Lekcja 19

330 37 65
                                    

Świadomość powracała do mnie falami. Niczym przypływ zalewała dotychczas puste połacie piasku, którymi na potrzeby matafory określiłem swój umysł.

Potrzebnych mi było paręnaście sekund by padający na moją siatkówkę obraz dotarł do mózgu. Jeszcze większej ilości czasu potrzebowałem, by zorientować się, że widzę istne pobojowisko, obraz nędzy i rozpaczy, czy może dokładniej degeneracji i kaca.

Rozpoznawałem osobnika, który wczoraj na siłę próbował wepchnąć mi się do łóżka ignorując fakt, że było ono zdecydowanie jednoosobowe. Warto było więc zaznaczyć, że Hidan, prawie całkiem nagi, spał zaraz obok, z jedną ręką i nogą zwieszającymi się z materaca. Pewnie nawet nie przyszło mu do łba, by ukryć już nieco wyblakłe maliny i inne ślady przedwczorajszej nocy, wciąż bezwstydnie kwitnące na jego szyi i nagiej klacie. Nie żeby mnie to zaskakiwało lub wprawiało w jakikolwiek dyskomfort - przez etanol moje neurony wciąż były zbyt mało reaktywne by cokolwiek wzbudziło we mnie silniejszą reakcję.

W tym oczywiście fakt, że nie kojarzyłem chłopaka leżącego prostopadle do nas, robiącego sobie poduszkę z jednego z moich ud i kolanem Hidana ,,przerzuconym" przez pierś. Jako, że zdecydowanie nie mieścił się w poprzek łóżka, stopy oparł o stojacy metr dalej stolik nocny, w ten zachowując w miarę leżącą pozycję. W ten sposób z jego ciała powstał ,,most" między tymi dwoma meblami; nie miałem pojęcia, jak uznał, że to dobra pozycja do spania, bo już podłoga zdawała się wygodniejsza.

Za cholerę go nie pamiętałem. Nie pamiętałem również tego, jak znalazłem się w tym nietuzinkowym ułożeniu... ta niepamięć jednak, dla odmiany, raczej nie mogła to być kwestią spożytych procentów. Tłumaczyłem sobie to faktem, że przecież pamiętałem sam akt zignorowania znajomych dawnych i nowo poznanych i udanie się w spanko. Ta dwójka musiała się tu przyplątać gdy ja już zapadłem w urywany, pozbawiony marzeń sennych i nie zapewniający wypoczynku poalkoholowy letarg.

Rozglądając się po pomieszczeniu, stopniowo odtwarzałem elementy wczorajszego wieczoru. Niczym puzzle, łączyłem ze sobą wspomnienia, próbując odtworzyć cały obraz sylwestrowych poprawin. Rozwalone karty do gry? Tak, pamiętałem te rozgrywki, zakłady, potem wyzwania dla przegranych, czasem rozbieranie się i często picie. Ostatni element tłumaczył, dlaczego nie byliśmy w stanie bawić się dalej, przedostatni - częściową nagość wszystkich zgromadzonych w hotelowym pokoiku osób.

A osób trochę było.

Biały bliźniak, Zetsu, o również jak się okazało białej bieliźnie, spał zwinięty w kłębek na dywanie, czy mówiąc dokładniej, sporej części rozrzuconej po dywanie talii kart. Niestety nie pamiętałem imienia dziewczyny, którą kojarzyłem jeszcze z właściwego sylwestra dzięki jej ślicznemu czerwonemu cheongsam, chociaż mi się przedstawiała. Teraz, zapewne ku niezadowoleniu reszty męskiego grona wcale nie rozebrana, spała w drugim łóżku, przykryta czyjąś marynarką. Brak kołdry był spowodowany zapewne tym, że jakaś postać, której twarzy nie widziałem ze swojej półleżącej perspektywy, owinęła się nią i na siedząco drzemała w kącie pomieszczenia. Drugą okryty byłem ja i połowa Hidana.

Całości dopełniały butelki po przynajmniej czterech rodzajach alkoholu, pogubione ubrania, rzeczy osobiste i półmrok nieśmało nadchodzącego zimowego poranka. Doprawdy urzekający obrazek. Typowy obraz nastoletniej patologii.

Przetarłem oczy, kalkulując, czy bardziej opłaca mi się wstać czy jeszcze chwilę zdrzemnąć. A że wcale nie byłem wypoczęty i wyplątanie się spod cudzych ciał zdawało się zbyt trudne, opadłem ponownie na materac. Mój ruch jednak wystarczył, by oparty potylicą o moje udo ciemnowłosy chłopak zmarszczył nos i przekrzywił głowę na bok.

I wtedy go sobie przypomniałem.

Cóż, ciężko było zresztą nie przypomnieć; wkurzał mnie cały wczorajszy wieczór. I część przedwczorajszego.

Permission for Love || SasoDeiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz