3

642 53 17
                                    

Rano obudził mnie głośny huk. Zdezorientowana przetarłam zasypane oczy.

-Co się dzieje do cholery...

Wstałam i zaczęłam iść w stronę, skąd było słuchać ten hałas.
Gdy tylko zobaczyłam sprawcę, zamarłam. Zaledwie 100 metrów ode mnie stało 8 tytanów. Szybko zwróciłam, w pośpiechu założyłam sprzęt do trójmanewru i do plecaka spakowałam 1 parę zapasowego gazu. Jednak w tym momencie zauważyłam kolo siebie... stopę tytana. Zszokowana popatrzyłamw górę aby zobaczyć jakiej wielkości jest ten potwór. 7 metrowa szuja. Bez chwili zastanowienia uruchomiłam sprzęt i w ułamku sekundy przeciełam kark. Kiedy byłam na górze nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Z każdej strony nadchodziły te poczwary. Naliczyłam ich wszystkich 27. Pierwszy raz od kilku lat zostałam sparaliżowana ze strachu. Stałam na ziemi i z niedowierzaniem patrzyłam na te uśmiechnięte ryjce. Byłam w 100% pewna, że tego nie przeżyje. Jednak w tym momencie jeden z tytanów zaczął do mnie biec robiąc przy tym ogromny wstrząs. W ostatnim momencie zdążyłam odskoczyć. Inne tytany zaczęły robić to samo. Nie miałam wyboru, szybko oceniłam sytuację i ruszyłam na wrogów. Padło 2,3,6... nadal wymachiwałam mieczami i uśmiercałam kolejne poczwary. Zabiłam ich łącznie 14, zdyszana ustałam na ziemi. Kolejni tytani na mnie ruszyli. Już miałam na nich skoczyć, ale w tym właśnie momencie skończył mu się gaz. Naciskałam na spust, myślałam że może się coś zaczęło lecz nie. Spanikowana zaczełam uciekać nadal naciskając.

- No dalej, rusz się w końcu!

Niestety bez skutku. Tytani byli coraz bliżej, a ja nie mialam czasu na wymienienie gazu. Wystraszona biegałam przed siebie wiedząc, że jeżeli czegoś sensownego nie zrobię zginę z rąk tych śmieci. Nagle mnie oswieciło. Podbiegłam do drzewa i wspiełam się na nie. W mgnieniu oka wspełam się na wystarczającą wysokość i czekałam na tytanów. Nie zajęło to długo. 3 poczwar podeszła do mnie, ścisnełam miecze i skoczyłamna jednego wbijając mu ostrza w oczy. Ryknął niemiłosiernie, pozostałe tytany chcąc mnie złapać rzuciły się na pierwszego, przewracając go przy tym. Wykorzystując sytuację, przeciełam karki i zeskoczylam z ciał. Zdjełam plecak i szybko wymieniłam gaz. Popatrzylam w stronę, skąd szła reszta tytanów. Byli daleko, więc miałam wystarczająco czasu na ucieczkę.
Po chwili jednak zerknełam w stronę mojego dotychczasowego schronu.
Był stratwany... co za tym idzie, gaz który tam był również został zgnieciony. Zrezygnowana zaczełam uciekać z tego miejsca. Nie miałam pojęcia, dlaczego akurat dzisiaj znalazło się tutaj aż tylu tytanów.
Po 5 min ucieczki zdecydowałam że się zatrzymam na odpoczynek. Usiadłam na trawie pod drzewem i zaczęłam myśleć nad tym jakie miałam szczęście, że stamtąd uciekłam. Podziwiałam samą siebie.
Jednak dotarło do mnie, że nie mam juz zapasowego gazu. W dodatku przypomniała mi się wczorajsza noc.
Zdałam sobie sprawę, że muszę wcielić swój wczorajszy plan w życie...   Wstałam z myślą poszukania sobie czegoś do jedzenia.
Po pożywieniu się wstałam i powoli ruszyłam przez las.

- No to idę, mam nadzieję, że nikt mnie nie złapie...

Przewidywałam, że droga zajmie ze 2 dni, bez użycia sprzętu. Ehh... to będzie długa droga...

--ℙ𝕤𝕖𝕦𝕕𝕠𝕟𝕚𝕞 " 𝕊𝕜𝕠𝕨𝕣𝕠𝕟𝕖𝕜"-- Levi X ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz