Rozdział 22

2K 182 151
                                    

Gdy Jeongin usłyszał dzwonek oznaczający koniec jego lekcji, niespecjalnie spieszył się do domu. Przez ostatnie dni nawet nie zawracał sobie głowy udawaniem, że wszystko jest w porządku. Już nie miał na to siły.

Wcześniej, kiedy Minho nie wiedział o imprezach i żył w przekonaniu, że dobrze sobie radzi, każdego dnia starał się pokazać kuzynowi, że jest okej, że nie musi się tak o niego martwić.

Teraz już nie było przed kim udawać.

Szedł powoli, patrząc przed siebie pustym wzrokiem. Nie chciał wracać do domu. Chociaż ostatnio miał wrażenie, że w domu czuje się odrobinę mniej źle, niż w szkole.

Wiedział, że zasłużył sobie na to. Był głupi, skoro łudził się, że uda mu się utrzymać to jeszcze dłużej w tajemnicy przed osobą, która zna go całe życie.

Nagle usłyszał, jak ktoś krzyczy jego imię.

Był zbyt zamyślony, by rozpoznać ten głos. Odwrócił się powoli i...

— Cześć, młody — przywitał się Minho. — Przejdziemy się?

Przytaknął powoli, niezdolny do wydobycia z siebie jakiegokolwiek dźwięku.

Był... zdezorientowany. Dlaczego Lee chciał się przejść? Po co? Czy nie miał zamiaru dalej go ignorować?

Przez kilka, może nawet kilkanaście minut szli w ciszy.

Jeongin znał Minho od dziecka. Był synem siostry jego matki. Spośród wszystkich kuzynów był mu najbliższy, nie tylko ze względu na więzy krwi — osiemnastolatek jako jedyny bawił się z nim, gdy Yang był mały, podczas gdy inni na dużych imprezach rodzinnych nigdy nie chcieli zaopiekować się nim nawet na chwilę.

Im starszy Jeongin był, tym bardziej oddalał się od reszty kuzynostwa, a do Minho zbliżał. I tak już zostało — koniec końców tylko z Lee utrzymywał kontakt i na każdym przyjęciu rodzinnym spędzali czas razem, zupełnie ignorując innych kuzynów, chociaż byli w podobnym wieku.

Lee zawsze się nim opiekował. Mimo, że był tylko dwa lata starszy, zawsze zachowywał się, jakby cała odpowiedzialność za Jeongina spoczywała na nim. Zawsze pilnował, by chłopakowi niczego nie brakowało, w szkole pożyczał mu rzeczy, których młodszy zapomniał... A gdy pojawiła się grupka dzieciaków, którzy upatrzyli sobie Yanga za nowy cel prześladowania, jego kuzyn nawet się nie powstrzymywał. Jednemu chłopakowi złamał nos, drugiemu podbił oko, a trzeci wylądował w szpitalu ze zwichniętą ręką.

Minho był jego rycerzem w lśniącej zbroi. Chronił go zawsze, jednak były rzeczy, przed którymi nie mógł go ochronić. To zawsze go raniło — ta świadomość, że nie zawsze będzie w stanie pomóc.

Tak właściwie, to Lee był jedynym wsparciem swojego kuzyna, gdy ten przeżywał najgorsze chwile w swoim życiu. Może gdyby nie to, że Jeongin również chciał chronić Minho, to wszystko skończyłoby się zupełnie inaczej. Ale Yang chciał mu choć trochę ulżyć, sprawić, by mniej się martwił. Naprawdę chciał dobrze.

— Wiesz, ja... — odezwał się nagle Minho, wyrywając Jeongina z zamyślenia. — Nie ukrywam, bardzo zabolało mnie to, że tak długo mnie okłamywałeś.

Siedemnastolatek wyszeptał ciche przeprosiny, spuszczając głowę ze wstydu.

— Wiesz, że zawsze mogłeś mi o tym powiedzieć? — Jeongin usłyszał, jak głos kuzyna staje się delikatniejszy. Przytaknął. — Czy chodziłeś na te imprezy i piłeś... przez to...?

— Częściowo — mruknął Yang, przygryzając wargę. — To się bardzo ściśle ze sobą łączy.

Minho westchnął głośno.

Hold me ⋄ hyunin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz