Lekcja 8

538 67 140
                                    

Poprawiłem torbę na ramieniu, po czym pchnąłem drzwi kawiarni. Dzwoneczek zaczepiony pod sufitem za pomocą delikatnego dźwięku obwieścił moje przybycie wszystkim w lokalu.

Dobrze, że przewidziałem sytuację i wyszedłem z domu dużo wcześniej. Zaskoczyło mnie, że to miejsce było tak daleko od głównej ulicy. Gdyby nie ten zapas czasu, z pewnością bym się spóźnił.

A Sasori spóźnień nie tolerował, czego zdążyłem się już nauczyć.

To miejsce okazało się zaskakująco przytulne. Niezbyt duże, lecz trzymało klimat. Niewielki barek, kilka stolików i parapet, na którym położono poduszki, by można było tam zająć miejsce. Ciekawy pomysł. Zwłaszcza, że chociaż teraz z racji pory roku widok z dużych okien na park może nie był zachwycający, to w lato musiało to wyglądać zupełnie inaczej.

Prawdę powiedziawszy, mój zmysł artystyczny był przyjemnie połechtany. Biel i zieleń roślin doniczkowych, ciepłe oświetlenie, delikatne wykończenia i skromne, ale ładne elementy ozdobne - wszystko idealnie ze sobą współgrało.

No, oprócz jednej barwy, która wybitnie nie pasowała do obrazka. Zupełnie, jakby malarz przypadkowo chlapnął rdzawą farbą na ukończoną sztalugę, niszcząc tym samym całe dzieło.

Rudowłosy student uniósł wzrok znad czytanych papierów. Widząc mnie, niemo wskazał miejsce po drugiej stronie zajmowanego stolika.

Posłusznie podszedłem bliżej, rzucając torbę na ziemię obok krzesła.

Obraz, który prezentował sobą Akasuna bardzo mnie jednak zaskoczył.

Bo owszem, jak zwykle mężczyzna był elegancki i zadbany. Tylko tym razem jego koszula w odcieniu bardzo jasnej kości słoniowej miała rozpięte aż dwa górne guziki, a na nosie...

- Nosisz okulary? - wypaliłem, zanim zdałem sobie sprawę z tego, jak idiotyczne stwierdzenie wygłaszam.

- Jak miło wiedzieć, że twoje oczy działają prawidłowo. Siadaj.

Posłusznie wykonałem polecenie, nawet nie komentując zawartego w jego słowach sarkazmu. Powoli się przyzwyczajałem do tego patologicznego sposobu prowadzenia konwersacji.

- Nie wiedziałem, że lubisz takie miejsca - powiedziałem więc, znów rozglądając się wokół. Dopiero teraz dostrzegłem, że oprócz szykującego menu kelnera, cicho rozmawiającej pary i jednego gościa, który siedział i pracował na laptopie w rogu sali byliśmy sami.

- Jest spokojnie, nie ma tłumów i serwują dobrą kawę. - Sasori jak na zawołanie uniósł do połowy opróżnioną filiżankę i upił łyk.

Ja z kolei wciąż nie mogłem się powstrzymać od gapienia na jego twarz. Coś było fascynującego w sposobie, w jaki cienkie metalowe oprawki rzucały ledwie widoczny cień na jego policzki, a szkła minimalnie pomniejszały oczy. W okularach wyglądał znacznie dojrzalej. Znów przypomniało mi się, że tak naprawdę różnica wieku między nami była całkiem spora.

- Założyłeś zeszyt? - Akasuna przerwał moje rozmyślania. Ostawił filiżankę na talerzyk i spojrzał na mnie uważnie nieco znad oprawek. Wczoraj unikał mojego wzroku, ale dziś powrócił do starych przyzwyczajeń. Jego oczy przewiercały mnie na wylot.

- A, tak! - potwierdziłem, jednak gdy już miałem zanurkować pod stół by wyciągnąć torbę, akurat podszedł kelner.

- Dzień dobry. - Uśmiechnął się grzecznie, kładąc karty na stoliku.

- Dzień dobry - odpowiedziałem, prostując się i chwytając menu. - Mają państwo tylko napoje i przekąski? - Prawdę powiedziawszy, byłem trochę głodny.

Permission for Love || SasoDeiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz