie tak zawsze. Wiesz o tym chyba za dobrze.

Miała rację. Pokonywałam większe przeszkody w życiu. Przeżyłam więcej w czasach młodości niż inne nastolatki. Musiałam po prostu być twarda i wierzyć, że mi się uda. 

- Zaraz dojedziemy, Lou. - Maks poinformował mnie tak cicho, że ledwo go usłyszałam przez gadającą w słuchawce Klarę. Widziałam, że rozkręciła się w opowiadaniu mi o jakiejś ekscytującej dla niej rzeczy, ale nie mogłam się skupić. Musiałam zażyć leki uspokajające. Miałam wrażenie, że serce mi zaraz ucieknie z piersi.

- Przepraszam cię, ale porozmawiamy później. Muszę lecieć. Pa! - zakończyłam rozmowę i w zasadzie uciekłam od mojej przyjaciółki. Mój oddech był zbyt płytki. Sięgnęłam do torebki po tabletki uspokajające i połknęłam od razu dwie.

- Wszystko dobrze? - spytał Maks spojrzał na mnie zmartwionym wzrokiem. Zahamował na poboczu obok wysokiego budynku. - To tutaj - poinformował.

Pokiwałam głową, wymusiłam uśmiech i powiedziałam, że zadzwonię do niego, kiedy skończę rozmowę. Starałam się zapanować nad moimi trzęsącymi się dłońmi, licząc, że tabletki szybko zadziałają. Wygładzałam spódnicę w momencie, w którym Maks odjechał. Zerknęłam na zegarek, który miałam na ręce. Do spotkania zostało piętnaście minut. Musiałam się pospieszyć, żeby odnaleźć się w wielkim wieżowcu, pod którym stałam. 

Wiedziałam, że firma, do której idę, zajmowała się produkcją leków. Nie widziałam żadnego ogłoszenia od tej firmy, ale i tak wysłałam im swoje CV i ku mojemu zdziwieniu odpowiedzieli zaproszeniem na spotkanie. Westchnęłam głęboko. Będzie dobrze Louise - powtarzałam w głowie. Taki stres nie był do mnie podobny. Za bardzo mi zależało. Musiałam odciążyć innych sobą.

Bezczelny szefOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz