Rozdział 27

2K 180 98
                                    

a/n; przepraszam, zapomniałam wczoraj dodać,,

***

Jisung wcale nie spieszył się do domu. Powód jego pośpiechu był zupełnie inny. Ale Hyunjin nie musiał o tym wiedzieć, prawda?

Poprawił plecak, chrząkając głośno. Szczerze powiedziawszy, stresował się. Niezbyt wiedział, czemu. W końcu to nie tak, że to byłaby ich pierwsza rozmowa sam na sam. Nie miał powodu do stresu.

Mogło to zabrzmieć dziwnie, ale w jego towarzystwie czuł się bezpiecznie. Naprawdę bezpiecznie, jakby bez strachu mógł zasnąć w jego ramionach, nie obawiając się, że stanie mu się krzywda.

Poczuł, jak policzki zaczynają go piec. W końcu właśnie to zrobił w piątek.

Jednak prawdą było, że bardzo dawno nie czuł się tak w obecności kogoś praktycznie obcego.

— Cześć — usłyszał obok, wzdrygając się na dźwięk głosu. Odwrócił głowę i uśmiechnął się lekko w stronę chłopaka.

Szczerze powiedziawszy, był zaskoczony, gdy poprzedniego wieczoru dostał wiadomość z propozycją spotkania. Nie spodziewał się, że ktoś taki, jak Lee Minho będzie chciał się z nim spotkać.

Przychodząc do tego liceum, trudno było nie poznać go prędzej czy później. Lee Minho był przystojny, ale sławę zyskał dzięki swoim umiejętnościom tanecznym. Wiele osób było pod wrażeniem jego talentu. Wielu mu zazdrościło.

Chociaż dziewiętnastolatek często rzucał sarkastyczne uwagi, to mimo wszystko był miły. Ludzie wiedzieli, że dla swojego kuzyna i przyjaciół jest w stanie skoczyć w ogień. Znalezienie drugiej tak oddanej osoby było wręcz niemożliwe i Jisung był tego świadomy.

Nigdy nie pomyślałby, że Lee będzie chciał rozmawiać z tak nieważnym, naprawdę niewiele znaczącym chłopakiem. Nie był lubiany, uczył się przeciętnie i w szkole nie wyróżniał się praktycznie niczym.

Był zwykłym chłopakiem, który nie mógł swoją niezwykłością równać się ze wspaniałym starszym kolegą.

— Cześć — przywitał się, a Minho posłał mu najśliczniejszy uśmiech, jaki Han kiedykolwiek widział.

— Co u Ciebie? — zapytał starszy, idąc z osiemnastolatkiem ramię w ramię. — Jak się czujesz po piątku?

Jisung zawahał się. Tamten wieczór był dość... burzliwy. Nie mógł nazwać go złym, bo koniec końców... cóż.

Gdy otworzył oczy w sobotę rano, z początku rozpoznał jedynie pokój Changbina. Dopiero po chwili zorientował się, że jego głowa wcale nie leży na poduszce, a ciepło w okolicach jego brzucha to nie zasługa koca czy kołdry.

Przez kilka minut mrugał zdezorientowany, gdy jego głowa unosiła się i opadała w miaronym tempie. Słyszał spokojny oddech i równie spokojne bicie serca.

Jeśli ktoś zapytałby go, czemu się nie podniósł, odpowiedź była prosta — nie chciał. Wiedział, kto go obejmuje i czuł się w jego ramionach bezpiecznie. Nie chciał ich opuszczać.

Chrząknął, rumieniąc się.

— Chyba dobrze.

— Tamten śmieć dziś do ciebie do podchodził? Zostawił cię w spokoju? — dopytywał Minho, patrząc na Jisunga, zamiast pod nogi. Coś w jego głosie sprawiało, że Han miał dziwne wrażenie, iż starszy jest gotowy znowu wylać komuś soju na głowę.

— Chyba go nawet dzisiaj nie było — mruknął młodszy, chowając ręce w kieszeniach. — Jak minął ci dzień?

Lee zamyślił się na chwilę. Spojrzał na niebo, dzięki czemu osiemnastolatek mógł podziwiać jego profil — prosty nos, ostrą linię szczęki.

Hold me ⋄ hyunin ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz